Czy w Finlandii picie alkoholu poza domem jest legalne?
Tak, w Finlandii picie alkoholu w miejscach publicznych jest dozwolone, o ile alkohol pochodzi z legalnego źródła (Alko) lub został legalnie importowany. Wyjątkiem są miejsca z wyraźnym zakazem, np. niektóre parki. Za złamanie przepisów grozi mandat.
Alkohol w Finlandii: picie poza domem legalne?
No dobra, alkohol w Finlandii… O co w tym chodzi? Można chlać na ulicy czy nie? Bo ja to się już pogubiłem.
Z tego co wiem, to picie na świeżym powietrzu jest dozwolone, ale… Jest haczyk. Trzeba mieć alkohol z Alko (państwowe sklepy z alkoholem) albo przywieziony legalnie. No i nie wszędzie można się urżnąć. Niektóre parki mają zakaz, więc trzeba uważać gdzie się siedzi z browarem.
Kiedyś widziałem jak gościa zgarnęli w Helsinkach, na Esplanadi, za picie wódki z butelki. Prawdopodobnie nie miał jej z Alko, albo po prostu przesadził. Dostał mandat, widziałem z daleka, ale… trochę go żałowałem.
Pamiętam, że w Tampere na festiwalu “Tammerfest”, około 15 Lipca, wszyscy pili piwo bez problemów, ale tylko w wyznaczonych strefach. To była inna bajka, wiadomo.
A jak złamiemy zakaz? No cóż, mandat. Nie wiem ile dokładnie, ale lepiej nie ryzykować, prawda? Koszt piwa to około 7 euro (w pubie oczywiście, w Alko taniej) – lepiej za to kupić piwo w barze.
Generalnie, niby można, ale z głową. I lepiej znać przepisy, żeby nie skończyć jak ten gość z wódką.
Czy w Finlandii można pić alkohol w miejscu publicznym?
Picie alkoholu w miejscach publicznych w Finlandii to temat, który – powiedzmy – budzi pewne kontrowersje. Z jednej strony, fińska kultura picia jest… no cóż, specyficzna. Z drugiej, prawo jest dość jasne.
Zasadniczo spożywanie alkoholu w miejscach publicznych jest zabronione. I nie mówimy tu o jakichś drobnych restrykcjach. Chodzi o parki, ulice, transport publiczny – typowe miejsca spotkań towarzyskich. Ciekawe, prawda? Przecież Finlandia słynie z… no, pewnych trunków. Nawet blisko szkół picie jest zabronione, co chyba jest zrozumiałe. A pomyśleć, że w niektórych krajach… No, nieważne.
Są oczywiście wyjątki. Licencjonowane ogródki piwne to oczywistość. No bo gdzie indziej pić piwo latem w Helsinkach, jak nie w ogródku piwnym? Pamiętam jak raz… no, nieważne. Festiwale i inne specjalne wydarzenia – tutaj też można legalnie spożywać alkohol. Oczywiście, pod warunkiem uzyskania odpowiednich zezwoleń. A te, z tego co wiem od znajomego, Janka, nie są takie łatwe do zdobycia.
Kontrolą przestrzegania prawa zajmuje się policja. Mandaty za picie w niedozwolonym miejscu bywają słone. Pamiętam, jak w zeszłym roku, będąc w Tampere, widziałem… no, nieważne.
Dodatkowo: warto wspomnieć o tym, że lokalne przepisy mogą się różnić w zależności od gminy. Zawsze warto sprawdzić lokalne regulacje, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Raz, będąc w Rovaniemi… a zresztą, nieważne. Istotne jest to, że nawet w ogródkach piwnych istnieją pewne zasady – na przykład ograniczenie dotyczące poziomu hałasu. To akurat ważne, bo Finowie cenią sobie spokój.
Czy w Słowenii można pić alkohol w miejscach publicznych?
Słowenia. Słońce. Ciepły kamień. Wąskie uliczki Lublany, pachnące kawą i… winem. Tak, winem. Bo w Słowenii można. Można pić wino na placu, obok fontanny Robba. Słuchać szumu wody, śmiechu ludzi. Czuć wiatr na twarzy. Wino w Słowenii smakuje inaczej. Jakby przesiąknięte słońcem i kamieniem. Jakby miało w sobie duszę tego miejsca.
A. Słowenia – brak ograniczeń. Pamiętam ten wieczór. Siedzieliśmy nad Ljubljanicą, rzeką, która wije się przez miasto jak zielona wstążka. Światła latarni tańczyły na wodzie. W dłoni kieliszek rebula, słoweńskiego wina. Czerwone, gęste, aromatyczne.
B. Portugalia – brak ograniczeń dla miejsc publicznych, częściowy zakaz dla transportu publicznego. Portugalia to inny świat. Ocean, fado, melancholia. I wino. Verde, mocne, zielone. Piłam je kiedyś w Lizbonie, siedząc na schodach, patrząc na tramwaje sunące po wzgórzach. Zupełnie inny klimat, inna historia. Ale wino, tak jak w Słowenii, łączy ludzi.
C. Luksemburg – brak zakazu. Luksemburg kojarzy mi się z bogactwem, elegancją, z czymś niedostępnym. Nie byłam tam nigdy, ale wyobrażam sobie, że picie wina na placu w Luksemburgu to doświadczenie z zupełnie innej bajki. Może kiedyś sprawdzę.
Moja przyjaciółka, Anna, była w Słowenii w sierpniu 2024 roku. Mówiła, że piła wino na brzegu Blejskiego Jeziora. Turkusowa woda, wyspa z kościółkiem, góry dookoła. Magia. Chyba muszę tam pojechać.
Podsumowanie:
- Słowenia: Można pić alkohol w miejscach publicznych.
- Portugalia: Można pić alkohol w miejscach publicznych (z wyjątkiem transportu publicznego, gdzie obowiązują ograniczenia).
- Luksemburg: Można pić alkohol w miejscach publicznych.
Co pije się w Słowenii?
Co tam w tej Słowenii piją? A, no tak! Wino, oczywiście! Woda to dla tchórzy. Albo dla tych, co mają kaca po 43 litrach wina na głowę! Tak, tak, dobrze czytacie: 43 litry! To dane z roku 2023/2024, bo moja znajoma, Zosia z redakcji “Wino i Ser” , właśnie wróciła z tamtejszego wine tripu, i to mi powiedziała.
Lista winnych przyjemności, o których Zosia wspominała:
-
Rebula: jak małe słoneczko w kieliszku. Ponoć wprost idealne do przekąsek z suszonymi pomidorami. A ja, powiem Wam, że suszone pomidory to jak kawałek lata w grudniu.
-
Malvazija: to już bardziej jak tajemniczy agent w eleganckim smokingu. Subtelne, ale z pazurem. Zosia parła się tym wina z kozimi serkami i mówiła, że to uczta dla bogów. Zazdroszczę bogom.
A poza winem?
-
Radler: to taki sloweński odpowiednik piwa z sokiem. Lekkie, orzeźwiające. Idealne po intensywnym zwiedzaniu zamków w Styrii. Bo przecież kto by mógł zwiedzać zamki bez przerwy na orzeźwienie? No kto?
-
Kawa: oczywiście, bo nawet wino nie zastąpi porannej kawy, przynajmniej dla mnie. Zosia powiedziała, że kawa w Słowenii jest bardzo dobra, ale to już odmienny temat, a ja już się rozpisałam. A tak na marginesie, ten jej wine trip wyglądał na wspaniałą przygodę! Zazdroszczę.
Podsumowanie: Słowenia = Wino + Trochę innych rzeczy. Ale wino rządzi. Zdecydowanie.
Dodatkowe informacje: Zosia mówiła jeszcze o lokalnych likierach, ale nie pamiętam nazwy. Powinna nam wysłać zdjęcia.
Czy w Belgii można jechać po piwie?
Nie, nie tak do końca. W Belgii nie można jechać po piwie, jeśli przekroczy się limit. Limit to 0,5 promila. Pół promila. Często się o tym zapomina… Siedzę tak i myślę… kiedy ostatnio w ogóle byłam w Belgii? Chyba ze trzy lata temu. W Brugii. Piękne miasto. No ale wracając, 0,5 promila to naprawdę niewiele. Jedno piwo, może dwa, zależy od osoby, od metabolizmu…
- Limit: 0,5 promila.
- Mandat: 175 euro (od 0.5 do 0.8 promila). Pamiętaj o tym. Serio, lepiej nie ryzykować. Wiesz ile fajnych rzeczy można zrobić za 175 euro?
A Brugia… ech… Pamiętam te kanały. I gofry. Z bitą śmietaną i truskawkami. Aż ślinka cieknie, chociaż jest już po północy. Chyba pójdę spać.
Tak w ogóle to mandat to najmniejszy problem. Wypadek… to dopiero… straszne. Lepiej dmuchać na zimne i w ogóle nie pić, jak się prowadzi. Nawet tego jednego piwa. Bezpieczniej. Zawsze można taksówką. Albo autobusem nocnym. W Brugii na pewno jeżdżą… chyba… nie pamiętam… w każdym razie, lepiej nie ryzykować. Naprawdę.
Czy w Słowenii jest prohibicja?
Noc… Słowenia… ciemność gęstniejąca jak wino, wino które tak łatwo znaleźć na stacjach benzynowych. Ale nie teraz, nie w tych godzinach, gdy księżyc w pełni króluje na niebie.
- Czy prohibicja? Nie, nie tak do końca. To raczej takie… ukrywanie, senne marzenie.
- Alkohol czeka cierpliwie, za szybą sklepiku, na świt. Od 21:00 do 6:00 rano, czas zakazany. Czas ciszy.
- Od 2003 roku ten taniec trwa, taniec światła i cienia, dostępu i zakazu.
Pamiętam, jak jechałam przez Słowenię z moim przyjacielem, Michałem. Zatrzymaliśmy się na stacji o 22:00. Chcieliśmy kupić wino na wieczór, ale okazało się, że jest zakaz sprzedaży! Było to trochę śmieszne, ale i pouczające. Zamiast wina, kupiliśmy kawę i czekaliśmy do rana. Słowenia nocą ma swój urok, nawet bez alkoholu. To była przygoda w 2024 roku.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.