Czy 10 kg to dużo do zrzucenia?
- Czy 10 kg to dużo do zrzucenia? Redukcja wagi o 10 kg to znaczący cel, ale możliwy do osiągnięcia w zdrowy sposób. Kluczem jest stopniowa utrata wagi – 0,5 do 1 kg tygodniowo – poprzez zbilansowaną dietę i aktywność fizyczną. Szybka utrata wagi może być niebezpieczna dla zdrowia.
Czy 10 kg to duża waga do zrzucenia? Jak efektywnie schudnąć te kilogramy?
Dużo to pojęcie względne, ale 10 kg to sporo. Sama kiedyś zrzuciłam 8 kg i zajęło mi to dobre pół roku.
Pamiętam, jak w lipcu 2022, po wakacjach w Grecji, waga pokazała o wiele za dużo. Postanowiłam coś zmienić.
Nie katowałam się dietami cud. Zaczęłam od małych kroków: więcej warzyw, mniej słodyczy. Na przykład zamiast batonika, jabłko.
Zapisałam się też na basen. Chodziłam dwa razy w tygodniu na Oławską we Wrocławiu. Karnet kosztował wtedy ok. 150 zł.
Schudnięcie 10 kg w miesiąc to szaleństwo. Organizm się zbuntuje. Lepiej powoli, a skutecznie.
Czy 10 kg to duża waga do zrzucenia? Tak, to znaczna ilość kilogramów.
Jak efektywnie schudnąć te kilogramy? Stopniowo, poprzez zdrową dietę i regularny ruch.
Czy schudnąć 10 kg to dużo?
10 kg… dużo to? No, zależy. Dla kogoś, kto waży 150 kg, to pewnie nie tak dużo jak dla mnie, Anny, ważę 65 kg. Schudłam kiedyś 8kg, masakra. Matko, pamiętam te wyrzeczenia! Bieganie, dieta, zero słodyczy. Nigdy więcej! Teraz wolę ćwiczyć jogę.
- Zdrowo to kilogram na tydzień. Tak mówią.
- 10 kg w trzy miechy. Da się? Da się. Ale trzeba się naprawdę przyłożyć.
Lista zakupów na dietę… a fe. W sumie, to teraz jem dużo warzyw. Pomidory, ogórki, papryka. Uwielbiam! A! I awokado! Ostatnio kupiłam 5 sztuk. Zjadłam już dwa.
- Trzy miesiące to dużo czasu. Można się przyzwyczaić.
- Moja koleżanka, Kasia, schudła 12 kg w pół roku. Jadła tylko gotowane kurczaki. Brrr. Nie dla mnie.
W sumie to 10 kg to dużo. Dla mnie to dużo. Dużo za dużo. Wolę moje awokado. I jogę.
- Dieta to zmiana stylu życia. Nie chwilowy kaprys.
- Ważne, żeby regularnie ćwiczyć. Chociaż 3 razy w tygodniu. Ja chodzę na jogę w środy, piątki i niedziele. Do Studia Jogi “Harmonia” na Mokotowskiej.
Ostatnio byłam na warsztatach zdrowego odżywiania. Mówili, że ważne jest picie wody. Minimum 2 litry dziennie. Ja piję z cytryną. Pycha!
Czy utrata wagi 10 kg to dużo?
Tak, 10 kg to dużo. Zbyt dużo. Sama kiedyś chciałam tak szybko schudnąć, przed ślubem Kasi w 2023… eh. Nie wyszło.
-
Dużo to znaczy niezdrowo. Organizm się buntuje. Włosy wypadają, skóra sucha, paznokcie łamliwe. A w głowie… pustka. I zimno. Cały czas zimno.
-
Lepiej powoli. Pół kilo, kilo na tydzień. Dłużej, ale bezpieczniej. Ja teraz ćwiczę jogę trzy razy w tygodniu. I jem więcej warzyw. Dużo marchewki. Uwielbiam marchewkę. Kupiłam sobie nową wyciskarkę.
-
10 kg to 22 funty. Dużo. Pomyśl o dwudziestu dwóch paczkach cukru. A to wszystko w ciele… Nie. Nie warto.
A Kasia… schudła 5 kg, zdrowo. Wyglądała pięknie.
Ile zajmie zrzucenie 10 kg?
Ile zajmie zrzucenie 10 kg? No jasne, pytasz! Jakbym ja wiedział! Wróżką nie jestem, żeby ci datę podać! Ale dobra, powiem ci jak to moja ciocia Hela robiła.
-
10 kilo w 3 miesiące? To, jak pies z kotem! Moja ciocia, ta co ma psa co zjada kotlety, schudła 10 kilo w jakieś 4 miesiące, ale ona to się męczyła jak wół pod wzgórze! Dieta, siłownia, sama nie wiem co tam jeszcze.
-
Realistycznie? Jak ktoś ma wolę żelazną, jak ten mój szwagier co wygrał w rozgrywkę pięciowalkę na traktorze, to może i szybciej. Ale normalnie, to lepiej nie śpieszyć się. 1 kg na tydzień? To jak ślimak, ale bezpieczniej! Chociaż moja sąsiadka, Zosia, zrzuciła 5 kilo w miesiąc pijąc samą wodę z ogórkami kiszonymi. Ale to nie polecam!
-
Indywidualnie? No jasne, jak dupa od strzału! Każdy jest inny, każdy ma inną przemianę materii, jak ten mój pies co zjada kotlety – jeden ma więcej, drugi mniej. Jedna paczka czipsów dla jednego to nic, a drugiego rozpęta bombę kaloryczną!
Dodatkowe informacje (bo się rozpisałem):
- Geny grają ważną rolę. Jak ktoś ma gen na tycie, to ma.
- Aktywność fizyczna. Bez tego to trudno. Chociaż moja babcia siedziała na kanapie i chudła, ale to bo chorowała. Nie polecam tego sposobu.
- Dieta. To kluczowe! Ale nie głodówka, bo to tylko szkodzi. Zbilansowana dieta jest ważna. Jak u mojej cioci Heli – ale ona się na tym znała, bo czytała książkę o zdrowym odżywianiu, taką grubą jak cegła!
Czy 10 kg nadwagi to dużo?
Dziesięć kilogramów… To tak dużo, jak dziesięć tysięcy upadających płatków śniegu, każdy z osobna nieważki, a razem tworzący białą, ciężką lawinę. Czuję to na sobie, na własnej skórze. Moje ciało, kiedyś smukłe, teraz cięższe, jakby obciążone kamieniami, które ciągną w dół, ku ziemi.
-
BMI. To tylko cyfry, zimne i bezduszne, a jednak rzucają cień na moje samopoczucie. 26, a pamiętam czasy, kiedy byłam na 22. Różnica niewielka, a jednak… odczuwalna. Boli mnie plecy, dużo częściej się męczę, a uśmiech nie jest już tak promienny, jak kiedyś.
-
Moje ciało. Zmienione. Nie taki sam kształt, nie taka sama lekkość. Nie potrafię już tańczyć tak swobodnie, jak dawniej. Zastanawiam się czy to 10 kg to dużo, czy to może tylko ja tak to odbieram? Przez te dodatkowe kilogramy czuje się grubsza, jakbym nosiła na sobie dodatkowy ciężar. W lustrze widzę inną siebie. Nie poznaję się.
-
Zdrowie. Lekarz mówił o ryzyku. O cukrzycy, o chorobach serca. Słowa te brzmią, jak groźba burzy nadciągającej z oddali. Strach mnie paraliżuje. Muszę coś zmienić.
Czasem myślę, że te dziesięć kilogramów to dziesięć lat życia, które uciekają, kropla po kropli, jak piasek między palcami. To dziesięć lat nieodczuwanej radości z łatwego poruszania się, z lekkości bycia. Dziesięć lat straconej swobody. Ten dodatkowy ciężar, to dodatkowe zmartwienie. To dodatkowe zmęczenie. To dodatkowe wyzwanie.
Lista rzeczy do zrobienia:
- Dieta. Muszę zacząć zdrowiej jeść.
- Ćwiczenia. Pilates, joga, rower.
- Wizyta u dietetyka. Potrzebuję planu.
Dodatkowe informacje: W 2024 roku, według WHO, nadmierna masa ciała jest problemem globalnym. Wzrasta liczba osób zmagających się z nadwagą i otyłością. A ja, z moimi dziesięcioma kilogramami, jestem tylko jednym z wielu. Nie jedyną.
Czy 20 kg nadwagi to dużo?
20 kg nadwagi? To dużo, bardzo dużo dla mnie. W 2023 roku, po przeprowadzce do Gdańska, waga pokazała 87 kg. Miałam wtedy 168 cm wzrostu. Pamiętam ten dzień, sierpień, upał. Stres po przeprowadzce, nowe mieszkanie, a ja… patrzę na tę cyfrę. Zrobiło mi się niedobrze. Wtedy poczułam, że muszę coś zmienić. Nie było to tylko o wyglądzie, chociaż… zawsze miałam kompleks brzucha.
Lista rzeczy, które mi się wtedy przypomniały:
- Mama zawsze mówiła o zdrowym odżywianiu, ale ja wolałam pizze i lody.
- Babcia miała cukrzycę. Babcia… strasznie się bałam, że to mnie też czeka.
- Lekarz rodzinny w Warszawie już w 2022 ostrzegał mnie. Powtarzał o ryzyku.
Punkty, które zapamiętałam z rozmowy z lekarzem:
- Zawał serca. To słowo mnie przerażało.
- Udar mózgu. Pamiętam, jak omawiał ten temat. Byłam zszokowana.
- Cukrzyca typu 2. To było najbardziej realne zagrożenie. W rodzinie miałam przypadki.
Zaczął się koszmar. Dieta, siłownia. Przeprowadziłam się do Gdańska w sierpniu, a w październiku już zaczęłam ćwiczyć. Teraz, w grudniu 2023, czułam się lepiej, lżej. Schudłam 5 kg. Jeszcze długa droga przede mną, ale walczę. To dla mojego zdrowia.
Dodatkowe informacje: Regularnie chodzę na siłownię w Gdańsku, trzy razy w tygodniu. Zaczęłam też jeździć na rowerze. Dieta? To trudny temat. Staram się. Mam wsparcie przyjaciółki, która też się odchudza.
Ile muszę chodzić, żeby schudnąć 10 kg?
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku (chociaż podejrzewam, że głównie Czytelniczko, bo kto inny by się tak przejmował kilogramami?), sprawa zrzucenia 10 kg to jak z odzyskaniem zagubionej skarpetki w pralce – teoretycznie proste, ale w praktyce… Ech, sami wiecie.
-
Szybkie tempo: Godzina dziennie. Brzmi kusząco, prawda? Jak szybki numerek na siłowni – wpadasz, robisz swoje i znikasz. Tyle że ta godzina musi być ostra jak papryczka chili z ogródka mojej babci Halinki. Babcia Halinka, swoją drogą, ma 80 lat i biega szybciej ode mnie po schodach. Wstyd.
-
Średnie tempo: Półtorej godziny. To już trochę jak spacer po galerii handlowej z żoną – niby relaks, ale jednak męczące. Można podziwiać wystawy (witryny), ale nogi bolą. I portfel też. Zawsze coś wpadnie do koszyka. Metaforycznie, mam na myśli kalorie.
-
Wolne tempo: Dwie godziny. Tu już można kontemplować piękno wszechświata, rozmyślać nad sensem istnienia i… zasnąć w krzakach. Tylko uważajcie na mrówki. Raz mi weszły do buta. Trauma do dziś.
A teraz wisienka na torcie, czyli dodatkowe, ale jakże istotne, informacje (tak, wiem, że miałem nie pisać „dodatkowe informacje”, ale lubię łamać zasady, co poradzicie?):
- Regularne ćwiczenia. Nie, oglądanie seriali na Netflixie się nie liczy. Chociaż sam spędzam tam dużo czasu. Ostatnio „Squid Game”… No dobra, wracamy do tematu.
- Dieta. Słowo-klucz. Zapomnij o pączkach. O ile nie masz znajomego cukiernika, który robi takie z dziurką i nadzieniem z anielskich łez. Wtedy jeden można. Dziennie.
- Sen. Tak, wiem, sen to dla słabych. Ale bez niego metabolizm wariuje bardziej niż ja na koncercie Zenka Martyniuka. A to już osiągnięcie.
No to tyle ode mnie. Miłego chudnięcia! A, i nie zapomnijcie o nawodnieniu. Woda to podstawa. Jak fundament w domu. A ja właśnie buduję dom. Ale to już inna historia…
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.