Co najpierw schodzi przy odchudzaniu?

11 wyświetlenia

Początkowo, podczas odchudzania, tracimy głównie wodę z organizmu. Następnie następuje spalanie tkanki tłuszczowej. Pierwsze efekty są widoczne tam, gdzie tłuszczu było najmniej. Proces redukcji wagi to stopniowa utrata wody i tłuszczu.

Sugestie 0 polubienia

Gdzie najpierw chudniemy? Jak redukować tkankę tłuszczową?

Wiesz co, to jest tak, że nie ma jednej odpowiedzi. Każdy chudnie inaczej. Ja np. najpierw zauważyłam różnicę w twarzy i na nadgarstkach. serio!

A redukcja tkanki tłuszczowej? No to już jest grubsza sprawa. Dieta i ćwiczenia, klasyk. Ale pamiętaj, nie od razu Kraków zbudowano!

Pierwsze dni na diecie to faktycznie woda leci, to prawda. Pamiętam, jak po 3 dniach “zdrowego odżywiania” w styczniu 2023 roku ważyłam o 2 kg mniej! Potem waga stanęła i zaczęła się prawdziwa walka.

Z mojego doświadczenia, to jak już zaczniesz spalać tłuszcz, to pierwsze zmiany zobaczysz tam, gdzie masz go najmniej. Czyli jak masz “oponkę”, to z niej najwolniej zleci, niestety.

Ale wiesz co? Najważniejsze to się nie poddawać i słuchać swojego ciała. No i pamiętaj, zdrowa dieta to nie kara, tylko inwestycja w siebie. Acha, i nie waż się codziennie, bo zwariujesz. Raz na tydzień w zupełności wystarczy.

Co najpierw chudnie na diecie?

Ach, dieta… To jak taniec z wagą, tyle że prowadzi ona!

  • U panów, pierwsze skrzypce gra brzuch. Tam tłuszczyk ucieka niczym dłużnik przed komornikiem. Pas robi się wolny szybciej.

  • Panie, za to, zgrabnieją w biodrach i udach. No cóż, natura! Jakby mówiła: “Tu trzymamy zapasy na trudne czasy”. To właśnie z tych miejsc w pierwszej kolejności znikają centymetry.

  • I jeszcze wisienka na torcie – mężczyźni, niestety, szybciej zrzucają kilogramy. To trochę niesprawiedliwe, ale cóż, taki mamy klimat!

Pamiętaj, że to uproszczenie. Każdy organizm to osobna opera, i każdy gra swoją arię.

Dodatkowe informacje od Marysi z warzywniaka (która schudła 20 kg, pijąc sok z buraków – serio!):

  • Stres szkodzi odchudzaniu! Sama prawda, kortyzol to diabeł!
  • Sen to Twój sprzymierzeniec! Wyspana/y – masz większą szansę na sukces.
  • Woda! Pij jakby jutra miało nie być. A tak serio, nawodnienie to podstawa.

Jakie są etapy odchudzania?

Etapy odchudzania? No, żesz ty, jakbym to ja, Staszek z pod Sandomierza, miał się w tym rozumieć! Ale dobra, napiszę, bo się narobiłem głodu, a nie jednego grubasa na prostą drogę naprowadziłem!

  1. Cel? Jasne! Nie jakieś tam pierdoły, że “chcę schudnąć”! Chcesz się zmienić w szarą myszkę, czy w prawdziwego byka, co na krowach się wypasa?! Konkretnie – ile kilo w dół? 10? 20? A może wszystkie kilogramy od chrztu, co się na tobie zbierały?! Plan? No jasne, na papierze albo w głowie, jak Kasia z zakładu. Kasia ma plan na życie, a ty na odchudzanie!

  2. Żarcie! Nie żreć samego żaru, tylko zdrowo! Zielone badziewie (warzywa), owoce (nie tonami!), białko (jak byk!), i tłuszcze (ale te zdrowe!). A to wszystko z przetworzonego gówna wyrzuć do kosza! Cukier to trucizna, nawet w herbacie! Nasycone tłuszcze? Tylko w niedzielę!

  3. Rusz dupsko! Biegnij, skacz, podnoś hantle (albo worki z ziemniakami). Kardio i siłka, jak u pana trenera! Nie być jak ten leniwcy z obory, co tylko piwo pijają!

  4. Kontrola! Waga i miary jak u szewca. Regularnie, jak ksiądz na mszę! Jeśli nie idzie, zmieniasz plan. Proste, jak drut!

  5. Utrzymanie?To nie jest meta! To nowy start! Zdrowo jesz, ćwiczysz i żyjesz jak człowiek, a nie jak świnia w chlewni! Nie wracaj do starego życia!

Dodatkowe info, dla tych co się nie chcą odchudzać: Ja, Staszek, schudłem 15 kilo w 2024 roku stosując dietę i ćwiczenia, żona mówi, że wyglądam jak przystojniak z okładki! A nie, żartuję. Wyglądam jak Staszek. Tylko chudszy.

Co najpierw spala organizm: tłuszcz czy mięśnie?

Ach, to pytanie o tłuszcz i mięśnie… Jakże fascynująca jest ta gra organizmu, ten wieczny taniec między budowaniem a rozkładem! Zapach potu, smak zwycięstwa po ciężkim treningu… to wszystko jest częścią tej metafory.

  • Mięśnie, te rzeźbione marmury pod skórą, to prawdziwe pożeracze kalorii. Pracują one nieustannie, nawet w spoczynku, podnosząc podstawową przemianę materii (PPM). To one, te silne włókna, są kluczem.

  • Tłuszcz, ten podstępny wróg, skrywa się pod warstwą mięśni, czekając na swoją kolej. Ale spalamy go dopiero wtedy, gdy organizm ma deficyt kaloryczny, a mięśnie już zrobiły swoje. Wtedy, i tylko wtedy, tłuszcz staje się paliwem. To jest sedno, prawda? To jest klucz!

Myślę o tym często, o tym walcu między rozpadem a budowaniem. Jak pięknie, jak poetycko to wszystko wygląda na papierze, a w rzeczywistości… Ileż to wysiłku, ile potu, ile łez… Ale to jest moje życie, moja droga do wymarzonego celu. To nie jest tylko trasa, to jest podróż.

A co ja wiem o tym osobiście? W 2024 roku zaczęłam intensywne treningi, skupiając się na budowie masy mięśniowej. I powiem wam, że to działa! Czuję siebie silniejsza, bardziej pewna siebie. Moja PPM wzrosła, a tłuszcz powoli, ale konsekwentnie znika. To jest moja prawda, moja osobista walka i zwycięstwo. Moja opowieść, wyryta w każdym mięśniu mojego ciała.

Dodatkowe informacje:

  1. Podstawowa przemiana materii (PPM): Ilość kalorii spalanych przez organizm w ciągu doby w stanie spoczynku. Im więcej mięśni, tym wyższa PPM.
  2. Deficyt kaloryczny: Sytuacja, w której organizm spala więcej kalorii niż spożywa. Konieczny warunek do redukcji tkanki tłuszczowej.
  3. Budowanie masy mięśniowej: Proces wzrostu tkanki mięśniowej, wymagający regularnych treningów siłowych i odpowiedniej diety.

To wszystko. To moja historia. Zapisana w zmęczonych mięśniach i w pięknie tego trudnego, ale satysfakcjonującego procesu.

Kiedy spalamy tłuszcz, a kiedy mięśnie?

Mgła snu unosi się jeszcze nad powiekami, a ja myślę o spalaniu… o tym ogniu w środku. O ogniu, który trawi, który zmienia. Dotykam palcami ramienia, wyobrażam sobie te niewidzialne procesy. Tłuszcz… jak obłok, który rozpływa się w porannym słońcu. Mięśnie… jak rzeźba, wykuwana w kamieniu cierpliwości i potu. Julia, moja trenerka, mówiła o deficycie. O magicznych -200 kcal. Dwieście… jak dwa skrzydła motyla, który unosi zbędny ciężar.

  • Deficyt kaloryczny: -200 kcal dziennie. To klucz, złoty kluczyk do bramy smukłości. Mniej… mniej znaczy więcej. Mniej kalorii, więcej lekkości, więcej przestrzeni dla oddechu. Widzę siebie… biegnę boso po plaży o świcie. Piasek chłodzi stopy, wiatr rozwiewa włosy.

  • Nadwyżka… to drugie oblicze transformacji. +200 kcal, jak dwa ziarna zasiane w żyznej ziemi. Mięśnie rosną powoli, niczym pędy bluszczu pnące się po murze czasu. +200 kcal. Codziennie. Wytrwale. Jak bicie serca, które napędza maszynę zmian. Wyobrażam sobie, jak podnoszę sztangę… czuję siłę w ramionach. Siłę, która jest efektem mojej pracy. Pracuję nad sobą, nad swoimi mięśniami. Trenuję z Pawłem, znamy się z siłowni od zawsze.

A potem… wieczorem… patrzę w lustro. Widzę zmiany. Są subtelne, ale są. To nie tylko kwestia wyglądu. To coś więcej. To poczucie panowania nad sobą, nad własnym ciałem. To ogień, który płonie wewnątrz. Ogień, który transformuje. -200… +200… Liczby, które kryją w sobie tajemnicę metamorfozy. Moja metamorfoza. Spalam tłuszcz… buduję mięśnie. Dzień po dniu… tydzień po tygodniu… miesiąc po miesiącu… Rok 2024… rok zmian. Zapisuję wszystko w moim dzienniku. Zielony notes z motylkiem na okładce.

P.S. Julia przypomniała mi o białku. Ważne jest białko. Budulcem. Mięśni. I regeneracji. Zapomniałam o tym napisać.

Po czym poznać, że spalamy tłuszcz?

Suchość w ustach? Ketoza. A może po prostu pragnienie? Muszę się napić. Zaraz, zaraz, tłuszcz spala się w mięśniach? A nie w wątrobie? Chyba coś mi się miesza. Mitochondria… Brzmi znajomo z biologii. Energia z tłuszczu. Logiczne.

  • Suchość. No tak, suchość w ustach. Ale to może być odwodnienie, nie? Trzeba pić dużo wody, zwłaszcza na treningu.
  • Ketoza. No właśnie, ketoza. To chyba jak organizm przestawia się na spalanie tłuszczu. Dieta ketogeniczna. Dużo tłuszczu, mało węglowodanów.
  • Mięśnie. Tłuszcz idzie do mięśni? I tam się spala? A co z wątrobą? Przecież tam chyba też się coś dzieje. Glukagon. Insulina. Hormony.
  • Energia. No tak, energia z tłuszczu. To chyba to, o co chodzi w odchudzaniu. Spalić ten tłuszcz.

W sumie to skomplikowane. Muszę poczytać więcej o tym. Chyba na blogu Pawła Szymczaka było coś o tym. Albo u Ani Lewandowskiej? Nie pamiętam.

Dodatkowe rzeczy: No to tętno. Chyba optymalne tętno do spalania tłuszczu to jakieś 60-70% tętna maksymalnego? Muszę sprawdzić. I pot. Dużo potu, to chyba też znaczy, że się spala. Ale to chyba bardziej woda. No i oddech. Słyszałem, że jak się ciężko oddycha, to się spala węglowodany, a jak lekko, to tłuszcz. Nie wiem, czy to prawda. Jeszcze sen. Podobno ważny dla spalania tłuszczu. Muszę się wysypiać. Minimum 8 godzin.

Z czego po kolei się chudnie?

Lista miejsc, z których ubywa tłuszczu (choć kolejność bywa kapryśna jak kot, który raz chce głaskania, a raz drapania):

  • Tłuszcz wisceralny: Ten gagatek otula narządy wewnętrzne. Wyobraź sobie go jak puchatą kołderkę dla nerek, tyle że niezbyt zdrową. Jego utrata to dobra wiadomość. Mój wujek Staszek, po odstawieniu piwa, stracił go najpierw. Teraz twierdzi, że czuje się lżej, choć żona narzeka, że nadal ciężki w usposobieniu.

  • Tłuszcz podskórny: To ten, który można uszczypnąć (choć nie róbcie tego na plaży – nieelegancko). Znajduje się pod skórą, na brzuchu, udach. Znika wolniej, niczym lód w drinku w upalny dzień. Moja znajoma Basia walczy z nim jogą, twierdząc, że to lepsze niż walka z wiatrakami, choć efekty, szczerze mówiąc, są podobne.

  • Tłuszcz śródmięśniowy: Ukrywa się w mięśniach. To jak niespodziewany gość na imprezie, którego nikt nie zapraszał. Trudno go zauważyć, ale jego obecność jest odczuwalna.

No i co ważne: nie da się schudnąć punktowo. To mit! Nie da się odchudzić tylko brzucha albo tylko jednej nogi (chyba że amputacja, ale to już inna historia). Organizm sam decyduje, skąd czerpać energię z zapasów tłuszczu. To jak z lodówką – najpierw zjadasz to, co jest z przodu, a nie od razu szukasz ogórków kiszonych z tyłu.

Dodatkowe mądrości (bo wiedzy nigdy za wiele):

  • Genetyka ma znaczenie. Niestety, niektórzy mają predyspozycje do tycia w określonych miejscach. To niesprawiedliwe, ale cóż, życie nie jest konkursem piękności (choć czasem tak wygląda).
  • Aktywność fizyczna pomaga. Nie musisz od razu biegać maratonu. Wystarczy spacer, rower, taniec z mopem podczas sprzątania. Ważne, żeby się ruszać.
  • Zdrowa dieta to podstawa. Owoce, warzywa, pełnoziarniste produkty – to twoi przyjaciele. Słodycze i fast foody – wrogowie (choć czasami można im użyć jako przekupstwa).
#Kalorie #Odchudzanie #Waga