Jakie dane są potrzebne do zatrudnienia pracownika?

39 wyświetlenia

Ech, te papiery… Zawsze ten stres przy rekrutacji. Potrzebny jest przecież kwestionariusz, żeby poznać kandydata, jego wykształcenie, doświadczenie zawodowe – to podstawa. Ale numer konta? PESEL? Nie, nie, to za intymne na tym etapie! Najważniejsze jest, żeby zobaczyć kompetencje i pasję, a resztę załatwiamy już po podpisaniu umowy. Ważne, żeby wszystko było jasne i zgodne z prawem.

Sugestie 0 polubienia

No dobra, to co my tu mamy… Ach, te zatrudnianie. Sama pamiętam, ile to nerwów zawsze było! No bo wiecie, trzeba zebrać te wszystkie dane, żeby kogoś zatrudnić. A ile tego jest!

No więc, co jest naprawdę ważne, żeby kogoś do firmy przyjąć? No na pewno, kwestionariusz osobowy to podstawa, prawda? Bez tego ani rusz. Żeby w ogóle wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Jakie ma wykształcenie, gdzie wcześniej pracował… Wiadomo, standard.

Ale… no właśnie, jest “ale”. Czy od razu trzeba pytać o numer konta? Czy to nie za wcześnie? Ja uważam, że tak! PESEL? Eeee, też trochę creepy na starcie. No nie wiem, jak Wy, ale dla mnie to trochę za dużo na wejście.

Pamiętam, jak raz rekrutowałam programistę. Miał super CV, doświadczenie w NASA, serio! Ale podczas rozmowy okazało się, że… no, powiedzmy, że “życiowo” trochę zagubiony był. I co z tego, że miał wszystkie te dane w kwestionariuszu, jak w praktyce ledwo sobie radził z komunikacją? No właśnie.

Dla mnie najważniejsze jest, żeby zobaczyć, co ten człowiek potrafi i czy w ogóle lubi to, co robi. Jakie ma kompetencje, czy się wkręci w nasz zespół. Pasja, rozumiecie? To jest klucz. Cała reszta, te numery kont, adresy, bla, bla, bla, to możemy ogarnąć później, jak już podpiszemy umowę.

No i oczywiście, cholera jasna, trzeba uważać, żeby wszystko było zgodnie z prawem. Bo potem się można nieźle naciąć. Sami wiecie, ile teraz jest tych regulacji i przepisów! A wiecie co? Kiedyś, czytałam, że jakiś tam urząd (sorry, nie pamiętam dokładnie jaki, ale serio!) zrobił kontrolę w firmie i się okazało, że zapomnieli kogoś poinformować o ochronie danych osobowych i poszła z tego taka afera, że hej! No po prostu strach się bać!

Więc, podsumowując – kwestionariusz tak, ale z umiarem. Najpierw człowiek, potem papiery. No i prawo, rzecz jasna! Bo inaczej będzie płacz i zgrzytanie zębów. Amen.