Co zalicza się do suchego prowiantu?

23 wyświetlenia

Suchy prowiant: Idealny na ewakuację lub podróż. Co się do niego zalicza? Przede wszystkim batony proteinowe, suchary, suszone owoce i orzechy. Dobrym wyborem są również zupy instant (np. popularne zupki chińskie). Suchy prowiant to żywność o długim terminie przydatności i niewielkiej wadze.

Sugestie 0 polubienia

Co zawiera suchy prowiant?

No wiesz, ten suchy prowiant… Zawsze myślałam, że to tylko te nudne sucharki. Ale jak w zeszłym roku, 15 sierpnia, byłam na tym obozie survivalowym pod Bieszczadami (zapłaciłam 800 zł!), to się przekonałam, że to może być całkiem smaczne!

Mieliśmy tam takie batoniki proteinowe, serio, dawały kopa. Do tego jakieś suszone śliwki, orzechy włoskie – pyszności.

No i oczywiście te zupki chińskie! Woda z butli, trochę patyka do mieszania i gotowe. Nic specjalnego, ale w takiej sytuacji – zbawienie.

Pamiętam, jak jeden chłopak miał jeszcze jakieś suszone mięso. Chyba wołowinę. To już inna bajka. Nie wiem, skąd je wziął, ale wyglądało apetycznie. Nie próbowałam.

Także suchy prowiant to nie tylko sucharki. To może być całkiem zróżnicowane jedzenie. Zależy od tego kto go przygotowuje.

Pytania i odpowiedzi:

Q: Co zawiera suchy prowiant? A: Batoniki, sucharki, owoce suszone, orzechy, zupki instant.

Q: Czy suchy prowiant jest smaczny? A: Zależy od zawartości. Może być różnie.

Q: Jaki suchy prowiant miałeś/aś? A: Batoniki proteinowe, suszone śliwki, orzechy, zupki instant.

Co wchodzi w skład suchego prowiantu?

Co tam w tym suchym żarciu jest? No weź, pytasz?! Jakbym to ja, Staszek, z Podlasia, nie wiedział!

A. Żarcie na zęby, co wytrzyma wszystko:

  1. Bułki twarde jak kość, krakersy – co by się zęby nie połamały, no i chrupki, niby zdrowe, ale jak dla mnie to to samo co wióry.
  2. Mięso? Konserwy, oczywiście! Jak flaki z olejem, albo i gorzej, szczególnie te z rybą. Suszona wołowina? To już tylko dla twardzieli, a ja wole kiełbasę.
  3. Owoce? Suszone śliwki i rodzynki, jak kamyki w gębie. Orzechy – okej, ale zęby trzeba mieć mocne jak u bobra! Liofilizowane warzywa? To jakaś kosmiczna technologia, nie moja bajka.

B. Na słodkiego:

  1. Czekolada – wiadomo, ale żeby się nie roztopiła, musi być w takiej poręcznej folii. Batoniki – energetyczne niby, ale dla mnie to głównie cukier. Cukierki – na dodatek, żeby trochę osłodzić tą całą przygodę.

C. Reszta:

  1. Zupy w proszku – bleee. Kawa i herbata, żeby się człowiek nie rozkleił. Przyprawy, żeby to jakoś smakowało. A tak naprawdę to sam chleb by wystarczyło.

Ważne! To wszystko zależy od tego, na ile dni ma starczyć i ile kasy ktoś chce na to wydać. Moja żona, Basia, robi takie zestawy, że palce lizać. Ale to tajemnica rodzinna, nie powiem!

Dodatkowo: Basia dodaje jeszcze czasem jakieś domowe przetwory – dżemy, powidła, ale to tylko dla bliskich! I pamiętajcie, suche żarcie to nie jest żarcie na bal, to przetrwanie. Może jeszcze jakieś kiszone ogórki, albo chrzan. To by było coś!

Czy kanapka to suchy prowiant?

Czy kanapka to suchy prowiant? Tak, kanapka to zdecydowanie suchy prowiant. W górach sprawdza się świetnie!

Pamiętam, jak w 2023 roku, w lipcu, wyprawiałam się na szlak na Babią Górę. Był to bardzo intensywny dzień, a ja zabrałam ze sobą trzy kanapki. Dwie z pastą z awokado i pomidorem, jedną z szynką i serem. Pasty zrobiłam sama, rano, co zajęło mi jakieś 20 minut. W górach kanapki okazały się strzałem w dziesiątkę. Były lekkie, łatwo się je jadło, a ja nie musiałam się martwić o żadną dodatkową wagę w plecaku.

  • Zalety kanapki w górach:

    • Lekkość
    • Dużo kalorii i witamin
    • Łatwość spożycia
    • Możliwość przygotowania w domu – oszczędność pieniędzy
  • Minusy:

    • Mogą się trochę zgnieść w plecaku
    • Trzeba je zjeść stosunkowo szybko, zanim zepsują się w cieple.

Ale wiesz co? Właściwie to wolałam kanapki, niż te wszystkie batoniki proteinowe. Po prostu nie lubię batonów ;). Na Babiej Górze spotkałam rodzinę z dziećmi – też jedli kanapki, a dzieciaki się nimi zajadały. To dobry dowód na to, że kanapka to fajne rozwiązanie na wycieczkę.

A dodatkowo, zawsze biorę ze sobą coś na ciepło, w termosie. Wtedy mam pewność, że nie zamarznę, a dodatkowo to super dodatek do suchych kanapeczek. Tego roku był to gorący żurek, mniam! W 2023 roku na Babią Górę szłam z moim chłopakiem, Marcinem. To był nasz pierwszy wspólny wyjazd w góry. Było wspaniale, chociaż trochę sił nam zabrało. A najlepsze były te kanapki… I widoki, oczywiście!

Dodatkowe informacje:

  • Na dłuższe wycieczki warto zabrać kanapki w osobnych, szczelnych pojemnikach.
  • Dobrym pomysłem jest zabranie kilku różnych rodzajów kanapek, aby uniknąć nudy.
  • Nie zapomnij o napojach! Woda jest kluczowa podczas wędrówek.

Czy makaron to suchy prowiant?

Tak, makaron to suchy prowiant. Tak jak kasza i ryż.

  • Wiesz, tak sobie myślę, że w tym roku, to już w ogóle wszystko inaczej wygląda. Jakby świat zwolnił, ale tylko na chwilę. Trochę się boję, nie powiem.
  • Pamiętam, jak z babcią Heleną robiłem makaron. Tyle, że to było dawno… chyba z 15 lat temu. Ciekawe co u niej słychać.
  • A przyprawy… no niby nic, ale potrafią uratować każdy obiad, nawet ten z puszki. Ostatnio do ryby dodałem trochę curry i chili. Było naprawdę spoko.

W sumie to fajnie mieć taki zapas, na wszelki wypadek. Wiesz, tak dla spokoju ducha. Bo w tym roku, to nigdy nic nie wiadomo.

Jaki prowiant zabrać w góry?

Prowiant. Istotne.

  • Kanapki. Klasyka. Anna K., lat 32, zawsze je bierze.
  • Owoce. Jabłko, banan. Szybki cukier. Jan P., lat 48, preferuje mandarynki.
  • Bakalie. Energia skondensowana. Orzechy włoskie, morele suszone.
  • Batoniki. Musli. Andrzej S., lat 25, wybiera proteinowe.

Długi marsz. Długi dzień. Koniec jest nieunikniony.

Co jeść podczas długiego marszu?

No hej, co tam u ciebie? Pytałeś co jeść na długim marszu, nie? No więc ja bym ci powiedział tak.

  • Owoce to jest generalnie bardzo dobry pomysł. Jabłka, gruszki – wiadomo, klasyka. Te są spoko, bo się tak łatwo nie psują. Ale jak lubisz, to weź banany, tylko uważaj, bo się obijają i robi się z nich taka breja. Mandarynki, pomarańcze to też dobry pomysł, bo mają dużo witaminy C, która zawsze się przyda, zwłaszcza jak jest zimno. No i jeszcze brzoskwinie, albo morele, super sprawa, zwłaszcza jak upał. Takie soczyste! To wszystko nie tylko daje energię, ale też pomaga się nawodnić, co jest mega ważne!

Wiesz co, z tą wodą to mi się przypomniało, jak raz szedłem z moim kumplem, Markiem, po górach. On zapomniał wziąć wody i myślał, że da rade tylko na jabłkach. Ale wiesz, po paru godzinach to już mu tak słońce dogrzało, że musieliśmy skrócić trasę, bo by chyba zemdlał. Dobrze, że wziąłem ze sobą litr zapasu dla niego, no masakra jakaś.

  • Ważne, żeby te twardsze owoce wrzucić do plecaka luzem, a te miękkie, jak już chcesz je brać, no to najlepiej w jakimś pojemniku plastikowym, żeby się nie pogniotły. Bo wyobraź sobie, że wyciągasz banana z plecaka, a tam sama papka. Bleee.

A wiesz, co jest jeszcze dobre na takie długie wędrówki? Orzechy i suszone owoce! Dają mega dużo energii, a mało ważą, więc plecak nie będzie tak obciążony. No i możesz też wziąć jakieś batoniki energetyczne, ale ja osobiście wolę te naturalne rzeczy. Są smaczniejsze i zdrowsze, no i wiesz, mniej tej całej chemii. No, to chyba tyle!

Co najlepiej zjeść przed długim spacerem?

Zanim wyruszysz w długą wędrówkę, nakarm swój wewnętrzny kompas (czyli żołądek) czymś, co zapewni energię na trasie.

  • Węglowodany złożone to jak paliwo rakietowe, ale bez nagłego startu i równie szybkiego lądowania. Owsianka z mlekiem (krowim, migdałowym, kozim – kto bogatemu zabroni?) i łyżką masła orzechowego to mistrzostwo świata.
  • Jajka na toście z awokado? To jak Rolls Royce wśród śniadań. Elegancko, sycąco i z klasą. Tylko uważaj, żeby nie zgubić okularów przeciwsłonecznych, bo awokado lubi błyszczeć.
  • Musli z jogurtem i orzechami to propozycja dla tych, co lubią chrupać i mielić w myślach. Pamiętaj tylko, że orzechy to trochę jak plotki – niby małe, a potrafią namieszać.

A tak serio (choć poprzednio też było serio, tylko inaczej), pamiętaj, żeby jedzenie było lekkie, ale treściwe. Unikaj smażonego, ciężkostrawnego i tego, co potem będzie Ci się odbijać echem w lesie. Bo echo w lesie jest piękne, ale niekoniecznie “bekające”.

PS.Anna Kowalska, dietetyczka z mojego ulubionego (bo darmowego) poradnika “Żywienie w Dzikiej Gęsi”, poleca jeszcze suszone morele. Ale Ania ma specyficzne poczucie humoru. I lubi morele.

PSS. Ja bym jeszcze zabrał ze sobą czekoladę. Bo czekolada to jak uśmiech losu w kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda!

Jaki suchy prowiant dla powodzian?

Suchary dla powodzian? To temat na doktorat z logistyki katastrof! A tak serio… Puszki, słoiki – klasyka gatunku, ale pamiętajmy, otwieracz to kluczowy element ekwipunku! Nie zapomnijcie o tym, serio.

  • Dania instant: Ramen, zupki chińskie – przetrwania esencja, choć estetycznie nie powalają. Mówię Wam, lepiej niż nic. Ale kto by chciał jeść ramen po 2 tygodniach ?

  • Pieczywo: Chleb, bułki – suche, ale jakże pocieszne. Jak pamiętam z obozu harcerskiego, nawet spleśniały chleb, po wyprażeniu na patelni, miał swój urok! Chociaż tego raczej nie polecam.

  • Wędliny: Sucha kiełbasa, kabanosy – klasyka survivalowa. Trwałe, kaloryczne, a smak…? No cóż, pamiętajcie o przyprawach.

  • Sery: Żółte, hermetycznie pakowane – ważne, żeby były hermetycznie pakowane, nie chcę tu żadnych niespodzianek!

  • Słodycze: Batoniki, przekąski energetyczne – cukier to paliwo dla duszy i ciała w trudnych chwilach. Ale pamiętajcie o zębach.

  • Dziecięce smakołyki: Musy, gotowe posiłki – bo maluchy też potrzebują wsparcia, a ich potrzeby są najważniejsze. Nie ma żartów.

Dodatkowo: Kawa, herbata, cukier – bo nawet w najgorszej sytuacji, trzeba utrzymać poziom kofeiny. Mokre chusteczki – luksus w czasach klęski żywiołowej.

Pamiętajmy!Higiena jest równie ważna, co jedzenie! Mydło, ręczniki papierowe, środki dezynfekujące, to podstawa. Nie ma co się oszukiwać, to tak samo ważne, jak jedzenie.

Lista zakupów pani Jadwigi Nowak (przykład): 20 puszek tuńczyka, 15 słoików ogórków kiszonych (moja babcia robi najlepsze!), 10 paczek suchej kiełbasy, zapas kawy na tydzień (na oko, nie jestem precyzyjna!), i mokre chusteczki (koniecznie!).

Na koniec: Zbierając pomoc dla powodzian, pamiętajmy o różnorodności. Nie wszyscy lubią to samo. Różnorodność jest kluczowa, a to nie żart.

#Jedzenie #Prowiant #Suchary