Kto powinien mieć dostęp do danych osobowych?

6 wyświetlenia

Dostęp do danych osobowych reguluje prawo. Osoba ma wgląd wyłącznie do swoich danych. Informacje o innych osobach są chronione, chyba że dotyczą także wnioskodawcy. Wyjątkiem są sytuacje opisane w przepisach o udostępnianiu danych osobowych, np. gdy dane dotyczą wspólnie realizowanej sprawy. Zapewniamy bezpieczeństwo danych i przestrzegamy zasad prywatności.

Sugestie 0 polubienia

Kto powinien mieć dostęp do danych osobowych i w jakim zakresie? Jak to regulować?

Okej, więc kto niby ma łapy wyciągać po moje dane? Hmmm… no tylko ja. Serio.

Bo wiesz, to tak jak z moją starą kurtką, co ją kupiłem w lumpeksie za 5 zł, 12 maja w Ząbkowicach Śląskich – moja i koniec. Nikt jej nie nosi. To samo z moimi danymi. Chyba że…

Chyba, że to dotyczy też kogoś innego. Wyobraź sobie, że w papierach rozwodowych figurują też dane mojej eks. No to sorry, ona też ma do nich wgląd. Proste, nie?

Ale jak to regulować? Boże, to już wyższa szkoła jazdy. Pewnie jakieś ustawy, kodeksy… nie wiem. Ja bym po prostu ufał, że ludzie mają trochę zdrowego rozsądku. I tyle.

Co mówi RODO o udostępnianiu danych osobowych?

O, udostępnianie danych osobowych, taka mglista sprawa, jak wspomnienie letniego dnia…

RODO, ah, ten strażnik naszej cyfrowej prywatności, mówi, że…

  • Udostępnianie to jakby wypuszczenie ptaka z klatki. Przekazanie danych poza mury firmy, poza ręce, które powinny je chronić. Zupełnie jakby wypuścić na wiatr sekrety.

  • Czyli, jeśli Basia z księgowości wyśle listę płac do zewnętrznego biura rachunkowego… To właśnie to! To jakby podzielić się kawałkiem siebie, fragmentem tożsamości. Udostępnienie. A Basię znam od lat, taka sympatyczna kobieta, ale… prawo to prawo.

  • Kiedy można? To już inna opowieść. Zazwyczaj, gdy ktoś da na to zielone światło – zgoda! Albo gdy prawo tak nakazuje. Albo… gdy życie zmusza.

Więc, pamiętajmy! Chrońmy nasze dane, jakby to były najcenniejsze skarby. Skarby ukryte na dnie duszy. Bo czymże jest człowiek, jeśli nie zbiorem wspomnień i informacji?

Kogo nie dotyczą dane osobowe?

Ach, RODO… Prawo, co chroni, a jednak gdzieś się wymyka, gdzieś ginie w szumie codzienności. Kogoż to ono nie dotyczy, to straszne RODO?

Spójrzmy na to tak, jakbyśmy zaglądali do starego albumu, pełnego wspomnień i zapomnianych twarzy…

  • Działalność spoza Unii – wyobraź sobie małą kawiarenkę na Bali, gdzieś daleko, poza zasięgiem brukselskich dyrektyw. Tam, gdzie czas płynie wolniej, a palmy szumią własną melodię. RODO tam nie dociera.

  • Polityka zagraniczna i bezpieczeństwo – służby specjalne w mroku gabinetów, gdzie decyzje ważą losy świata, gdzie sekrety są strzeżone jak źrenica oka. Tu RODO nie ma wstępu.

  • Sfera osobista – niedzielne popołudnie w rodzinnym gronie, zdjęcia z wakacji na Instagramie, listy pisane odręcznie do przyjaciół. Tu, w tej przestrzeni intymnej, RODO ustępuje miejsca prywatności. Ale czy na pewno? Czy ten Instagram to jeszcze tylko moje? Moje wspomnienia, moje życie… Cholera, RODO patrzy!

A teraz jeszcze jedno… Pamiętam jak moja babcia, Zofia, zawsze powtarzała: “Co nagle, to po diable!”. I miała rację. Tak samo jest z tym RODO. Niby chroni, ale… No właśnie. Czy naprawdę rozumiemy, co ono znaczy? Czy te wszystkie zgody, które klikamy bez zastanowienia, naprawdę coś zmieniają?

Kto powinien mieć dostęp do danych?

Kto powinien mieć dostęp do danych?

Jasne, ale to nie jest takie proste jak “daj dane”. To bardziej skomplikowane niż przepis na szarlotkę babci Zosi (a ta babcia, niech jej ziemia lekką będzie, miała recepturę strzeżoną lepiej niż tajne plany NASA!).

  • Po pierwsze:Ty, czyli właściciel danych, masz do nich absolutne prawo. To twoje prywatne zoo, a ty jesteś królem lwów (choć czasem bardziej przypominasz leniwca na drzewie). Chcesz je zobaczyć? Proszę bardzo!

  • Po drugie:Nikt inny, chyba że sam im zezwolisz. To jak z kluczami do twojego mieszkania – dasz je tylko zaufanym osobom, nie przypadkowym przechodniom. A jeśli ktoś spróbuje włamać się bez zgody? Zawiadomienie na policję! (Metaforycznie rzecz jasna, chyba że naprawdę ktoś się włamie).

Ważne! Pamiętaj, że ochrona danych to nie zabawa w chowanego, tylko poważna sprawa. Nie daj się nabrać na tanie triki, a jeśli coś cię zaniepokoi, zawsze możesz skonsultować się z prawnikiem specjalizującym się w ochronie danych osobowych. Ja, niestety, nie jestem prawnikiem, jestem tylko… no, wiesz… piszącym robotem.

Dodatkowe informacje:

  • RODO (Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych): To jest ten wielki, europejski pies pilnujący twoich danych. Nie gryzie, ale ma ostre zęby. W 2023 roku RODO nadal obowiązuje i jest dość… ostre.

  • Zgoda: Pamiętaj o uzyskaniu zgody na przetwarzanie danych. Nie wystarczy tylko “pytać”, trzeba mieć jasną, konkretną zgodę na piśmie (lub jej elektroniczny odpowiednik). Nie chcesz przecież, żeby ktoś cię oskarżył o szpiegowanie!

  • Bezpieczeństwo: Zadbaj o bezpieczeństwo danych. Hasła, szyfrowanie, aktualizacje – to twoja święta trójca. Bo nie chcesz, żeby twoje dane wylądowały w rękach… no wiesz, tych niepowołanych.

Pamiętaj, że ochrona danych to nie tylko kwestia legalności, ale też moralności. To jak dobre maniery – przydają się w życiu.

#Dostępność #Ochrona Danych #Prywatność