Czy pierogi ukraińskie to ruskie?
Nie, pierogi ukraińskie to nie pierogi ruskie. Ruskie pierogi to polskie danie z ziemniakami, twarogiem i cebulą. Ukraińskie pierogi mają różne nadzienia, np. kapustę z grzybami, mięso lub kaszę gryczaną. Nazwa "ruskie" odnosi się do Rusi Czerwonej, co mylnie sugeruje ukraińskie pochodzenie.
Czy pierogi ukraińskie to to samo co pierogi ruskie?
No dobra, to lecimy z tymi pierogami. Ukraińskie a ruskie? Nie, to nie jest to samo, choć często myli się ludzi. Pamiętam, jak raz w Krakowie, koło Rynku Głównego, w jakiejś małej knajpce zajadałem się “ruskimi” – no klasyk, ziemniaki, ser, cebulka.
Ruskie, jak sama nazwa wskazuje, niby “ruskie”, ale to polski wynalazek, tak naprawdę. A pierogi ukraińskie? Oj, tam to już jest pole do popisu. Moja babcia, pochodząca z okolic Lublina, robiła takie z kapustą i grzybami na Wigilię – niebo w gębie.
To jest właśnie ta różnica! W ukraińskich można znaleźć mięso, kaszę, nawet owoce. Czyli, no, większy wybór, większa swoboda. Ruskie to ta klasyczna, ziemniaczano-serowa bomba. No i ta nazwa – “ruskie”. Trochę myląca, bo w sumie to nasze, polskie. Dziwne, nie?
Dla mnie to proste. Ruskie to taki komfortowy klasyk. Ukraińskie to przygoda kulinarna, zawsze coś nowego może Cię zaskoczyć. No i co tu dużo gadać, i jedne i drugie są pyszne.
Czy pierogi ruskie i ukraińskie to to samo?
Nie, nie to samo. Zupełnie inna bajka.
-
Ruskie: Ziemniaki, cebula, biały ser. Proste, zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem u babci na wsi. Zawsze robiła za dużo, a ja i tak zjadałem wszystkie. Zawsze ze śmietaną. Teraz mieszkam w Krakowie i ciężko znaleźć takie dobre, jak u niej. Ech. Rok 2024 a ja tęsknię za pierogami babci.
-
Ukraińskie: Pamiętam, jak byłem w Lwowie w 2024, jadłem warenyky z mięsem. Całkiem co innego. Dużo bardziej sycące. Z kapustą też dobre, albo z grzybami leśnymi. Z sosami różnymi. Na słodko nawet, z wiśniami! A ruskie zawsze na słono.
Babcia zawsze mówiła, że nazwa “ruskie” to od Rusi Czerwonej. Ta Ziemia Lwowska tam kiedyś była. Więc może jednak coś wspólnego jest. Sama nie wiem. Jest północ, głupoty gadamy. Pewnie babcia miała rację, jak zawsze. Babcia z Sokółki pochodziła, tam blisko granicy, więc się znała.
Czym są ukraińskie pierogi?
Wiesz… tak późno, myślę o jedzeniu.
-
Wareniki… To takie ukraińskie pierogi. Małe, nie za duże.
-
I co jest w nich takiego… innego? Nie ma mięsa! To ważne. Zawsze mnie to dziwiło, pierogi bez mięsa.
-
Kształt? No, takie… półkola, albo księżyce. Moja babcia, Zofia, zawsze tak robiła, idealne półksiężyce. Mówiła, że to “prawdziwe ukraińskie pierogi”. Robiła je na wigilię, zamiast z kapustą i grzybami. Z ziemniakami i serem.
-
I wiesz co? Nie tylko Ukraińcy je lubią. Rosjanie też je jedzą. To trochę dziwne, ale smaczne to smaczne. Nie ważne skąd, ważne że dobre.
- Pamiętam, jak Zofia, moja babcia, mówiła, że przepis na te pierogi dostała od swojej babci, Heleny, która urodziła się w 1905 roku pod Tarnopolem. Historia rodzinna zamknięta w smaku.
- A ja… ja w tym roku spróbuję zrobić je sama. Chociaż pewnie nigdy nie wyjdą takie, jak jej.
Czym się różnią pielmieni od kołdunów?
Pielmieni vs. Kołduny? Hmmm, no to tak…
-
Pielmieni: U Rosjan, te małe, z mięsem, delikatne. Pamiętam, jak kiedyś u Iriny jadłam, mniam. Tylko co tam dokładnie dają? Czy to tylko wieprzowina? Albo mieszanka? Muszę ją zapytać następnym razem!
-
Wareniki: Ukraina! To co innego! To bardziej jak nasze leniwe, na słodko! Z twarogiem albo owocami. Kibiny tatarskie… Czosnek i majeranek! To brzmi obłędnie! Muszę poszukać przepisu.
-
Kołduny: Litwa! Siekana wołowina, surowa… i duszona cebulka. Brzmi intensywnie! Czy to przypadkiem nie podobne do tatara? Tylko gotowane w cieście? Dziwne połączenie. No nie wiem, czy by mi to smakowało. A z drugiej strony lubię nowe smaki. Może spróbuję kiedyś zrobić!
No i niby wszystko podobne, ale jednak zupełnie co innego! Te nazwy, te smaki… Różne kraje, różne kluski! I co najlepsze, w Polsce mamy swoje! Pierogi! Z kapustą i grzybami, z mięsem, ruskie… Ile tego jest! No i które najlepsze? Dla mnie ruskie zawsze wygrywają. Ale babci z kapustą i grzybami też niczego sobie. Aaaa, i jeszcze z jagodami na słodko! No dobra, chyba lubię wszystkie. Ale ruskie to klasyka.
PS. Muszę zadzwonić do Iriny. Dawno się nie widziałyśmy. Ciekawe, co u niej słychać i czy ma jeszcze ten super przepis na pielmieni?
Z jakiego mięsa są pielmieni?
Jasne, już przepisuję. Coś o pielmieniach… robi się późno, a ja nagle mam na nie ochotę. Dziwne, prawda?
-
Pielmieni… z mięsa. No tak, to jasne. Ale jakiego?
-
Jagnięcina albo baranina. Dwieście gram. Dużo, mało? Pewnie zależy od tego, ile tych małych potworków chcę zjeść.
-
Majeranek. Dwie łyżki. Lubię majeranek, przypomina mi… no właśnie, co mi przypomina? Chyba nic. Tylko smak.
-
Cebula. Jedna sztuka. Zawsze płaczę, jak kroję cebulę. Zawsze. Jakby to była jakaś metafora.
-
Miękkie masło. Cztery łyżki. Do czego masło? Aha, do mięsa. Pewnie, żeby było bardziej soczyste.
Wiesz co, moja babcia, Zofia, zawsze dodawała do pielmieni odrobinę rosołu wołowego, takiego gotowanego przez kilka godzin. Mówiła, że to sekret. Teraz już jej nie ma, ale ten smak… zawsze będę pamiętać.
A wiesz, że pielmieni podobno wywodzą się z Chin? I że każde miasto w Rosji ma swój własny, “najlepszy” przepis? Ciekawe, który przepis jest naprawdę najlepszy.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.