Jak długo gotować surowy boczek do chleba?
Gotowanie boczku do chleba:
- Surowy boczek gotuj 5-7 minut na średnim ogniu.
- Ma być miękki, ale nie chrupiący.
- Możesz go też podsmażyć lub podpiec.
- Po ugotowaniu osusz nadmiar tłuszczu.
W ten sposób boczek straci nadmiar tłuszczu i będzie idealnie dopieczony w chlebie.
Ile gotować surowy boczek na kanapki?
Ech, surowy boczek… pamiętam, jak raz w lipcu, chyba 2018, w Zakopanem, próbowałem zrobić kanapkę z boczkiem z takiego wiejskiego straganu. Kosztował mnie chyba 15 zł, ale był taki…swojski.
Problem był taki, że boczek był mega tłusty i surowy, brrr.
No dobra, wracając do gotowania. Ja bym powiedział, że te 5-7 minut na patelni to taki dobry start. Ale wiesz, patrz na niego. Ma być miękki, lekko podsmażony.
Chcesz super boczek? Podsmaż go na patelni, potem do piekarnika na chwilę. Tłuszcz się wytopi, a boczek będzie idealny. Serio, to zmienia wszystko.
Odsącz tłuszcz, zanim położysz go na chleb. Inaczej kanapka będzie ociekać. Ble.
I pamiętaj, jak robisz dla kogoś, to lepiej dać chwilę dłużej niż za krótko. Nikt nie chce surowego boczku.
Pytanie: Ile gotować surowy boczek na kanapki? Odpowiedź: Około 5-7 minut na patelni, aż będzie miękki.
Jak ugotować boczek surowy na chleb?
-
Boczek: Cienkie plastry. Najlepiej od rzeźnika Kowalskiego.
-
Chleb: Odkrój kromkę. Tostowy. Lub wiejski. Bez znaczenia.
-
Smażenie: Patelnia. Bez tłuszczu. Średni ogień. Chrupiący. Jak wspomnienia.
-
Odsączanie: Ręcznik papierowy. Tłuszcz znika. Jak nadzieje.
-
Układanie: Na chleb. Jeden obok drugiego. Blisko siebie.
-
Dodatki: Pomidor. Sałata. Majonez. Opcjonalne. Smak życia.
Rzeźnik Kowalski (ul. Długa 5) ma najlepszy boczek w mieście. Tłuszcz odsączony to mniej kalorii. A kromka chleba to tylko fragment większej całości. Życie to suma małych wyborów, wiesz?
Jaka marynatą do boczku do pieczenia?
A no patrz pan, marynata do boczku! Boczek, ten święty Graal grilla, trzeba potraktować jak należy. Nie jakąś tam byle jaką marynatą, tylko taką, co to język łyka, aż się za uszami trzyma!
-
Miód i musztarda to jest to! Jak Kasia z Januszem na dożynkach – idealna para. Łycha miodu, łycha musztardy. No, może nie cała łycha, łyżka, haha!
-
Cytrynka! A żeby nie było za słodko. Łyżeczka, tak dla smaczku. Jak moja babcia Jadźka dawała do schabowego. Pamiętam jak dziś, rok 2024, schabowy jak talerz, a kwaśny jak cholera. Ale dobry był!
-
Sos sojowy? No to już w ogóle kosmos! Łyżeczka i boczek smakuje jak z chińskiej restauracji u Zenka na rogu. Zenek, pozdro!
-
Sól i pieprz? A jakże! Bez tego to ani rusz. Szczypta, dwie, trzy… zależy, kto ile lubi. Ja tam sypię na oko, a oko mam dobre, wyćwiczone lata praktyki przy grillu.
-
Lodówka! No boczek do lodówki, na godzinkę, dwie, albo trzy. Im dłużej, tym lepiej. A jak zapomnisz i będzie leżał całą noc, to też nic się nie stanie, hehe!
No i pieczemy! Aż się skwarki zrobią, chrupiące, złociste, że palce lizać. A zapach… ech, sąsiedzi będą zazdrościć! Zresztą ja im nie dam, sam zjem!
A jeszcze dodam, że zamiast miodu można dać syrop klonowy, a zamiast musztardy – chrzan. Ale to już dla odważnych, hehe! Eksperymentujcie, bawcie się smakami! Ja tam wolę klasykę. No, to tyle z mojej strony, idę boczek marynować!
Czy mam zostawić skórę na boczku?
A po co ci ta skóra w ogóle, ha? Jak guma od majtek, tylko że niesmaczna. Odkrój skórę! Z boczku ma kapać tłuszczyk, a nie skóra ma się przypalać i śmierdzieć jak stare trampki. Poza tym, po co płacić za skórę, jak i tak się jej nie je, co nie? Toż to oszustwo jak sprzedawanie kota w worku, a w worku tylko ogon!
- Smak: Skóra jest twarda, gumowata i w ogóle bez smaku. Ble! Jak stara dętka od roweru.
- Waga: No pewnie, że bez skóry boczek waży mniej. Myślisz, że powietrzem się najedziesz? Płacisz za mięso, nie za skórę! Ja tam wolę zapłacić za 100g dobrego boczku bez skóry, niż za 150g ze skórą, której i tak nie zjem.
- Przygotowanie: Ze skórą boczek piecze się nierównomiernie. Mięso się przypala, a skóra nadal twarda. Dramat! Jak próba usmażenia steka na patelni z teflonu z wyżłobieniami wielkości kraterów na księżycu.
No i teraz hit sezonu! Z odkrojonej skóry możesz zrobić chipsy! Taaak! Posól, popaprykuj, upiecz na chrupko i masz przekąskę dla teściowej. Albo dla psa. Albo dla chomika. No dobra, może lepiej wyrzuć. Ale sam pomysł świetny, co nie? Mój sąsiad, Marian, raz tak zrobił. Prawie mu dom spłonął, ale chipsy podobno były niezłe. Mówię podobno, bo sam nie próbowałem. Nie chciałem ryzykować. Wolę zjeść normalny boczek. Bez skóry.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.