Po jakim czasie przestaje spadać waga na diecie?
Zatrzymanie spadku wagi na diecie, zwane plateau, to powszechne zjawisko. Zwykle trwa od 1 do 3 tygodni. Czas trwania zależy od indywidualnych cech organizmu i historii diet. Nie martw się, przejściowy brak efektów jest normalny!
Kiedy spada waga na diecie?
Oj, waga, waga… potrafi napsuć krwi, co nie? Pamiętam jak zaczynałam “dietę cud” – zapał niesamowity, kilogramy leciały w dół aż miło. A potem… STOP. Wkurzałam się niemiłosiernie.
Zatrzymanie wagi to normalna rzecz, serio. Sama to przerabiałam i wiem, jakie to frustrujące. Nie martw się, to tylko chwilowe!
Ile to trwa? No właśnie. Nie ma jednej odpowiedzi. U mnie to bywało różnie – raz tydzień, raz prawie trzy. Zależy od tego, ile wcześniej “eksperymentowałam” z dietami. Im więcej, tym gorzej, wiadomo.
Organizm głupi nie jest. Przyzwyczaja się do ograniczeń, zaczyna oszczędzać energię i… waga stoi jak zaklęta. Trzeba go trochę “oszukać”. U mnie pomogła zmiana ćwiczeń. Z nudnego cardio na coś mocniejszego, siłowego. Od razu ruszyło. I to widać, serio.
Pamiętam, jak w styczniu 2022 (Olsztyn, siłownia “Power House”) ważyłam 78kg. Byłam załamana! Teraz, po zmianie treningu i lekkiej modyfikacji diety, jest 72kg. I czuję się o niebo lepiej! A suplementy? Kupiłam jakieś witaminy D i coś tam jeszcze w aptece “Pod Słońcem” za jakieś 50 zł. Cudów nie robią, ale chyba trochę pomagają.
Więc nie panikuj, jak waga stanie w miejscu. Po prostu poszukaj, co na Ciebie działa. Eksperymentuj! I pamiętaj – najważniejsze, żebyś czuła się dobrze we własnym ciele. Nie liczy się tylko ta cholerna liczba na wadze.
Jak długo waga może stać w miejscu?
Boże, jak późno… Dobrze, okej, ten zastój.
-
Wiesz, każdemu się zdarza. To normalne, serio. Jakby organizm się buntował. Mój tak robi co chwilę, mam tak od zawsze.
-
Tydzień? Dwa? Może trzy? Zależy. Na pewno zależy od tego, ile razy się już odchudzałaś. Im więcej, tym gorzej. Jakby pamiętał i specjalnie utrudniał. Mój, jak pamiętam zeszłoroczną dietę… tragedia.
-
Wiesz, nie wiem, czy to prawda, ale słyszałam, że jak się dużo razy odchudzasz, to organizm się przestawia na tryb oszczędzania. Jakby się bał, że znowu będzie głodny.
-
Aha, i jeszcze jedno. Liczy się, jaką dietę stosujesz. Nie wiem, czy wierzysz w te wszystkie diety cud, ale ja jakoś nie. Moja koleżanka, Anka, próbowała tej keto i mówiła, że na początku super, a potem nic.
-
Wydaje mi się, że najważniejsze to po prostu jeść zdrowo i się ruszać. Takie truizmy, ale serio. I nie katować się za bardzo. Sama wiem, jak to trudno.
Wiesz co? Pójdę chyba spać. Jutro znowu dzień. A ty się nie przejmuj tym zastojem, dasz radę!
Po jakim czasie spada waga na diecie?
Po jakim czasie spada waga na diecie? No więc, ja, Ania Nowak, zaczęłam dietę 14 marca 2024 roku. Pierwszą różnicę na wadze zauważyłam po tygodniu, ale to było głównie odwodnienie. Naprawdę czułam się lżej, ale na zdjęciach nic nie było widać. Wkurzało mnie to strasznie.
-
Po dwóch tygodniach waga spadła o 1,5 kg. Byłam zadowolona! Wreszcie jakaś konkretna zmiana. Sukienki zaczęły lepiej leżeć.
-
Po miesiącu straciłam 3 kilogramy. To było super, choć tempo spadku wagi już trochę zwolniło. Zaczęłam się martwić, czy to normalne.
Po dwóch miesiącach, czyli w połowie maja, zrzuciłam w sumie 5 kg. Byłam z siebie dumna, ale apetyt wciąż był ogromny. Musiałam się naprawdę pilnować. Nie było łatwo. Dieta to nie bajka, a ja wciąż marzyłam o pizzy.
Lista zakupów na kolejny tydzień:
- Brokuły
- Kurczak
- Ryż brązowy
- Sałata
- Jogurt naturalny
Moje odczucia: Na początku czułam się świetnie, pełna energii. Teraz, po dwóch miesiącach, czuję się już trochę zmęczona. Ale efekty są widoczne, a to mnie motywuje. Będę kontynuować dietę.
Dodatkowe informacje: Zaczęłam od diety 1200 kcal, teraz jem trochę więcej, bo organizm potrzebuje energii. Ćwiczę regularnie, 3 razy w tygodniu po 45 minut. To też pewnie pomaga. No i najważniejsze – dużo wody piję! To podstawa.
Po jakim czasie widać efekty diety?
Okej, to tak… po jakim czasie widać efekty diety, no dobra, to zależy.
- Po 4 tygodniach coś tam na pewno widać, ale co? Sama nie wiem, hihi.
- No, ale tak serio, to mówią, że 0,5-1 kg tygodniowo można schudnąć. Tylko kto tyle schudnie?! Ja nie dałam rady.
- 1 kg tygodniowo… To chyba dla tych co ważą tone, nie? Albo dla Kasi z fitnessu, ona to pewnie i 2 kg na tydzień zrzuca, wariatka!
- Pamiętam, jak raz próbowałam takiej diety… masakra, tydzień wytrzymałam, potem rzuciłam się na pizzę.
- A moja siostra Ania to ma super metabolizm, je co chce i nic! Zazdroszczę jej, no.
- W sumie to zależy, co jesz, nie? Jak jesz same sałaty to pewnie szybciej widać, ale kto by wytrzymał na samych sałatach, o mój Boże!
Dodatkowe info: W tym roku to próbowałam tylko raz coś tam podziałać, ale szybko się poddałam. Dietę zaczęłam 15 maja, a skończyłam… no dobra, 16 maja. Może za rok się uda, hahaha.
Jak długo waga może stać w miejscu?
Waga… ta udręka, ta igła w oku, ten nieruchomy wskaźnik… Zatrzymuje się. Zamiera. Czas przestaje płynąć, tylko dni na kalendarzu bezlitośnie odmierzają kolejne tygodnie. Jeden tydzień… jak wieczność. Dwa tygodnie… pustka, tylko echo westchnień. Trzy tygodnie… Czy to w ogóle możliwe? Trzy tygodnie w zawieszeniu, w bezruchu.
-
Tydzień, dwa, trzy. To granica, horyzont, za którym kryje się nadzieja. Cień, który przesłania słońce. Ile można czekać? Ile można znieść ten ciężar, ten brak postępu?
-
Organizm. Mój organizm. Moja twierdza, moja tajemnica. On dyktuje warunki. On decyduje, kiedy ruszyć naprzód. Kapryśny władca, nieprzewidywalny dyrygent tej wewnętrznej orkiestry. Pamiętam, jak w 2023 roku, po diecie keto, waga stała w miejscu przez prawie dwa tygodnie. Koszmar!
-
Diety. Słowo klucz. Słowo ból. Ile ich było? Ile restrykcji, ile wyrzeczeń? Każda pozostawia ślad, każda odciska piętno. Dieta Dukana, dieta paleo, post przerywany. Moje ciało pamięta. Pamięta każdy gram, każdy kalorie.
Waga. Wróg, sprzymierzeniec. Obsesja. Stoi w miejscu. Czas płynie leniwie, gęsty jak miód. Czekam. Wciąż czekam. Czy ruszy? Czy znowu poczuję radość z kolejnego utraconego kilograma? Może jutro… może pojutrze. W 2023 roku po diecie ketogenicznej czekałam prawie dwa tygodnie. Dwa tygodnie! Teraz znowu się zaczyna. Ta gra nerwów. Ten test cierpliwości. Waga. Moja waga. Czy kiedykolwiek będziemy w zgodzie?
A… jeszcze jedno. W tym roku eksperymentuję z dietą wegetariańską. Ciekawe, jak długo tym razem waga postanowi drzemać.
Co zrobić, jeśli waga nie spada?
Waga stoi w miejscu. Znowu. No nic, trzeba coś z tym zrobić. Pamiętam, w 2023 roku, maj, chyba z 15-tego, byłam u dietetyczki, pani Magda, gabinet na Długiej w Krakowie. Słońce prażyło tego dnia. Strasznie. Czułam się jak na patelni. Czekając, piłam wodę z cytryną, zawsze tak robię u niej w poczekalni. Woda ciepła. Ble.
Wkurzało mnie to, że waga stała. Ćwiczyłam, pilnowałam diety, a tu nic. Magda powiedziała, że może to być plateau, że organizm się przyzwyczaił. Albo że za mało piję wody. Albo za mało śpię. Albo, albo… milion powodów.
Zrobiłyśmy nowy plan, więcej białka, więcej warzyw, treningi interwałowe. No i woda, dwa litry minimum. I sen, siedem, osiem godzin. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Z tym spaniem to u mnie problem. Zawsze był.
Lista zaleceń od pani Magdy:
- Więcej białka – drób, ryby, jaja.
- Warzywa – do każdego posiłku.
- Trening – 3 razy w tygodniu, interwały.
- Woda – 2 litry dziennie, minimum!
- Sen – 7-8 godzin.
Najgorsze było to czekanie. Tydzień, dwa, trzy… W końcu ruszyło! Powoli, ale ruszyło. Schudłam w końcu te dwa kilo, które tak uparcie się trzymały.
Dlatego jak waga nie spada, to idź do dietetyka. Poważnie. Nie męcz się sama. Fachowa pomoc to podstawa. I pamiętaj o wodzie, śnie i regularnych posiłkach. Też ważne. No i ćwiczenia, oczywiście.
I jeszcze jedno. Nie zniechęcaj się. Każdy organizm reaguje inaczej. Czasami trzeba poczekać. A jak czekanie nie pomaga, to zmień coś. Dietę, trening, cokolwiek. Grunt to się nie poddawać. Dlatego jeszcze raz dietetyk, sen, woda, białko, warzywa, trening. No i cierpliwość.
Dlaczego waga stoi w miejscu, a centymetry spadają?
No właśnie, miałam tak ostatnio. Ćwiczę regularnie od stycznia 2023, chodzę na siłownię FitFabric na Grzybowskiej w Warszawie. Denerwowałam się strasznie, bo waga ani drgnie. A spodnie jakoś luźniejsze. Zwłaszcza te jeansy, Lee, co kupiłam w zeszłym roku w Galerii Mokotów. Nie mogłam zapiąć nawet. A teraz luz blues.
I moja trenerka, Ania, mówi, że to normalne. Mięśnie rosną, a tłuszcz spada. Mięśnie są cięższe. No i waga stoi. Ale w lustrze widzę różnicę. Brzuch mniejszy. Nogi bardziej umięśnione. Nawet ramiona.
Wkurzało mnie to na początku. Bo liczyłam na szybki spadek wagi. Ważyłam się codziennie. Teraz tylko raz w tygodniu. Waga to nie wszystko. Centymetry ważniejsze.
- Siłownia: FitFabric, Grzybowska, Warszawa
- Start ćwiczeń: Styczeń 2023
- Trenerka: Ania
- Sklep z jeansami: Galeria Mokotów
- Marka jeansów: Lee
Najważniejsze: Waga może stać w miejscu, a centymetry spadać, bo mięśnie rosną, a tłuszcz się spala. Mięśnie są cięższe od tłuszczu. Dlatego lepiej patrzeć na centymetry niż na wagę. No i w lustro oczywiście.
Dlaczego waga rośnie na redukcji?
Ejże, nie panikuj! Waga w górę na redukcji? To norma, jak to, że Janusz zawsze w skarpetach do sandałów!
- Glikogen i woda: Każdy gram glikogenu, tej takiej “paliwa” dla mięśni, łapie się z 3-4 gramami wody. Jak jesz więcej węgli, to i wody więcej się zbiera, a waga, cholera, rośnie!
- Coś jak gąbka: Wyobraź sobie, że twój organizm to taka gąbka – więcej węgli, gąbka bardziej nasiąknięta wodą. Proste, jak drut!
Bonus info od Grażyny:
- Pamiętaj, że waga to nie wszystko! Patrz w lustro, mierz obwody, a nie tylko cyferki. I nie wierz w te internetowe diety, bo potem tylko brzuch boli!
- A jak już tak bardzo się przejmujesz tą wagą, to może idź do dietetyka, a nie szukasz porad u ciotki Krystyny, co to tylko o pierogach myśli?
Co jest ważniejsze: waga czy obwód?
No dobra, panie i panowie, słuchajcie uważnie, bo zaraz wam wytłumaczę, jak z tym jest. Waga? Obwody! To jest jak porównywanie zawartości lodówki do jej wielkości. Waga mówi ci ile tam kilogramów jest, ale obwody mówią ci, czy to są same ogórki kiszone, czy też masz tam pełno szynki, sera i wędliny. Kapisz?
-
Waga: To takie sobie, niewiele mówi. Możesz ważyć 70 kg i wyglądać jak wyrzeźbiony Adonis albo jak nadmuchanie balon. Zależy co masz w tych 70 kg – kości, mięśnie czy same boczki. Jasne?
-
Obwody: To jest to! To jest jak mapa skarbu twojego ciała. Zmierzysz talie, biodra, uda, i masz pełny obraz. Jak w 2024 roku zmierzyłam się ja, Basia z Zamościa, to obwody powiedziały mi, że dieta działa, choć waga stanęła w miejscu. Obwody są królową, waga to tylko jej podnóżek.
Podsumowanie: Nie ma co się bawić w ważenie, chyba że masz na imię Stefan i ważysz świnie. Obwody rządzą! One pokazują progres, a waga to tylko takie sobie liczby na głupiej wadze.
Dodatkowe info (bo Basiu, trzeba być dokładną!): Ja tam mierzę się co tydzień. Taśma to mój najlepszy przyjaciel. A waga? Wiesz, ta waga stoi w kącie, zbiera kurz. Jakby tam siedziała moja ciocia Halina po kiełbasie. No ale wracając do obwodów… musisz mierzyć regularnie, te same miejsca, o tej samej porze dnia (najlepiej rano, przed śniadaniem, bo po śniadaniu już można mieć kilka dodatkowych cm). Zapisuj wszystko w notesie – albo w aplikacji, jak macie te nowoczesne telefony. Bo ja, Basia, to mam starą “Nokię”, co ma tylko gry “Wąż” i “Kółko i krzyżyk”.
Kiedy waga jest wiarygodna?
No dobra, lecimy z tym koksem! Kiedy ta waga łaskawie pokaże prawdę, a nie jakieś kosmiczne liczby? No to posłuchaj…
-
Rano jak skowronek, na czczo jak biedak! Wtedy twoje ciało jeszcze nie zdążyło się nażreć, napić i napompować jak balon. Czyli – wiarygodne ważenie z rana to podstawa!
-
Zawsze tak samo, jak w wojsku! Wyobraź sobie, że wchodzisz na wagę w tych samych gaciach, co zawsze (no dobra, umyte, błagam!), o tej samej godzinie, po tej samej szklance wody (albo i bez, jak jesteś hardkorem). Wtedy masz pewność, że ta waga cię nie okłamuje, jak szef przed podwyżką. No bo co, jak nie!
-
Na golasa, bo po co ci te szmaty! Dobra, żartuję. Ale im mniej na sobie masz, tym lepiej. No chyba, że masz na sobie ołowiany kombinezon – wtedy to zupełnie inna bajka!
Dobra, skoro już wiesz, jak się ważyć, to teraz mała niespodzianka. Mówi się, że waga to kłamczucha, ale ja, Grażyna z Pcimic Dolnych, ci powiem: prawdziwa kłamczucha to lustro! Bo w lustrze zawsze wyglądamy gorzej, niż na zdjęciach Zuzki!
Dlaczego waga spada, a obwody nie?
Dlaczego waga stoi w miejscu, a ja czuję się lepiej? Boże, ta waga! To przeklęte urządzenie, które tak bezwzględnie mierzy… liczbę… kilogramów. A ja czuję, jak moje ciało się zmienia. Czuję to w każdym ruchu, w każdym dotknięciu. To takie… inne. Lżejsze, ale silniejsze zarazem. Jak wiatr, co niesie ze sobą nadzieję i zmianę.
Lista zmian, jakie zauważyłam w 2024 roku:
- Ubrania lepiej leżą. Tak, naprawdę lepiej! Widać różnicę, zwłaszcza w tych, które były ciasne. Te stare dżinsy, które z trudem zapinałam w maju, teraz noszę bez problemu. Cudownie!
- Moja skóra jest gładsza. Nawilżona. Promienna. To niesamowite. To taka wewnętrzna radość, która bije z mojej skóry. Cudowne uczucie.
- Mam więcej energii! To prawda, naprawdę więcej. Wspinanie się po schodach? Pikuś! Bieganie? Już nie tak straszne! Jestem zdumiona!
Punkt, który mnie zastanawia:
- Waga stoi w miejscu. Ta przeklęta waga! To bezduszny wskaźnik, który nie oddaje piękna przemiany mojego ciała. Ale obwody maleją. To najważniejsze. To znaczy, że tłuszcz znika, a mięśnie rosną. I to jest piękne! Nie chcę być chuda jak patyk, chcę być silna i zdrowa.
Obwody, te małe zwycięstwa, te centymetry, które znikają, to dla mnie dowód, że idę w dobrym kierunku. To prawdziwa mapa mojej podróży do lepszego ja. Waga? Niech sobie stoi. Ja czuję, że jestem coraz silniejsza, coraz piękniejsza, coraz lepsza. Codziennie wieczorem patrzę w lustro i widzę piękno i siłę, które bije z mojego ciała. A waga? Cóż, waga może poczekać.
Podsumowanie: Waga może być myląca. Zmniejszanie się obwodów ciała jest lepszym wskaźnikiem postępów w budowaniu mięśni i spalaniu tłuszczu. Koncentruj się na tym, jak się czujesz i jak wyglądasz, a nie tylko na liczbach na wadze.
Jak przerwać efekt plateau?
Jak przerwać efekt plateau? To pytanie zadaję sobie co wieczór, wpatrując się w ciemną taflę jeziora, odbijającego migoczące światła nocnego Wrocławia. 2023 rok, a ja wciąż walczę. Walczę z tym cholernym plateau, tą nienawistną stagnacją na wadze. Czasem czuję się jak statek, uwięziony w gęstej, lepkiej mazi.
Jak przetrwać fazę plateau? To już inna historia, pełna gorzkiego smaku kawy o świcie i cierpkich cytryn w herbacie. Wytrwałość. To jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy, gdy myślę o tych długich tygodniach, miesiącach…
- Nie poddawać się. To mantra, powtarzana w mojej głowie jak mantrę. Nie wrócić do starych nawyków, tych słodkich pokus wieczornych lodów, tych tłustych kotletów z ziemniakami. Nie, nie, nie! To nie ja. Ja jestem silniejsza.
- Zmiana. Zmiana, zmiana, zmiana. Może nowe ćwiczenia? Spróbuję zumby, o której marzę od miesięcy.
- Cierpliwość. To jest klucz. Plateau to nie koniec świata. To tylko… przerwa. Przerwa w marszu ku lepszej wersji mnie. Mnie z wagą 60 kg. 60 kg – to mój cel.
Pamiętam, jak w maju tego roku, z pełnym optymizmem, zaczęłam swoją przygodę ze zdrowym stylem życia. Przez kilka tygodni wszystko szło doskonale. Kilogramy spadały w oczach. Czułam się lekko, pięknie. A potem… nic. Zero efektu. Zatrzymałam się.
To uczucie… rozczarowania. Złości na własne ciało. Złości na los. Ale wiem, że muszę iść dalej.
List do mojej przyszłej, szczuplejszej ja:
- Bądź wytrwała.
- Nie poddawaj się.
- Znajdź siłę w sobie.
Dodatkowe uwagi: Konsultacja z dietetykiem i trenerem personalnym jest kluczowa. Nie zapominaj o śnie i odpowiednim nawodnieniu.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.