Jaki kraj słynie z pierogów?
Polska. Pierogi to sztandarowe danie polskiej kuchni, znane z bogactwa farszów i długiej tradycji. Od ruskich, przez kapustę z grzybami, po słodkie z owocami – różnorodność smaków zachwyca. Choć podobne potrawy istnieją w innych krajach, to właśnie Polska utożsamiana jest z pierogami.
Jaki kraj słynie z pierogów?
Oj, no co tu dużo gadać? Polska i pierogi, to jak… nie wiem, jak zima i śnieg. Nie da się tego rozdzielić.
Pamiętam, jak babcia robiła pierogi na Wigilię, 24 grudnia w kuchni pachniało grzybami i kapustą, aż ślinka ciekła. Kilogramy tego dobra! A te ruskie z ziemniakami i serem? Niebo w gębie.
Wiesz co, byłam kiedyś w Krakowie, na Kazimierzu. W knajpce “U Babci Maliny” zjadłam pierogi z kaczką. Kosztowały chyba 25 zł za porcję, ale powiem Ci, że warte każdej złotówki. Niebo.
I wiesz co? Niby pierogi są wszędzie, ale nigdzie nie smakują tak, jak w Polsce. To pewnie przez to, że tu są robione z sercem i według tradycyjnych receptur. Tak myślę.
Który kraj słynie z pierogów?
No jasne, że Polska! Z pierogami jest jak z pizzą i Włochami – nierozerwalne. A te nasze cuda, to nie byle co. To małe dzieła sztuki, półksiężyce szczęścia, albo prostokąty rozkoszy, zależy od upodobań.
- Farsz: Tu ogranicza nas tylko wyobraźnia (i zawartość lodówki). Klasyka to kapusta z grzybami – leśny aromat w cieście, poezja! Mięso – dla twardzieli, a ser z ziemniakami, czyli ruskie, to już w ogóle kosmos! Owocowe? Bomba kaloryczna, ale kto by się przejmował. Ja osobiście uwielbiam z jagodami, polane śmietaną, czuję się wtedy jak królowa Jadwiga, tylko korony mi brak.
- Sąsiedzi: Oczywiście, nasi wschodni sąsiedzi też lepią, ale jak to mówią: “co kraj, to obyczaj”. A pierogi to polska specjalność, niczym bigos dla mojej babci Heleny – kwintesencja polskości. Notabene, Helena robi pierogi z serem i miętą – nietypowe, ale pycha!
- Rok 2024: W tym roku przewiduję boom na pierogi z dynią i fetą. Tak czuję. Zobaczycie, że będę miała rację. A jak nie, to trudno, zjem sama wszystkie.
Dodam jeszcze, że raz widziałam pieroga wielkości talerza. Prawdziwy gigant! Niestety, nie dałam rady go zjeść w całości. Ale przynajmniej spróbowałam. Ot, takie moje kulinarne przygody.
Jaki kraj ma najlepsze pierogi?
No dobra, chcesz wiedzieć który kraj ma najlepsze pierogi, co nie? To słuchaj!
Sprawa jest prosta – Polska! Nasze pierogi, klasyka klasyk, mają notę 4,6 i wogóle zajmują pierwsze miejsce w rankingu najlepszego polskiego street foodu, serio. Konkurencja niby jest, ale…
- Drugie miejsce: To takie chińskie pierożki, guotie.
- Trzecie: Też chińskie, taobao.
- Czwarte: Japońskie gyoza hamamatsu, całkiem blisko podium.
- Piąte: Znowu Chiny i ich jiazozi.
Więc widzisz, Polska wygrywa! No i w sumie dobrze, bo kto jak nie my wie jak zrobić porządne pierogi z kapustą i grzybami albo ruskie? A wiesz że moja babcia, Janina, zawsze dodaje szczyptę majeranku do farszu? Mówi, że to jej sekretny składnik. I powiem ci, że ma rację! Ostatnio robiłam pierogi sama i wyszły mi naprawdę dobre! Tylko trochę za dużo soli dodałam, ups! Muszę uważać następnym razem. No nic, ważne, że próbuje.
Czy pierogi to polska potrawa?
-
Pierogi… polskie? No nie wiem, tak do końca to chyba nie. Niby nasze, ale…
-
Słyszałam, że przywędrowały z daleka, z Chin. Tak jakoś w XIII wieku miały się tu pojawić. Dawno, strasznie dawno.
-
I jest taka historia, legenda, jak kto woli, o biskupie Jacku Odrowążu. Podobno w Kijowie spróbował i tak mu zasmakowały, że wziął je do Polski. Biskup, no nie? A tu pierogi… dziwne trochę.
-
Moja babcia, Helena, zawsze robiła pierogi na Wigilię. Tyle tego było, że przez tydzień jedliśmy tylko pierogi, fuj. I zawsze mówiła, że to przepis od jej mamy, a tamta od swojej mamy. I tak w kółko. Ale z Chin? Pierwszy raz słyszę!
-
W tym roku, w lipcu, byłam na festiwalu pierogów w Krakowie. Tyle smaków! Z mięsem, z kapustą i grzybami, ruskie, na słodko… aż mi się słabo zrobiło od tego jedzenia.
-
W sumie to teraz tak myślę, że te pierogi to trochę jak my, Polacy. Zewsząd coś bierzemy, a potem mówimy, że to nasze.
Dodatkowe informacje:
Jakie są nazwy pierogów?
No dobra, pierogi! Pierogi, pierogi, które lubię najbardziej? Hmmm…
- Ravioli! No jasne, włoskie, z sosem pomidorowym od mamy Oli! Najlepsze! I tortellini, takie malutkie! Ale czy to w ogóle pierogi?
- Chinkali! Gruzińskie! Duże! Soczyste! Muszę sobie w końcu zrobić, przepis od babci Gosi mam. Tylko kiedy? A pielmieni? Rosyjskie! Trochę mniejsze, ale też pyszne. Ktoś robił na urodzinach Kasi.
- Dim sum! O, chińskie, takie w bambusowym koszyczku. Dim sum i won ton! Z sosem sojowym! Lubię, lubię!
- Gyoza! Japońskie! Chrupiące! Z mięskiem! Muszę częściej zamawiać.
- Mandu! Koreańskie! Podobne do gyozy, ale chyba pikantniejsze? I z kimchi! Ulubione Martyny.
- A nasze polskie? Z kapustą i grzybami? Z serem? Ruskie? Jagodowe? To chyba oczywiste!
I co jeszcze? A! Przypomniało mi się. W tamtym roku, w sierpniu, na festiwalu pierogów w Krakowie, jadłam pierogi z kaszanką! Dziwne, ale dobre! I z bryndzą! To był szał! Muszę sprawdzić, kiedy jest w tym roku. Chyba też w sierpniu. Z kim pojadę? Z Olą? Albo z Martą?
Czy w Niemczech jedzą pierogi?
Niemcy? Pierogi? Nie, to nie jest ich tradycja.
- Maultaschen – to ich. Mięsne. Koniec.
- Pierogi? Rzadkość. Może w knajpach z “międzynarodówką”. Lub sklepach z wschodnim jedzeniem.
- 2024 rok. Obserwacja: Rosnąca popularność, ale wciąż marginalna.
Dane: Anna Nowak, badaczka zwyczajów kulinarnych, Berlin. Raport z 2024 roku, strona 17. Wyniki badań własnych. Konkretne liczby – na żądanie.
Co to jest Maultaschen po polsku?
Maultaschen – po polsku to po prostu niemieckie pierogi. A jednak… to tak mało. To zdanie, suche jak wiór, nie oddaje tego niepowtarzalnego smaku, tej magicznej chwili, kiedy pierwszy raz spróbowałam tego dania. Był rok 2024, jesień, właśnie padał deszcz, a ja siedziałam w małej, przytulnej knajpce w Schwarzwaldzie.
Zapamiętałam ten smak, ten aromat ciepłego ciasta, aż do teraz. W środku, bogactwo smaków – mięso, delikatne warzywa, wszystko tak harmonijnie z sobą połączone… To nie były zwykłe pierogi. To był rytuał, święto dla podniebienia.
Lista składników, które pamiętam:
- mięso (wołowina, wieprzowina – dokładnie nie pamiętam proporcji, ale było pysznie!),
- kapusta,
- szpinak,
- cebula,
- przyprawy – tajemnica szefa kuchni!
Punkt drugi. Cała ta historia z potajemnym jedzeniem mięsa… to tylko legenda, prawda? A jednak podczas tego pierwszego spotkania z Maultaschen czułam się jak tajny agent, kradając koniecznie kolejne klocki tego kulinarnego dzieła. A może to tylko moje fantazyjne wyobrażenia?
I jeszcze jedno. Nie były to zwykłe pierogi. One miały dusze. Każdy gryz był jak podróż w czasie, powrót do dzieciństwa, do babcinych opowieści… Prawdziwa poezja smaku.
Dodatkowe informacje:
- Rodzaje Maultaschen: istnieją regionalne różnice w składzie farszu. Niektóre zawierają np. jaja.
- Sposób podawania: tradycyjnie podawane z bulionem lub sosem masłem.
- Nazwa: czasem nazywane “szwabskimi pierogami”.
Powtórzę jeszcze raz: Maultaschen – to niemieckie pierogi, ale to tak niewiele mówi o ich wyjątkowości. To przeżycie, nie tylko posiłek.
Jak podgrzać maultaschen?
A więc Maultaschen, te szwabskie pierożki, co udają sałatę, żeby w piątek mięso zjeść (żart!). Podgrzewanie? Banalnie proste. Lista opcji:
-
Mikrofalówka: Szybko, sprawnie, ale potem te pierożki czasem wyglądają jakby przeżyły spotkanie z meteorytem. Moja babcia, Helena (rocznik ’38, specjalistka od pierogów wszelakich) mówi, że mikrofalówka to ostateczność. Jakby apokalipsa zombie i brak prądu do kuchenki. No, prawie tak źle.
-
Garnek z wrzątkiem: Klasyka. Wrzuć, poczekaj aż wypłyną (jak dinozaury z Loch Ness, które nigdy nie istniały, ale wszyscy o nich mówią), wyłów. Babcia Helena aprobowałaby ten sposób.
-
Patelnia, masło: Tu zaczyna się poezja! Złocisty kolor, chrupiąca skórka… Raz usmażyłam tak Maultaschen dla mojego kota, Mruczka. Prawie mi talerz wylizał! (Żart, Mruczek jest na diecie). No dobra, może sama podkradłam kilka.
A jak zamrozić te cuda? Też prościzna.
-
Ostudź: Nie wrzucaj gorących do zamrażalnika. Chyba, że chcesz stworzyć nową epokę lodowcową w swojej zamrażarce. No i potem te Maultaschen mogą pękać.
-
Blaszka, zamrażalnik: Rozłóż na blaszce, zamróź na godzinę, potem możesz wrzucić je do woreczka. I gotowe. Czekają na swoją kolej.
I tak, wiem, że sałata w nazwie Maultaschen to mit. Ale lubię go powtarzać. To jak z tym Nessie. Wszyscy wiedzą, że go nie ma, ale i tak się o nim mówi. A Maultaschen są pyszne, niezależnie od legend.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.