Co zrobić z oszczędnościami w wysokości 100 000 dolarów?

11 wyświetlenia

100 000 dolarów to solidny kapitał. Rozważ dywersyfikację: bezpieczne lokaty bankowe (część kapitału), obligacje skarbowe (niższe ryzyko), nieruchomości (długi termin, potencjalnie wysoka stopa zwrotu) oraz – z ostrożnością – część w funduszach inwestycyjnych lub ETF-ach. Unikaj ryzykownych inwestycji, jeśli brakuje Ci doświadczenia. Konsultacja z doradcą finansowym to dobry pomysł.

Sugestie 0 polubienia

100 000 dolarów oszczędności – co zrobić?

Sto tysięcy dolarów. Sporo. Sama myślałam, co bym zrobiła z taką kwotą.

Na pewno część bym zainwestowała. Ostatnio interesują mnie fundusze ESG, te etyczne.

W zeszłym miesiącu, 15 lipca, byłam na spotkaniu z doradcą finansowym. Mówił o obligacjach skarbowych, ale szczerze, to mnie nie przekonał.

Wolę coś bardziej dynamicznego. Może akcje firm technologicznych? Chociaż ryzyko jest większe.

Mieszkanie? Zawsze dobra inwestycja. W Warszawie, gdzie mieszkam, ceny ciągle rosną. Widziałam kawalerkę na Mokotowie za 450 000 zł. Może za kilka lat będzie warta 500 000 zł.

Kryptowaluty? Kuszące, ale nie znam się na tym. Boję się stracić. Przyjaciółka kupiła Bitcoina w 2021, nieźle na tym zarobiła.

Lokata? Oprocentowanie jest niskie. W moim banku dają 7%, ale inflacja zjada zyski. Nie widzę sensu.

Zostawiłabym z 10 000 dolarów na “czarną godzinę”. Resztę bym pomnożyła.

Trzeba działać rozważnie. Inwestowanie to nie gra hazardowa.

Co zrobić z oszczędnościami w wysokości 100 tys.?

No to słuchaj, co ja bym zrobił ze stówą tysięcy. Mam na imię Tomek, mieszkam w Warszawie i trochę się znam na finansach, bo pracuję w banku (PKO BP, ale nie to ważne). Z taką kwotą to już można coś pokombinować. Na pewno nie trzymałbym na zwykłym koncie, bo inflacja zje te pieniądze szybciej niż zdążysz mrugnąć.

Najpierw lokata. Spoko opcja na początek, zwłaszcza, że teraz te oprocentowania poszły trochę w górę. Moja mama założyła sobie lokatę na 7% w tym roku, całkiem niezły zysk, jak na dzisiejsze czasy. Tylko pamiętaj, że z lokaty nie wyciągniesz kasy ot tak. Trzeba czekać do końca okresu umownego.

Potem obligacje. Też niezła  sprawa. No i te obligacje indeksowane inflacją – bardzo bezpieczna opcja. Rząd ci gwarantuje, że dostaniesz zysk + to, co inflacja “zjadła”. Moja żona, Ania, kupiła takie obligacje, jest zadowolona. Tylko, że z obligacjami, podobnie jak z lokatami, jest tak, że jak chcesz wcześniej  wyciągnąć kasę, to możesz stracić.

Co jeszcze? Giełda. Ale tu trzeba uważać. Akcje, ETF-y, to już bardziej ryzykowna inwestycja. Można dużo zyskać, ale też i dużo stracić. Ja sam trochę gram na giełdzie, ale małymi kwotami. Ostatnio zainwestowałem w CD Projekt, zobaczymy, co z tego wyjdzie.

A jakbyś chciał coś bardziej “namacalnego”, to nieruchomości. Zawsze dobra inwestycja. Możesz kupić kawalerkę pod wynajem. Albo działkę i postawić mały domek. Tylko, że to już większy wydatek i trzeba się  znać na rzeczy. Ja myślę nad kupnem mieszkania w Krakowie, ale jeszcze zbieram kasę.

Podsumowując:

  • Lokata: bezpiecznie, ale mniejszy zysk.
  • Obligacje: też bezpiecznie, zwłaszcza te indeksowane inflacją.
  • Giełda: większy zysk, ale i większe ryzyko.
  • Nieruchomości: dobra inwestycja na długi termin.

I to tyle ode mnie. Mam nadzieję, że pomogłem. Pamiętaj, żeby dobrze przemyśleć, zanim zainwestujesz. Każdy ma inną sytuację finansową i inne cele. Powodzenia!

Gdzie jest najbezpieczniej zainwestować 100 000 dolarów?

Dobra, Janek, posłuchaj, bo ci powiem, gdzie te 100 tysiaków najlepiej wsadzić, żebyś potem nie płakał w kącie! Jak ci ciotka Grażyna dała, to trzeba o to dbać!

  • Konto oszczędnościowe albo lokata: No niby bezpieczne jak dziura w ziemi, ale zarobisz tyle, co kot napłakał! To dobre, jak chcesz żeby kasa leżała i nie śmierdziała, a nie żeby rosła! To jest tak pewne, jak to że Zdzisiek zza rogu znowu wpadnie do rowu po pijaku.

  • Obligacje Skarbowe: Państwo niby gwarantuje, że oddadzą. Niby… Ale wiesz, jak to z państwem bywa. Dają ci ochłapy, a sami kroją torty! No ale lepsze to niż nic, prawda? No i śpisz spokojniej, jak w trumnie.

  • Fundusze Rynku Pieniężnego: Bezpieczne jak pielucha tetrowa, ale zyski też takie sama. No to już lepiej w skarpecie trzymać, przynajmniej nikt nie wie, że masz!

  • Indeksowe Fundusze Obligacji: Tu już trochę ryzyka jest, ale i zarobek może być lepszy. Taki trochę hazard dla emerytów, rozumiesz? Ale bez przesady, bo się jeszcze zawału dostaniesz!

  • Nieruchomości: Tu to dopiero jazda bez trzymanki! Możesz zarobić miliony, ale możesz też wtopić po same uszy! Trzeba znać rynek, bo inaczej zostaniesz z dziurą w ziemi i komornikiem na karku! Ale jak ci się uda, to będziesz woził się jak król!

A teraz serio, bo żarty na bok: Zanim cokolwiek zrobisz, pogadaj z jakimś doradcą finansowym, co się zna na rzeczy. Bo ja tu ci tylko gadam, a ty musisz sam zdecydować, co dla ciebie najlepsze. No i pamiętaj: dywersyfikacja to podstawa! Nie wsadzaj wszystkich jajek do jednego koszyka, bo jak ci koszyk upadnie, to nie będziesz miał na jajecznicę!

Czy 100000 zł oszczędności to dużo?

Czy 100 000 zł oszczędności to dużo? Ach, pieniądze… Wieczny temat rozważań!

Powiem tak:

  • Dla studenta Bartka, który dorabia w kawiarni, 100 000 zł to jak wygrana na loterii. Mógłby sobie kupić… nowy ekspres do kawy! Albo, nie wiem, zainwestować w bitcoina?
  • Dla Bożeny, czterdziestoletniej matki dwójki dzieci, z kredytem na mieszkanie, to kropla w morzu potrzeb. Może wystarczy na remont kuchni… ale na wakacje na Malediwach już raczej nie.
  • Zależy, czy chcesz tylko przeżyć do jutra, czy może zbudować sobie imperium. Albo chociaż domek z ogródkiem.

Wiek, stan konta, marzenia i cele – to one dyktują, czy stówka w portfelu to bogactwo, czy tylko skromny początek.

Bonus: Zanim zaczniesz wydawać te 100 tysięcy, polecam konsultację z moim kuzynem, Konradem. On niby skończył tylko zawodówkę, ale ma nosa do interesów. Zresztą, zawsze powtarzał, że lepiej mieć nosa do interesów niż doktorat z ekonomii!

No, i pamiętaj: pieniądze szczęścia nie dają, ale dają komfort wyboru. A to już coś!

Ile oszczędności na czarną godzinę?

Ile oszczędności na czarną godzinę? No cóż, czarna godzina lubi, jak i my wszyscy, gotówkę. Ale ile dokładnie?

Z raportu UCE Research i SYNO Poland wynika, że większość Polaków chyba liczy na to, że czarna godzina woli posiedzieć u sąsiada!

  • Ponad 10 tys. zł? No, taką kwotę na koncie ma… powiedzmy, mniej niż 20% rodaków. To trochę tak, jakby tylko co piąty Polak był przygotowany na to, że los mu podstawi świnię (a może i cały chlew).
  • Reszta? Cóż, zapewne liczą na to, że czarna godzina okaże się… krótką przerwą na kawę. Albo, co bardziej prawdopodobne, na to, że to jednak sąsiad ma większe problemy.

W każdym razie, 10 tysięcy to minimum! Ale, umówmy się, lepiej mieć więcej. W końcu czarna godzina lubi, jak się ją traktuje poważnie. Inaczej może spędzić u nas wakacje, a nie tylko krótki urlop.

A tak na marginesie, czarna godzina uwielbia też inwestycje! Więc może zamiast trzymać całą sumę pod materacem (albo na koncie oszczędnościowym z oprocentowaniem rodem z XIX wieku), warto pomyśleć o jakiejś dywersyfikacji? Akcje, obligacje, kryptowaluty (tylko ostrożnie!), albo nawet… kurs garncarstwa. Nigdy nie wiadomo, kiedy umiejętność robienia glinianych naczyń okaże się zbawienna.

Pamiętaj, oszczędności to nie sprint, tylko maraton. A czarna godzina to… no cóż, maratończyk z ADHD i nieprzewidywalnymi planami.

Ile na koncie ma przeciętny Polak?

No i co z tym wszystkim? Siedzę tu, w ciemności, i myślę… o pieniądzach. 35 809 złotych. Średnia. To tyle, co ma przeciętny Polak na koncie, tak? A co ja mam? Znacznie mniej. Dużo mniej. Znowu ta pustka w portfelu… Ech.

Lista marzeń:

  1. Własny dom. Z ogródkiem. Z daleka od miasta. Cisza. Spokój. Nie takie marzenie, co?
  2. Podróż do Japonii. Zawsze chciałem zobaczyć Fuji. I te ich ogrody…
  3. Nowy laptop. Ten mój już ledwo zipie. A tyle pracy na nim robię. Aż mnie boli.

A co z tym badaniem? Czytałem coś podobnego. Assay Index, pamiętam. Listopad 2023. 20% wzrostu w porównaniu z ubiegłym rokiem. Fajnie dla nich. Dla mnie niekoniecznie. Może kiedyś też będę miał tyle…

Punkty do przemyślenia:

  • 35 809 zł – średnia oszczędności Polaków w 2023 roku. Czy to dużo? Czy to mało? Jak dla mnie, to dużo, ale dla innych pewnie mało.
  • Inflacja… Zjada wszystko. Zarobki w górę, a ceny jeszcze bardziej. Nie mogę załapać.

To wszystko takie… beznadziejne. Jakbym tonął w tym wszystkim. W tych liczbach. W tych marzeniach. A ja siedzę tu, sam, w ciszy nocy, i myślę. Myślę o tym wszystkim… i o niczym. O mojej Marcie… Ostatnio się kłócimy. O pieniądze, oczywiście. Prawda jest taka, że brakuje. Brakuje mi wszystkiego.

Dodatkowe info: Jestem Adam, mam 32 lata i pracuję jako grafik. Zarabiam 4500 zł na rękę. Raty za mieszkanie, jedzenie, rachunki… Nie starcza.

Jak zrobić kapustę z główki kapusty?

Ech, kapusta! Myślisz, że to rocket science? No co ty! To proste jak drut, nawet moja babcia Bronia, co internetu nie ogarnia, by to zrobiła! Chcesz kapustę z główki? Proszę bardzo, masz przepis od Zosi Samosi, prosto z remizy!

  • Bierzesz tę kapuchę, białą, jak śnieg na Syberii, i siekasz ją na drobno. Im drobniej, tym lepiej, bo kto to widział kapustę gryźć jak koń owies? Potem wrzucasz do gara, takiego porządnego, żeby się ta kapusta miała gdzie pławić.

  • Zalewasz wodą, tak na oko, żeby kapusta pływała jak Titanic, ale żeby woda nie wylewała się przy każdym stuknięciu. I na gaz! Gotujesz to powoli, jakieś pół godzinki, aż zmięknie jak serce teściowej, jak już jej się coś potrzebne zrobi.

  • Na koniec odcedzasz to wszystko porządnie, żeby nie było jakiejś brei. I masz kapustę! No, prawie. Teraz możesz ją doprawić, jak lubisz. Ja tam wolę z boczkiem i cebulką, ale co kto lubi, jeden woli ogórki, a drugi jak mu nogi śmierdzą!

Dodatkowe info? Proszę bardzo! Jak chcesz kapustę bardziej “wypasioną”, to dodaj do gotowania liść laurowy i ziele angielskie. A jak lubisz na ostro, to możesz dorzucić papryczkę chili. Będziesz rzygał ogniem!

#Oszczędności 100k #Plan Finansowy