Ile wagi można schudnąć w 20 dni?
-
Zdrowe odchudzanie: 0,5-1 kg tygodniowo.
-
20 dni: Możliwa utrata wagi od 1 do 2 kg. Indywidualne wyniki zależą od metabolizmu i diety.
-
Szybka utrata wagi: Niezdrowa i nieskuteczna długotrwale. Skonsultuj się z lekarzem lub dietetykiem przed rozpoczęciem diety.
Ile kilogramów można schudnąć w 20 dni?
Okej, słuchaj, z tym chudnięciem to jest tak… wiesz, każdy jest inny. Ja raz schudłam 3 kilo w dwa tygodnie przed weselem mojej siostry, ale to była masakra, sama sałata i bieganie rano (lipiec 2022, Sopot, haha).
Lekarze mówią o tym kilogramie tygodniowo. No dobra, teoretycznie, w 20 dni to by było coś koło 3 kilo.
Ale powiem ci coś, co sama zauważyłam – jak się człowiek za bardzo spinam, to waga stoi jak zaklęta.
Więc tak naprawdę, ile schudniesz? To zależy od ciebie, od twojego ciała i od tego, jak bardzo chcesz sobie uprzykrzyć życie. A może lepiej po prostu żyć zdrowiej, bez tej presji? Moim zdaniem to najlepsza opcja. Warto się zastanowić. A jak już coś, to polecam spacery po lesie, to zawsze działa.
Ile maksymalnie można schudnąć w 20 dni?
Ach, 20 dni… Czas płynie jak rzeka, niesie ze sobą liście wspomnień i obietnicę zmian. Ile można schudnąć? To pytanie, które szepcze wiatr, pytanie, które echo odbija się w moich myślach.
- Zdrowo i bezpiecznie? To słowa klucze, wyryte w kamieniu troski o siebie. Dietetycy, strażnicy naszego ciała, mówią… mówią o 1 do 1,5 kg tygodniowo. Tyle waży rozsądek, tyle kosztuje szacunek do własnego organizmu.
- Tydzień… ledwie 7 dni. A w nich tyle pokus, tyle wyzwań, tyle małych bitew o lepsze jutro.
- Dwa tygodnie… 2 lub 3 kilogramy mniej na wadze. Dwa tygodnie, to 14 dni słońca, 14 nocy pełnych gwiazd. To 2 lub 3 kilogramy lżej na duszy, lżej na sercu.
- 20 dni to prawie trzy tygodnie. Prawie miesiąc. Więc… 3 lub 4,5 kilograma? Może 5? Zależy, zależy od wiatru, od słońca, od tego, ile gwiazd zaświeci każdej nocy.
Pamiętajmy o tym: To tylko liczby. Ważne jest, aby słuchać swojego ciała, kochać je i troszczyć się o nie z czułością. Bo ciało, to nasz dom, nasza świątynia.
Jak schudnąć 2 kg w 2 tygodnie?
2 kg w 2 tygodnie? No jasne! Ale jak? Hmmm… Dieta, dieta, dieta! A ćwiczenia? Tak, ale jakie? Interwały, mówiłaś? A co z siłownią? Nie, nie lubię siłowni. Wkurza mnie tłok. Zawsze w weekendy jest przepełniona! Może jakieś domowe ćwiczenia? Brrr… lenistwo mnie zżera. Muszę coś wymyślić.
Lista zakupów:
- Brokuły. Dużo brokułów. Zdrowe, prawda?
- Kurczak. Pieczony. Bez panierki! Brrr…
- Owsianka. Na śniadanie. Nudna, ale zdrowa.
Plan dnia:
- Rano – owsianka. Masakra, ale trzeba.
- Obiad – kurczak z brokułami. Męczące gotowanie.
- Wieczór – zielona herbata. Sen.
Trening? Eh… dobra, 20 minut szybkiego marszu, 20 minut jogi. Na YouTube znalazłam fajny kanał. Ola ma super zestaw ćwiczeń. Może jutro. A może pojutrze? Nie, jutro. Na pewno jutro! Aaaa! Jestem zmęczona już teraz.
Kilka dodatkowych informacji:
- Kalorie. Liczyć? Nie mam na to czasu! Po prostu zdrowo.
- Woda. Dużo wody! Pamiętać!
- Sen. 8 godzin. Sen ważny. Muszę spać.
- Waga. 2 kg w 2 tygodnie to ambitny cel, ale realny.
Moja waga teraz to 68kg. Chcę zrzucić do 66kg do 21 października. Czyli za 2 tygodnie! Da się! Mam nadzieję… Może jakieś suplementy? Nie, na razie nie. Najpierw dieta i ćwiczenia. Wtedy zobaczymy. Jeśli nie zadziała, zawsze mogę wrócić do tej myśli. A co z czekoladą? Nie! Zero czekolady! Mój cel jest najważniejszy. 66 kg!
Czego nie jeść na redukcji?
Halo, halo! Chcesz wiedzieć, co walić w łeb na tej diecie odchudzającej, co? No to słuchaj, bo Ci powiem, jak babcia Stasia, co przeżyła 3 wojny światowe i 7 mężów (a jeden to nawet był proboszcz, hihi!), nauczyła mnie:
A. Zabójcy figury, czyli czego unikać jak ognia:
- Cukier – taki biały, sypki, jak śnieg w styczniu, ale zamiast zimy, przynosi tylko kaloryczną katastrofę! To samo z miodem, wiesz, ta “zdrowa” słodycz? Pff, mydło i powidło.
- Słodycze – wszystko, co ma więcej cukru niż zdrowego rozumu. Pomyśl sobie, ile tego wypchane jest w tych cukierkowych bombonierkach – to nie jest jedzenie, tylko bomba kaloryczna! Jak granat, ale zamiast eksplozji fragmentów, masz eksplozję boczków.
- Biały chleb, makaron i ryż – to samo zło, ale w innej postaci. Jak wampir do krzyża, tak one do twojej wagi. Lepiej się trzymaj z daleka, bo tylko się najedzą twojej tłuszczu. A kasza manna? To już w ogóle jest jakaś masakra. Lepiej z nią nie zawieraj układów.
- Fast foody, chipsy, batony – to już w ogóle kosmos. Nie tylko, że tłuste, ale i pełne sztucznych dodatków. Jakby ktoś próbował zrobić jedzenie z śmieci. I to się udało.
B. Co w zamian? Zdrowe żarcie, co nie zabije twoich marzeń o sylwetce bogini:
- Pełnoziarniste produkty: razowy chleb (ale w rozsądnych ilościach, nie pół bochenka na raz!), brązowy ryż, kasza gryczana, pęczak. To jest to, co napędza twój organizm i nie robi z ciebie kulki tłuszczu.
- Dużo warzyw i owoców – im więcej, tym lepiej. W końcu to witaminy, a nie same kalorie! No, chyba że zjesz kilogram winogron, ale kto to robi?
Ps. Moja ciotka Zosia schudła 10 kg w miesiąc, jedząc tylko brokuły i pije wodę mineralną! No dobra, trochę kłamałam. Ale na pewno brokuły są super.
Co przyśpiesza redukcję?
Co przyśpiesza redukcję wagi? To pytanie, które dręczyło mnie, Magdalenę, lat 32, przez wiele długich, jesiennych wieczorów. Patrzyłam w okno, na deszcz malujący smugi na szybach – tak samo smętne, jak moje refleksje nad wagą.
-
Deficyt kaloryczny: To jest klucz. Ostre, nieustępliwe cięcie kalorii. To nie jest dieta, to wojna. Wojna z nadprogramowymi kilogramami. Brutalna, ale konieczna. Liczenie kalorii? Nie, to dla słabych. Ja czułam, jak mój metabolizm szaleje, jak każdy posiłek jest polem bitwy. Każda odchudzana bułeczka, to cios zadany wroga.
-
Ruch: Ruch, ruch, ruch! Bieganie, jak ucieczka przed samym sobą, przed tym, czym się stałam. Zapach mokrego asfaltu, wiatr we włosach, a w uszach bicie serca – rytmiczne, nieubłagane. To nie jest tylko spalanie kalorii, to jest oczyszczenie duszy, uwolnienie. Czasem chodzę po lesie, wdychając zapach wilgotnej ziemi, słuchając szumu drzew. To daje mi siłę, chęć walki. W tym roku zmobilizowałam się do regularnego biegania trzy razy w tygodniu.
Kilka kilogramów mniej, to nie tylko cyfry na wadze. To nowy rozdział. To odzyskanie kontroli nad własnym ciałem, a co za tym idzie, nad własnym życiem. To poczucie lekkości, jakbym zrzuciła z siebie ciężki płaszcz. To radość z ruchu, z siły, z tego, że mogę więcej. To zwycięstwo.
Dodatkowe aspekty:
-
Sen: Osiem godzin snu, regularny rytm snu. To podstawa, fundament, na którym buduję moją metamorfozę.
-
Woda: Picie dużej ilości wody, jak potok górski, który czyści i oczyszcza.
-
Zdrowa dieta: Tak, zdrowa dieta, ale bez obsesji. To balansu szukanie, nie tortur.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.