Gdzie jechać na city break w grudniu?
Świąteczny city break w grudniu? Bydgoszcz oczaruje polskim świątecznym klimatem. Szukając czegoś innego, wybierz urokliwą Lublanę (Słowenia) lub Rygę (Łotwa). A dla spragnionych słońca: Sewilla (Hiszpania).
Gdzie na city break w grudniu? Najlepsze kierunki
Bydgoszcz w grudniu? Czemu nie! Jarmark świąteczny, mulled wine, piękna starówka. Magicznie.
Lublana mnie zauroczyła. Byłam tam dwa lata temu, 15 grudnia, w sam raz na przedświąteczną atmosferę. I te mosty!
Ryga kusząca. Myślę o niej od dawna. Architektura, choć słyszałam, że zimno potrafi dać w kość.
Sewilla to strzał w dziesiątkę dla zmarźluchów. Słońce, tapas, flamenco. Raj.
Pojechałam kiedyś do Walencji na początku grudnia (2021). Pamiętam pomarańcze na drzewach, słońce i ciepło. Koszt lotów? Około 600 zł.
A może Wiedeń? Koncerty, kawiarnie, magia. Byłam rok temu, 8 grudnia. Sachertorte w Hotelu Sacher – bezcenna!
Kraków też ma swój urok w grudniu. Spacer po Rynku, kościół Mariacki. Klasyka.
Zawsze chciałam zobaczyć świąteczny Budapeszt. Parlament nad Dunajem w grudniowej szacie – brzmi bajkowo.
Q&A
Gdzie na city break w grudniu? Bydgoszcz, Lublana, Ryga, Sewilla, Walencja, Wiedeń, Kraków, Budapeszt.
Gdzie warto pojechać w grudniu?
Grudzień… ach, grudzień! Zima za oknem, a ja marzę o słońcu, o ciepłym piasku między palcami. Zima w Warszawie jest piękna, ale… w grudniu moje serce pragnie czegoś więcej niż tylko świątecznych iluminacji i mroźnego powietrza. Chcę uciec!
-
Południowa Grecja: Wyobrażam sobie siebie, spacerującą po wąskich uliczkach Santorini, białe domki lśniące w słońcu, wiatr we włosach, a w oddali turkusowe morze. Santorini, Santorini… Jakże pięknie!
-
Hiszpania: A może Sewilla? Gorące flamenco, aromat hiszpańskich tapas… pachnące pomarańcze na każdym rogu… To musi być niezapomniane. Sewilla, Sewilla… czuć ten klimat już teraz!
-
Portugalia: Lizbona, jej kolorowe tramwaje, klimatyczne uliczki… pachnące kawiarnie… Lizbona… to miasto ma w sobie magiczną aurę, która mnie pociąga.
Lecz… wyspy! Te wabią najbardziej! W tym roku – 2024 – planuję jedną z nich.
-
Kanary: Wyobraź sobie La Palomę, wulkaniczne krajobrazy, ciemne piaski… prawdziwy raj na ziemi. La Palma!
-
Madera: Zielona wyspa, bujnie kwitnąca roślinność, ścieżki wędrowne w górzystych lasach wawrzynowych… Madera! To brzmi tak magicznie, jak z bajki!
-
Fuerteventura i Lanzarote: Ciepłe, złociste plaże, oceaniczny wiatr, surfowanie… idealne dla takich aktywnych osób, jak ja! Fuerteventura i Lanzarote… czuć ten piasek pod stopami już teraz!
20 stopni Celsjusza w grudniu? Tak! To marzenie! To wszystko jest możliwe! W tym roku, 2024, moja podróż będzie niezapomniana, pewnie na jedną z wysp, choć Grecja i Hiszpania bardzo kusi.. a Lizbona… och, Lizbona… nie mogę się zdecydować.
A może wszystko na raz? To byłoby niesamowite! Jednak… trzeba zacząć od wyboru. Czas na planowanie! Już zaczynam przeglądać bilety lotnicze! Uff, ten wybór… ale to cudowny problem!
Gdzie lecieć w listopadzie na city break?
No to tak. Listopad 2024 i Malta. Ja byłam na Malcie w listopadzie 2022, w sumie przypadkiem, bo koleżanka miała bilet, a jej coś wypadło. Więc poleciałam ja. Pogoda super, chociaż wieczorem chłodniej. Pamiętam, Valletta – mega wrażenie! Mdina też. Z Valletty pływałam promem do Sliemy. No właśnie, Sliema. Tam mieszkałam. U Teresy, przez Airbnb. Śmieszna historia, bo Teresa myślała, że przyjeżdżam z chłopakiem, a ja sama. Ale sympatyczna kobieta. Pokój taki sobie, ale lokalizacja super.
W Bugibbie byłam, ale jakoś mnie nie urzekło. Za dużo turystów. Mellieha. O Mellieha, tam też byłam! Piękna plaża! Ghajn Tuffieha Bay! Niesamowita! Pamiętam, wiatr i fale. Dużo ludzi robiło zdjęcia. Ja też. Zresztą wszędzie robiłam zdjęcia. Telefon mi padł w połowie wyjazdu. Musiałam kupować powerbanka.
Co jeszcze? Jedzenie. Pyszne! Pastizzi! Jadłam je chyba codziennie. I ryba. Świeża. Restauracje w Vallettcie droższe. W Sliemie taniej. Dużo knajpek.
No i ludzie. Mili. Pomocni. Zgubilam portfel. Ktoś mi go oddał. Bez pieniędzy, ale dokumenty były. Szok!
- Najważniejsze punkty z mojej wyprawy na Maltę:
- Pogoda w listopadzie: w dzień ciepło, wieczorem chłodniej.
- Valletta: piękna stolica, robi wrażenie.
- Mdina: ciche, urokliwe miasto.
- Sliema: dobra baza wypadowa.
- Bugibba: turystycznie.
- Mellieha i Ghajn Tuffieha Bay: piękna plaża!
- Jedzenie: pyszne pastizzi i świeża ryba.
- Ludzie: mili i pomocni.
A i jeszcze jedno. Komunikacja autobusowa. Tanio, ale autobusy się spóźniają. Czasami bardzo. Warto pobrać aplikację Tallinja.
Więc Malta w listopadzie? Jak najbardziej! Tylko ciepłe ubrania na wieczór się przydadzą.
Gdzie w zimie na city break?
No to lecimy z koksem! Gdzie w zimie na city break? Oj, dużo by gadać, ale dobra, spróbujemy ogarnąć ten temat.
- Wiedeń. Austria. Co tu dużo mówić. Szarlotka wielka jak talerz satelitarny. No i koncerty, koncerty, koncerty. Dla fanów klasyki i nie tylko. Ja, Janusz, byłem w 2023 i powiem wam, że warto. Knajpy też niczego sobie.
- Barcelona. Hiszpania. Ciepło jak w piekarniku. No, może nie aż tak, ale dużocieplej niż w Polsce. Plaża, tapas, fiesta. No i Sagrada Familia – robi wrażenie. Byłem tam z Grażyną w zeszłym roku, w lutym. Pogoda super.
- Paryż. Francja. Romantycznie jak nie wiem co. No, chyba, że jedziesz z teściową. To już trochę mniej romantycznie. Ale Luwr, Wieża Eiffla – klasyka. Byłem w 2023, w lutym, zimnotrochę było, ale warto.
- Rzym. Włochy. Pizza, makaron, wino. No i Koloseum – duże toto. Dużochodzeniaposchodach, dużoludzi, dużowrażeń.
- Sztokholm. Szwecja. Zimnojakwpsiarni, ale za to pięknie. No i ABBA The Museum. Dla fanów. Muzykawpadawucho, że hej!
Dodatkowo: Amsterdam. Holandia. Rowery, rowery, rowery. No i kawa. Mocna, że ho ho! Byłem w 2023, fajnie było, polecam.
No to tyle. Miłegowypoczynku!
Gdzie najlepiej wybrać się na city break w listopadzie?
Listopad 2024. Zima już puka do drzwi, a ja marzę o cieple. Rzym był moim pierwszym wyborem. Dlaczego? Zawsze chciałam zobaczyć Koloseum na własne oczy. Pamiętam, jak w 2023 roku przeglądałam zdjęcia – te kamienne mury, zmierzch, romantyczna atmosfera… Wtedy to zdecydowałam.
Pierwszy dzień – zamek Świętego Anioła, potem Fontanna di Trevi. Woda lodowata, ale rzuciłam monetę – bo przecież trzeba! Wieczorem, z kubkiem gorącej czekolady, siedziałam na schodkach, oglądając Plac Navona. Cudowne, ale tłumy… Bardzo tłumy.
Drugiego dnia, Koloseum. Wiedziałam, że będzie ogromne, ale na żywo… przeszywało mnie jakieś dziwne uczucie. Niesamowite. W środku, lekko klaustrofobicznie. Zresztą, cały Rzym jest taki – piękny i trochę duszny zarazem.
Potem Watykan. Muzeum Watykańskie – przestrzeń ogromna, zbyt dużo dzieł sztuki, męczyły mnie nogi. Ale Kaplica Sykstyńska… bez słów. Niesamowite freski. Zupełnie zapomniałam o zmęczeniu.
Wenecja, Mediolan, Neapol, Katania? Może kiedyś. Ale Rzym w listopadzie? Polecanko! Zimno, ale klimatycznie. Polecam wziąć ze sobą ciepły szalik i wygodne buty – serio, buty są najważniejsze.
- Rzym: Najlepszy wybór na listopadowy city break, wg mnie.
- Koloseum: Absolutny must see!
- Watykan: Kaplica Sykstyńska – warta każdej minuty.
- Zagrożenia: Tłumy turystów, zimno.
- Porada: Ciepłe ubrania i dobre buty!
Dodatkowe informacje: podróżowałam sama, bilety kupiłam przez internet z dużym wyprzedzeniem. Koszt – około 2500 zł (łącznie z biletami lotniczymi).
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.