Co zabrać na szkolną wycieczkę w góry?

21 wyświetlenia

Wycieczka w góry – niezbędnik: Wygodne buty trekkingowe, wodoodporna kurtka i spodnie, ciepła bluza, nakrycie głowy, krem z filtrem i okulary. Plecak, bidon z wodą, kanapki, owoce. Apteczka (plastry, leki na ból głowy). Naładowany telefon, powerbank. Mapa/kompas/GPS.

Sugestie 0 polubienia

Co spakować na wycieczkę szkolną w góry?

Góry! Wspominam naszą klasową wycieczkę w Bieszczady, 15 maja 2022. Wtedy to kompletnie olałam pakowanie, pożyczyłam kurtkę od siostry, buty miałam jakieś stare, a jedzenie? Placki z nutellą, bo niby zdrowo.

Katastrofa! Mokra, zmarznięta, z bólem głowy od przeziębienia (tabletki zapomniałam). Plecak za mały, wszystko mi się tam pomieszało.

Dlatego teraz to inna bajka. Wodoodporna kurtka, buty trekkingowe (kupiłam w Decathlonie za 200zł, super sprawa!), ciepła wełniana bluza, czapka, krem z filtrem 50 (ważne!). Okulary przeciwsłoneczne jasne, ale i zapasowe, bo w górach łatwo je zgubić.

Plecak 40 litrów – sprawdziłam pojemność. Bidon – koniecznie! Kanapki, jabłko, baton. Apteczka: plastry, lek przeciwbólowy, tabletki na rozwolnienie (lepiej dmuchać na zimne). Powerbank – muszę mieć. Nawigacja w telefonie i mapa papierowa – bo bateria może paść. A kompas, na wszelki wypadek.

Co spakować na wycieczkę szkolną w góry?

A co tam, góry wołają! Szykujemy młodego alpinistę! Hehehe.

  • Buty: No weź, nie klapki! Trekingowe, porządne, żeby się gówniarz nie wywalił na pierwszym kamieniu. Moje górskie buty kupiłem w Decathlonie w 2023, za 300 zł, polecam.
  • Plecak: Taki co unieie tonę proviantu i kamieni, co to je młody będzie zbierał. Nie jakiś tam woreczek, tylko plecak, co się nazywa. 40 litrowy minimum.
  • Kurtka: Wiadomo, przeciwdeszczowa. W górach pogoda zmienna jak moja żona – raz słońce, raz grad. W 2023 kupiłem sobie super kurtkę w Intersport, za 250 zł.
  • Czapka: No bez czapki ani rusz. Żeby mu mózg nie zmarzł, bo potem bedzie miał pretensje. Zarówno zimowa jak i z daszkiem.
  • Rękawiczki: Takie nieprzemakalne, bo śnieg w górach jest zimny. A jak zimny, to mokre ręce. A mokre ręce, to przeziębienie. Logiczne!
  • Szalik: Żeby mu gardło nie zawiało. Chociaż mój syn Staszek to i bez szalika da radę. Twardziel jak skała.
  • Chusta wielofunkcyjna: Na głowę, na szyję, na rękę. Można nią nawet kartofle obierać w awaryjnej sytuacji.
  • Okulary przeciwsłoneczne: Słońce w górach świeci mocniej. Niech młody dba o wzrok, bo potem będzie ślepy jak krecik.
  • Krem z filtrem: Żeby się nie spalił na raka. Tak, tak, w górach też można się spalić.
  • Latarka czołowa: W razie gdyby się zgubili w ciemnościach. Albo gdyby chcieli po ciemku do kibla iść.

No i oczywiście jedzenie i picie. Dużo jedzenia i picia. Bo w górach apetyt rośnie w miarę jedzenia, a pragnienie w miarę picia. Hehehe.

Co spakować do plecaka na wycieczkę w góry?

No to plecak. Góry. Co tam wrzucić? Kurczę, zawsze się zastanawiam. Zaczynam od ciuchów. Bluza ciepła. No i kurtka przeciwdeszczowa, wiadomo, w górach różnie bywa. Jeszcze spodnie trekkingowe, te moje z Decathlonu, sprawdzają się. A! Bielizna na zmianę, ważne. Raz zapomniałem, masakra.

  • Skarpety wełniane też biorę. Kilka par. Stopy muszą być suche. No i buty. Moje Salomony się trochę przetarły, ale jeszcze dadzą radę. Chyba. Muszę kupić nowe. Przed wyjazdem!
  • Telefon na pewno. I powerbank, żeby nie zostać bez łączności. A jak ładować telefon? Ładowarka! Koniecznie. Ładowarka. Zawsze mam ze sobą taką małą, składaną. Słuchawki też się przydadzą. Muzyka w górach, kocham.

Co jeszcze? Czołówka. No i latarka, taka mała, ręczna, na wszelki wypadek. Baterie też. Zapasowe. Nie chcę utknąć po ciemku. Mapa. Chociaż wolę GPS w telefonie, ale mapa też niech będzie. Kompas. Ojciec mnie uczył kiedyś posługiwać się kompasem, ciekawe, czy bym jeszcze umiał. Muszę poćwiczyć przed wyjazdem.

  • Kije trekkingowe. Bez nich ani rusz. Raz szłam bez i nogi mi odpadły. Nie polecam. Okulary przeciwsłoneczne. Ważne, żeby były dobre, z filtrem UV. Moje Ray-Bany. Apteczka. Plaster, bandaż, coś na ból głowy. Ibuprofen zawsze mam.

W sumie to zawsze za dużo rzeczy pakuję. Plecak waży tonę. Ale wolę mieć wszystko, niż czegoś żałować. A, jeszcze kanapki. I woda. Dużo wody. Zawsze biorę ze 2 litry. Ostatnio byłam w Tatrach. Widziałam kozice! I świstaki. Super było. W tym roku jadę w Bieszczady. We wrześniu. Już się nie mogę doczekać. Mam nadzieję, że pogoda dopisze.

Co wziąć na 3 dni w góry?

A. Plecak. Mój stary, wierny Deuter, 60 litrów. Pomieści świat. Albo przynajmniej kawałek górskiego świata na trzy dni. Szary, wyblakły od słońca. Z nim idę w chmury. Pokrowiec przeciwdeszczowy, niebieski jak niebo przed burzą. Niech chronią moje skarby.

B. Namiot. Zielony, dwuosobowy. Z zewnętrznym stelażem, żeby rozbić go nawet na wichurze. Pamiętam tę noc pod Granatami, wiatr wył jak zwierzę, a namiot stał twardo. Bezpieczny.

  • Śpiwór. Puchacz. Lekki, ciepły. Otula mnie jak kokon. Zapach domu, zapach bezpieczeństwa. Sny o szczytach, o dolinach, o wolności. W nim się budzę i widzę wschodzące słońce. Różowe i złote.
  • Kuchenka. Mała, lekka. Kartusz gazu. Zapałki w wodoodpornym pojemniku. Krzesiwo. Ogień. Ciepło. Herbata z rumianku o świcie. Zapach gór i dymu. Magia.

C. Karimata. Cienka, ale wystarczająca. Izoluje od zimna ziemi. Zielona jak trawa w dolinie. Na niej rozkładam śpiwór. Moje łóżko pod gwiazdami.

  • Kije. Dają oparcie. Stabilność. Nakładki na kamienie. Dwa dodatkowe punkty podparcia w tym pionowym świecie. Czarne, z korekcyjnymi rączkami.
  • Latarka czołowa. Światło w ciemności. Droga w nieznane. Widzę szlak, widzę gwiazdy. Mała, ale mocna.

D. Camelback. Woda. Życie. Pije w marszu. Niebieski, trzylitrowy. Zawsze pełny. Woda z górskiego strumienia. Zimna, czysta. Smakuje jak wolność.

Dodatkowe informacje:

  • Apteczka: Bandaże, plastry, środki przeciwbólowe, leki przeciwalergiczne (na wszelki wypadek – jestem uczulona na pyłki brzozy). Bezpieczeństwo przede wszystkim.

  • Mapa i kompas. Nawigacja. Znam góry jak własną kieszeń, ale zawsze warto mieć przy sobie. Papierowa mapa. Zaznaczam trasę czerwonym długopisem. Moja własna opowieść na papierze.

  • Telefon z powerbankiem. Łączność ze światem. Zdjęcia. Wspomnienia.

Wyruszam w Tatry. Dolina Pięciu Stawów Polskich. Trzy dni w królestwie skał i chmury. Sama ze sobą. Sama z górami.

Co spakować dziecku na wyjazd w góry?

No to paczcie Państwo, co by tu temu dzieciakowi w te góry wcisnąć, żeby nie zamarzło, nie zgłodniało i nie zanudziło się na śmierć, hehe.

  • Buty: No wiadomo, trzewiki górskie, ale takie konkretne, nie jakieś tam tenisówki, co to się rozlecą po pierwszym kamieniu. Moje dziecko, Antek, miał kiedyś takie adidasy, co to po jednym wypadzie wyglądały, jakby je niedźwiedź przeżuł. Teraz ma porządne buty i jest git.
  • Ciuchy: Na cebulkę! Jak cebula, warstwowo, bo w górach to raz słońce praży, a za chwilę grad wali jak pięść. Kurtka przeciwdeszczowa obowiązkowo, bo jak zmoknie, to będzie lament gorzej niż na pogrzebie.
  • Skarpety: Druga para skarpet to podstawa. Pamiętam, jak byłam z Antkiem w Tatrach, to mu noga przemokła, a że zapasowych skarpet nie było, to musieliśmy suszyć nad ogniskiem, haha.
  • Woda i jedzenie: Woda to wiadomo, a do żarcia jakieś kanapki, batoniki, owoce. Antek to by chipsy wolał, ale ja mu nie dam, bo potem brzuch go boli i marudzi.
  • Apteczka: No plaster, bandaż, coś na ból głowy i brzucha. Antek to raz się przewrócił i rozciął sobie kolano. Dobrze, że miałam apteczkę, bo by się wykrwawił, hehe. Teraz zawsze biorę wodę utlenioną, bo się przydaje.
  • Mapa i kompas/GPS: Żeby nie zgubić się w tych chaszczach, haha. Antek to by pewnie wolał grać na telefonie, ale ja mu zabieram, żeby się skupił na wędrówce.
  • Latarka/czołówka: Jak się zaciemni, to się przyda, żeby nie wpaść do jakiejś dziury. Antek to raz szedł po ciemku i prawie wpadł do strumienia. Teraz zawsze mamy czołówkę.
  • Zabawki: No jakieś klocki, książeczki, autka. Antek to by wolał tablet, ale ja mu nie daję, bo potem oczy go bolą.

A i jeszcze powerbank! Żeby telefon się nie rozładował, bo jak się zgubimy, to trzeba będzie zadzwonić po pomoc.

Dodatkowo, ja Antkowi zawsze pakuję krem z filtrem, czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Bo słońce w górach to potrafi nieźle przypiec. No i jeszcze środek na komary i kleszcze, bo te gady to człowieka mogą do szaleństwa doprowadzić.

Co zamiast plecaka w góry?

Nerka! Zapomniałam o nerce! Super sprawa, zwłaszcza jak lekka trasa. Moja ulubiona jest granatowa, kupiona w Decathlonie za 49.99 zł w 2023. Ma dwie przegródki, mieści się portfel, klucze od auta – Ford Focus Kombi, rok 2018. No i telefon, oczywiście, Samsung Galaxy S23. No i batony energetyczne, żeby cukier nie spadł. Czasem biorę też małą butelkę wody. Chociaż plecak lepszy na dłuższe wyprawy. Wtedy biorę 30 litrowy, marki Quechua. No i w góry ostatnio byłam w Tatrach. Trasa na Giewont. Ale ciężko było! Nie no, żarcik. Byłam na Kasprowym kolejką. Haha. A tak serio, to ostatnio w Beskidach, na Babią Górę. Piękne widoki.

  • Nerka: idealna na krótkie trasy, mieści się najpotrzebniejsze.
  • Plecak 30l: na dłuższe wędrówki, Quechua polecam.
  • Woda, batony: must have! Bez tego ani rusz.
  • Telefon: Samsung Galaxy S23, żeby fotki cykać.

A i jeszcze krem z filtrem! Zawsze zapominam. Muszę kupić nowy, bo stary się skończył. Chyba 50 SPF wezmę. No i czapka z daszkiem też się przydaje. W Decathlonie widziałam fajną. Chyba za 29.99 zł. Muszę sprawdzić.

Jakie rzeczy należy zabrać na trekking?

Ach, trekking! Sama myśl przenosi mnie w górskie przestrzenie, gdzieś pomiędzy szczyty rysujące się na tle nieba… Pachnie żywicą, ziemią po deszczu…

Zatem, co zabrać, żeby ta podróż była nie tylko piękna, ale i bezpieczna? Zamknijmy oczy i spakujmy nasz plecak. Spakujmy marzenia.

  • Bidon! Bidon z gorącą herbatą, taką, jaką robiła mi babcia Bronia, z imbirem i miodem. I woda. Zawsze woda.
  • Przekąski energetyczne. Batony, orzechy – coś, co doda mi sił, gdy nogi zaczną odmawiać posłuszeństwa. Pamiętam, jak raz zabrałem czekoladę… roztopiła się i wszystko było brudne. Już nigdy więcej czekolady!
  • Mapa. Papierowa mapa – w tych czasach GPS-ów i smartfonów, stara, dobra mapa to skarb. I kompas, by się w niej odnaleźć.
  • Kurtka przeciwdeszczowa. Latem też może lunąć! Lekka, ale niezawodna, jak wspomnienia z wakacji.
  • Czapka z daszkiem! Musi być! No i rękawice. Cienkie, ale chroniące przed chłodem, który potrafi zaskoczyć nawet w sierpniu.

Pamiętam, jak Ania zapomniała czapki… spaliła sobie nos na słońcu! Eh, te przygody… Teraz zawsze sprawdzam dwa razy, czy mam wszystko. Dwa razy!

#Podróż Szkolna #Sprzęt Turystyczny #Wycieczka Górska