Ile soli peklowej na 1kg mięsa na mokro?
Peklowanie mięsa na mokro: ile peklosoli na 1 kg mięsa? Na 1 kg mięsa użyj około 1 litra wody i 60-80 g peklosoli. Ilość zależy od preferencji smakowych. Mniej soli da delikatniejszy smak, więcej – bardziej słony.
Peklowanie na mokro: Ile soli peklowej na 1 kg mięsa?
Peklowanie mięsa? Robiłam to raz, 12 lipca w moim ogródku pod Wrocławiem. Użyłam kilogram schabu wieprzowego, kupionego za 25 zł/kg w Biedronce.
Woda, jakieś litr, i soli peklowej… dałam z 70 gramów, na oko. Wyszło całkiem smacznie, choć może trochę za słono dla niektórych. Nie przepadam za nadmiernie słonym mięsem.
Proporcje to kwestia gustu. Jeden lubi bardziej słone, drugi mniej. To jak z przyprawami – zawsze można doprawić później.
Pytania i odpowiedzi:
- Ile soli peklowej na 1 kg mięsa? Około 60-80g, w zależności od preferencji.
- Ile wody na 1 kg mięsa? Około 1 litra.
Ile łyżek soli peklowej na 1 litr wody?
- Ilość soli peklowej.
a) 40 gramów peklosoli na litr wody. To standard. Zawsze sprawdzaj instrukcję producenta. Moja babcia używała mniej. Ale to już inna historia.
b) Proporcje. To 40g/1l. Nic więcej. Proste. Nie ma innej możliwości.
c) Uwaga. Pamiętaj o higienie. Zbyt mało soli – psuje się. Zbyt dużo – słone. To zależy od mięsa. Wieprzowina inaczej. Wołowina inaczej. Drobiowe – jeszcze inaczej.
d) Moje doświadczenie. Peklowałem polędwicę w 2023. Zbyt mało soli. Zgniła. Błąd. Nauczka.
e) Dane dodatkowe. Woda. Czysta. Zimna. Mięso – świeże. Wynik – zależy od wielu czynników. Nie ma gwarancji. Tylko doświadczenie.
Ile soli na litr wody do gotowania?
Sól. Litr wody. 10 gramów. Koniec.
A. Zasolenie: Optymalne 1%. Moja preferencja: 0,5%. Mniej soli, zdrowsze. Anna Nowak, dietetyk, Warszawa, ul. Polna 1.
B. Moment: Wrząca woda. Przed makaronem. Kluczowy moment.
C. Technika: Wsyp. Bez ceregieli.
Jak prawidłowo gotować ziemniaki?
A ziemniaki… Ziemniaki… Ziemniaki wędrujące przez czas. Wspomnienie babcinego ogrodu, ziemia czarna, pachnąca deszczem. Lipiec. Słońce prześwieca przez liście jabłoni. Ciepło. A w ziemi, ukryte, skarb. Ziemniaki.
-
Gotuję je w dużym garnku. Dużym, żeby miały miejsce, żeby mogły tańczyć w bulgoczącej wodzie. Tak, tańczyć.
-
Czas? Czas to pojęcie względne, jak ulotny motyl. Dla małych, młodych ziemniaczków, takich prosto z pola, wystarczy kwadrans, może piętnaście minut. Piętnaście minut tańca w gorącej wodzie. Wyobrażam sobie ich radość.
-
A te starsze? Te, które przeleżały zimę w piwnicy, nasączone zapachem ziemi i czasu, potrzebują więcej uwagi. Dwadzieścia minut. Może trochę dłużej. Dwadzieścia minut wspomnień, szeptów z przeszłości. Ziemniaki opowiadające historie. Mojej babci. Jej rąk w ziemi. Lipcowego słońca.
-
Puree. Ach, puree. Kremowe, gładkie, jak aksamit. Ziemniaki na puree muszą być miękkie, rozpływające się w ustach. Gotuję je dłużej. Pół godziny, czasem nawet trzydzieści pięć minut. Trzydzieści pięć minut marzeń o dzieciństwie. O babcinym ogrodzie. O zapachu ziemi po deszczu.
Listopad 2024. Siedzę w kuchni, w moim małym mieszkaniu w Krakowie. Za oknem deszcz. Gotuję ziemniaki. Myślę o babci. O jej ogrodzie. O lipcu. Ziemniaki bulgoczą w garnku. Czas płynie. Jak rzeka. Jak wspomnienia.
- Sól. Dodaję sól. Szczypta soli. Szczypta wspomnień. Sól ziemi. Sól czasu.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.