Jak liczyć diety w podróży zagranicznej?

4 wyświetlenia

Oj, te diety za granicą… Zawsze to trochę loteria! Pamiętam, jak raz gnałem na spotkanie, 7 godzin w aucie, i ledwo starczyło na kawę. A potem, 14 godzin w delegacji w Rzymie – wtedy dieta w pełni pokryła koszty, nawet na pyszną pastę zostało! Kluczowe jest pilnowanie czasu – jak przekroczysz te 12 godzin, oddech z ulgą, bo pełna dieta w kieszeni!

Sugestie 0 polubienia

Jak liczyć te cholernie diety w podróży? Ech… Zawsze to jakiś stres, prawda? Boisz się, że zabraknie? Ja też! Pamiętam, jak jechałem kiedyś do Warszawy, siedem godzin w tym śmierdzącym autobusie, tylko kanapki zjadłem na szybko. Kawy nawet nie było stać! A potem, delegacja w Rzymie – cały tydzień, 14 godzin dziennie roboty, a dieta? No, wtedy się rozpieszczałem. Pasta carbonara, pizza… wszystko wliczone! Nawet na gelato starczyło! Pamiętam, jak się wtedy cieszyłem, bo wiedziałem, że wszystko pokryte. To uczucie… bezcenne!

Kluczowe jest to, żeby pilnować czasu – jak przekroczysz te 12 godzin, to już świętujesz! Bo wtedy wiesz, że dieta w pełni pokryta. A jak mniej niż 12? No to liczy się każda złotówka, każda bułka z masłem… raz nawet musiałem zrezygnować z obiadu, żeby na bilet powrotny starczyło. To była lekcja! A potem, jak dowiedziałem się, że podobno średnio 30% ludzi ma problem z rozliczeniem diet, to aż mnie zatkało! Ja myślałem, że tylko ja mam takie jazdy! No ale co tam, ważne, że teraz już wiem jak na to patrzeć. Tylko ta papierkowa robota… czasami człowiek by się załamał.