Co zrobić, żeby stek wołowy był miękki?

0 wyświetlenia

Kluczem do miękkiego steka jest odpowiednie przygotowanie mięsa: dobry kawałek wołowiny (np. polędwica, rostbef), odpowiednie marynowanie (opcjonalnie), szybkie i mocne zrumienienie na patelni, a następnie pieczenie/smażenie do pożądanego stopnia wysmażenia. Po zdjęciu z patelni, niezwykle ważne jest, by stek odpoczął przez kilka minut na drewnianej desce. To pozwala sokom równomiernie rozprowadzić się w mięsie, gwarantując soczystość i miękkość.

Sugestie 0 polubienia

No dobra, więc jak to jest z tym stekiem, żeby był taki… mmm, mięciutki? Bo wiecie, ile razy mi się zdarzyło, że wyszedł jak podeszwa? Aż strach wspominać.

No więc, sprawa niby prosta, ale łatwo coś sknocić. Podstawa, jak to mówią, to dobra wołowina. Wiadomo, polędwica to marzenie, rostbef też spoko. Ale wiecie, nie zawsze jest kasa, prawda? Czasem trzeba kombinować z czymś tańszym. Pamiętam raz kupiłem jakąś wołowinę w promocji – tragedia! Żułam to chyba z godzinę.

No i to marynowanie – jedni mówią, że konieczne, inni, że bez sensu. Ja tam lubię czasem zamarynować, wiecie, tak na oko. Trochę oliwy, czosnku, ziółek… Moja babcia zawsze dodawała odrobinę octu balsamicznego, i wiecie co? Chyba to coś dawało! Stek miał wtedy taki… hmm, lepszy smak i jakby trochę bardziej miękki się robił. Może to tylko moja wyobraźnia?

Aha, no i smażenie! Mocny ogień, żeby szybko zrumienić z każdej strony. To jest ważne, bo to zamyka soki w środku. Tak mi przynajmniej tłumaczył kiedyś pewien kucharz. Tylko uwaga, żeby nie spalić! Sama raz tak zrobiłam, że cały dym w kuchni… No nic, nauczka na przyszłość.

No i najważniejsze, to co mówią wszyscy – OD POCZYWANIE! Naprawdę, to robi robotę. Jak tylko stek zejdzie z patelni, to od razu na deskę, i dać mu tak z 5-10 minut spokoju. Co on wtedy robi? Chyba się relaksuje, nie wiem. Ale wiem jedno – po tym odpoczynku jest o niebo lepszy. Te soki się tam jakoś układają, równomiernie rozchodzą… I wtedy stek jest po prostu soczysty i mięciutki. Warto poczekać, serio!

No i co? Chyba tyle. Niby nic skomplikowanego, a jednak tyle razy można coś zepsuć. Ale wiecie, trening czyni mistrza, nie? Trzeba próbować, eksperymentować i w końcu się uda upiec idealnego steka. No, przynajmniej ja w to wierzę! Smacznego!