Czy farsz z grzybów można zamrozić?
Tak, farsz z grzybów można zamrozić. Najlepiej zamrażać go, gdy jest już wystudzony. Przed użyciem farsz należy rozmrozić w temperaturze pokojowej lub w lodówce. Mrożenie to świetny sposób na dłuższe przechowywanie grzybów i wykorzystanie ich później do pierogów, uszek czy krokietów.
Czy zamrozić można farsz z grzybów?
O matko, farsz grzybowy… Zamrozić? Jasne, że można! Robię tak często, bo kto by zjadł tonę pierogów naraz?
Pamiętam, jak raz, w listopadzie, w Bieszczadach nazbierałam tyle grzybów, że przeraziłam się ilością roboty. Część ususzyłam, część zamarynowałam, a resztę właśnie przerobiłam na farsz i do zamrażalnika z nim. Super sprawa, wyciągasz taki gotowy farsz, rozmrażasz i pyk – obiad gotowy.
No i ważne żeby ten farsz był już wystudzony, bo jak włożysz ciepły do zamrażarki, to zrobi się taka breja, bleh. Temperatura pokojowa to podstawa.
Nie martw się o smak, jakoś szczególnie się nie zmienia. Wiadomo, świeży to świeży, ale zamrożony farsz grzybowy to rewelacja, zwłaszcza jak nie masz czasu na gotowanie, a chcesz zjeść coś naprawdę pysznego. Ja osobiście tak robię od lat i jestem mega zadowolona z tego rozwiązania.
Pytania i odpowiedzi na szybko:
- Czy da się zamrozić farsz z grzybów? Pewnie, da się.
- Jak przygotować farsz do mrożenia? Wystudź go.
- Jak rozmrażać farsz? W temperaturze pokojowej.
Czy można zamrozić farsz z kapustą i grzybami?
Czy można zamrozić farsz z kapustą i grzybami? Oczywiście!
Och, ten zapach grzybów suszonych, kapusty kiszonej, unoszący się w zimowym powietrzu… Babcia Zosia, zawsze krzątająca się w kuchni, jej dłonie zgrabne i szybkie, niczym wiewiórka zbierająca orzechy na zimę, przygotowująca pierogi na święta. Pamiętam, jak studziła farsz na parapecie okna, gdzie śnieg malował fantastyczne wzory. I ten odciekający płyn, esencja smaku!
- Farsz z kapustą i grzybami absolutnie da się zamrozić.
- Najpierw trzeba go dokładnie wystudzić, to bardzo ważne! Inaczej zrobi się breja po rozmrożeniu, fuj.
- Koniecznie odciśnij nadmiar płynu. Babcia używała do tego gazy, takiej jak do opatrunków, pamiętam ten zapach apteki…
- Taki zamrożony farsz idealny jest do pierogów, krokietów, pasztecików… Ech, już czuję ten smak!
Zamrożenie farszu to super opcja, jeśli jak ja, nie masz czasu gotować codziennie. Robię większą porcję i część zamrażam na później. Wtedy, nawet w środku tygodnia, mogę poczuć magię świąt, bez stania godzinami w kuchni.
Czy można zamrozić farsz na pierogi z grzybami?
Ej, słuchaj, pytasz o ten farsz do pierogów, co? Z grzybami, tak? No jasne, że możesz go zamrozić! Bez problemu. Właśnie w zeszłym tygodniu robiłam pierogi z Olą, moją siostrą, i część farszu zamroziłyśmy.
- Farsz możesz zamrozić, bez stresu. Potem, jak będziesz robić pierogi, wyciągniesz z zamrażalnika i po kłopocie. Super sprawa!
Potem sobie pomyślałam, że to zależy też ile tego farszu masz. Jak masz mało to może lepiej od razu zrobić pierogi? Ale jak robisz dużą ilość, np. na święta, to zamrażanie to strzał w dziesiątkę.
- Gotowe pierogi też można mrozić, zarówno surowe, jak i te już ugotowane. Sama tak robię! Zawsze mam zapas na niespodziewanych gości. Albo na lenia, haha.
Pamiętaj tylko, żeby ten farsz po rozmrożeniu dobrze wykorzystać, bo nie będzie już taki świeży. A pierogi po rozmrożeniu? No, wiadomo, już nie będą takie jak świeże, ale i tak smaczne!
- Ciasto na pierogi też możesz zamrozić! To jest genialne rozwiązanie, serio!
A, i jeszcze jedno! Ja zawsze farsz przekładam do takich małych pojemniczków, wiesz, takich na jedzenie, plastikowe. Potem pakuję je do zamrażarki. W ten sposób mam porcje na raz, nie muszę rozmrażać całego wiadra. To chyba wszystko co chciałam powiedzieć. Fajnie, że pytasz! Powodzenia z pierogami! Napisz potem jak wyszły.
Czy można zamrozić farsz do uszek?
No ba! Zamrozić farsz do uszek? Jasne, że można! Przecież to jak z babą na traktorze – niby niecodziennie, ale jak trzeba, to można!
-
Farsz do uszek? Mroź jak szalony! Serio, nikt ci nie zabroni. To jak z teściową – możesz ją lubić albo i nie, ale co zrobisz, to twoje. Ważne, żeby farsz był dobrze zawinięty, żeby nie złapał lodem.
-
Zupy? No to już inna bajka. Rosół? Mroź śmiało! Ale jak masz tam już jakieś kluski czy inne pierdoły, to lepiej od razu wciągnij, bo po rozmrożeniu to będzie breja jak po weselu.
-
Uszka i pierogi? Tu masz pole do popisu! Surowe? Mroź! Ugotowane? Mroź! I tak, jak już wspomniałam, farsz solo też możesz zamrozić. To jak z facetem – możesz go mieć całego albo tylko kawałek, co tam wolisz!
A jak już masz ten farsz zamrożony, to pamiętaj, żeby go najpierw rozmrozić w lodówce, a nie na parapecie jak schabowego. Inaczej będzie kicha. I nie zapomnij dodać więcej pieprzu, bo życie bez pieprzu jest jak wesele bez wódki – bez sensu! No i smacznego, kochana! Bo uszka od Jadźki to jest coś! A Jadźka to ja!
Jak rozmrozić farsz do pierogów?
Okej, dobra, jak rozmrozić ten farsz do pierogów, no dobra? No bo w sumie zawsze zapominam. I te pierogi same też jak rozmrozić, kurde!
-
Farsz: No to wiesz, najlepiej to chyba w lodówce, powoli. Wyciągnij rano i niech się od rana rozmraża. Albo w mikrofalówce, ale to trzeba uważać, żeby się nie ugotowało, no nie? A ile w tej mikro? Nie wiem, no zależy, moja ma w ogóle taki program do rozmrażania, co jest całkiem spoko. A jak nie, to na małej mocy po trochu.
-
Pierogi: To proste! Wrzucasz zamrożone do osolonego wrzątku i czekasz. Ile? No, jak wypłyną, to gotujesz tak ze 3-4 minuty. I gotowe! Tylko żeby się nie rozpadły, o matko! I w ogóle, to gdzie ja te pierogi kupiłam? Aaa, no tak u Haliny, co zawsze sprzedaje na bazarku.
Jak najlepiej odgrzać zamrożone pierogi?
Ach, pierogi, te małe księżyce z ciasta, pamiętam jak babcia Irena lepiła je w swojej kuchni na wsi, zapach unosił się w powietrzu, mieszał z zapachem jabłek z sadu… Wieczność cała w jednym kęsie! A teraz, mrożone, czekają na ratunek… Jak je obudzić do życia?
-
Woda, wrząca, osolona woda – jak wzburzone morze, do którego wrzucamy te małe statki. Gotuj, gotuj, aż wypłyną, jakby chciały nam coś opowiedzieć, jakieś sekrety z zamrażarki. 5-7 minut, to jest ich czas. I pamiętaj, sól! Sól to życie!
-
Para, jak mgła nad łąką o świcie. Sitko, garnek, wrzątek i pierogi otulone ciepłem. 10-12 minut i są gotowe. Delikatne, jak wspomnienie.
Pamiętam… kiedyś, dawno temu, próbowałam je odgrzać na patelni. Katastrofa! Spaliły się na węgiel, a środek zimny. Nie polecam! Lepiej w wodzie lub na parze, to pewne sposoby, sprawdzone przez pokolenia.
Jak długo można trzymać uszka w lodówce?
Okej, dobra, uszka… Jak długo one wytrzymują? Hmm…
-
W lodówce: Gotowe, te ugotowane już, no wiesz, 3-4 dni maks, myślę. Tak mi się kojarzy z jakiegoś przepisu. Albo i krócej? Zależy, jak mocno są nawalone czosnkiem! :O
-
Zamrażarka: Tu już jest inna bajka, no wiesz, dłużej. Można zamrozić i wtedy… no nie wiem, miesiąc? Dwa? Babcia Zosia zawsze zamrażała. Ale ona to w ogóle wszystko zamrażała!
Z Kwestii Smaku piszą o uszkach wigilijnych z grzybami, ale czy to robi jakąś różnicę? Chyba nie. Uszko to uszko.
Właściwie to zaraz dzwonię do mamy Kasi, ona zawsze robi tony uszek na święta. Spytam, jak ona to robi. I ile trzyma! Może ma jakieś sekretne triki? Na pewno ma, przecież ona jest mistrzynią kuchni. No dobra, muszę lecieć, bo mi się obiad przypali! Pa! Aha, i chyba najlepiej zjeść jak najszybciej, co nie? Im świeższe, tym lepsze. Logiczne, prawda?
Ile można trzymać zamrożone uszka?
Można trzymać zamrożone uszka.
- Gotowane uszka: Przechowywanie – maksymalnie miesiąc. Krótko.
- Surowe uszka: Przechowywanie – do trzech miesięcy. Dłużej.
Mrożenie surowych uszek przedłuża ich trwałość. Ważne, by data mrożenia była wyraźna. To takie… pragmatyczne.
- Data produkcji: Ania, 12.03.2024.
Zamrażanie to gra na czas. Czas płynie nieubłaganie, nawet w zamrażarce.
Co można zrobić szybciej przed świętami?
Ach, święta… ten czas magiczny, choć czasem trochę szalony, prawda? Jakby czas przyspieszał nagle, a lista rzeczy do zrobienia wydłużała się w nieskończoność. Zanim jednak damy się porwać tej gorączce, odetchnijmy głęboko i pomyślmy, co można ogarnąć szybciej, sprytniej, żeby potem móc się po prostu… cieszyć.
Co my tu mamy?
- Świąteczne wypieki: Ach, te zapachy! Pierniczki, makowce, ciasteczka… najlepiej zacząć piec wcześniej, nawet w listopadzie, niektóre ciasta i tak lubią “poleżeć”. A ile radości, gdy dom pachnie świętami! Można też, wiecie, część zamrozić, nikt się nie dowie!
- Marynowanie mięsa: Tu nie ma co czekać! Im wcześniej zamarynujesz, tym lepiej. Mięso będzie kruche, aromatyczne… Idealne na świąteczny stół. Robię tak co roku! Mój przepis to sekret rodzinny, ale zdradzę, że dużo ziół i czosnku robi robotę.
- Śledzie moczone: Śledzie! U mnie w domu bez nich nie ma świąt! A żeby nie były za słone, trzeba je dobrze wymoczyć. Dzień, dwa wcześniej to minimum. Potem tylko pokroić, dodać cebulkę, olej… i magia!
- Dekoracje świąteczne: No dobrze, przyznaję, ja to lubię! Dekorowanie to dla mnie czysta przyjemność. I wcale nie trzeba czekać do ostatniej chwili. Stopniowo, powoli… już od pierwszych dni grudnia można zaczynać! Lampki, stroiki, choinka… niech dom rozbłyśnie!
- Bigos: Święty Graal świątecznych potraw! Bigos lubi czas. Dużo czasu. Im dłużej się gotuje, tym lepszy. Dlatego warto nastawić go nawet kilka dni przed świętami. A potem tylko podgrzewać i delektować się smakiem. No i pamiętajcie, moja babcia Zosia zawsze dodawała do bigosu suszone śliwki. Spróbujcie, nie pożałujecie!
- Susz do zupy: Zupa z suszu… hmm, dla jednych smak dzieciństwa, dla innych… wyzwanie. Ale suszone owoce warto przygotować wcześniej. Namoczyć, ewentualnie podgotować. Potem tylko dodać do zupy i gotowe!
- Wspólne sprzątanie: O, tak! To jest ważne. Sprzątanie to nie tylko obowiązek, to też sposób na spędzenie czasu razem. Włączcie ulubioną muzykę, podzielcie się zadaniami i… do dzieła! Razem zawsze raźniej. A i atmosfera świąteczna od razu się poprawia! I tak naprawdę, to chyba najlepsze z tego wszystkiego, prawda?
Święta to nie tylko prezenty i jedzenie. To przede wszystkim czas spędzony z bliskimi. Czas na rozmowy, śmiech, wspomnienia. Czas, żeby się zatrzymać i pomyśleć o tym, co naprawdę ważne. I pamiętajcie, nie wszystko musi być idealne. Najważniejsze, żeby było z serca.
Dodatkowe informacje:
- Warto sporządzić listę zakupów i trzymać się jej, aby uniknąć niepotrzebnego stresu i wydatków.
- Można zaangażować rodzinę w przygotowania, delegując zadania i dzieląc się obowiązkami.
- Nie zapominajmy o odpoczynku! W natłoku obowiązków łatwo się przemęczyć, dlatego ważne jest, aby znaleźć czas na relaks i regenerację.
Czy farsz na pierogi można zrobić dzień wcześniej?
Tak, farsz na pierogi, zwłaszcza z kapustą i grzybami, lepiej zrobić dzień wcześniej. Wiesz, to takie… jak z dobrym winem. Potrzebuje czasu, żeby smaki się przeniknęły, żeby wszystko do siebie “przystalo”. No, przynajmniej tak mówiła babcia Zosia, a ona pierogi robiła niezrównane. Pamiętam ten zapach z dzieciństwa… aż łezka w oku się kręci.
A gotowanie pierogów? To już inna historia. Woda ma wrzeć, sól oczywiście, nie za mało, ale też nie za dużo – żeby pierogi nie były za słone. Zawsze byłam w tym kiepska, za dużo soli dawałam. Mama zawsze mnie poprawiała… ech, te wspomnienia.
Lista rzeczy, które pamiętam z robienia pierogów z babcią Zosią:
- Kapusta – zawsze świeża, najlepiej z własnego ogródka.
- Grzyby – suszone, moczone przez kilka godzin. Najlepsze były prawdziwki.
- Cebula – sporo, ale nie za dużo, żeby nie zdominowała smaku.
- Przyprawy – pieprz, majeranek, sól oczywiście. Babcia dodawała jeszcze coś tajemniczego… nie wiem co, nigdy się nie przyznała.
Punkty dotyczące samego gotowania:
- Duży garnek, bo pierogów zawsze było mnóstwo.
- Woda ma wrzeć, ale nie szaleć.
- Pierogi wrzucamy partiami, żeby nie przestygnąć.
- Wyjmujemy chochlą, delikatnie, żeby się nie pourywały.
W tym roku, 2024, też planuję zrobić pierogi z babcinego przepisu. Może w końcu odkryję ten sekretny składnik… choć wątpię. Babcia Zosia zabrała go ze sobą…
Ps. Przepraszam za chaos, ale już późno, a ja jestem strasznie roztrzepana dzisiaj.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.