Czy 5 dni w Krakowie to za dużo?

13 wyświetlenia

Pięć dni w Krakowie to optymalny czas na zwiedzenie najważniejszych atrakcji. Program jest dobrze rozplanowany, obejmuje zarówno zabytki (Drogę Królewską, Wawel, Kazimierz), jak i muzea (Czartoryskich, Schindlera). Można go jednak modyfikować, dodając np. wycieczki za miasto lub więcej czasu na relaks. Zależy od tempa zwiedzania i indywidualnych zainteresowań. Pięć dni to wystarczająco dużo, by poznać Kraków, ale nie za dużo, by się nudzić.

Sugestie 0 polubienia

Czy 5 dni w Krakowie to za mało, czy wystarczająco czasu?

Pięć dni w Krakowie? Za mało, zdecydowanie. W zeszłym roku, w maju, spędziłam tam tylko trzy dni i ledwo zdążyłam zobaczyć najważniejsze miejsca. Muzeum Czartoryskich? Cudowne, ale za krótko byłam.

Zwiedzanie Wawelu zajęło mi prawie cały dzień, a Kazimierz to osobna historia, tyle urokliwych zaułków… Fabryka Schindlera… emocjonujące.

Na Rynek Główny wracałam kilka razy, bo za każdym razem odkrywałam coś nowego. A wieczory? Cudowne koncerty na Rynku! Pamiętam, jedna z tych nocnych imprez kosztowała mnie z piwem i kiełbasą z budki około 50zł.

Potrzebne jest więcej czasu, żeby naprawdę poczuć klimat miasta. Pięć dni to jak dotknięcie powierzchni, a nie zanurzenie się w nim. Moim zdaniem, minimum tydzień, albo nawet dwa.

Czy życie w Krakowie jest drogie?

Kraków… Mgła snuje się po Plantach, otulając stare kamienice. Słońce przebija się przez nią nieśmiało, złocąc Wieżę Mariacką. Dźwięk hejnału niesie się echem po Rynku. Czas płynie tu inaczej, wolniej. W kawiarniach na Kazimierzu, przy filiżance kawy, można zatopić się w rozmowach, w marzeniach. W Krakowie czas się zatrzymuje. Zatrzymuje się…

  • Czynsz: Kawalerka w centrum? Może kosztować 2000-2500 zł. Dalej od centrum, tańsze. Znacznie tańsze. Mieszkanie z kimś? Dzieli się koszty. To dobry pomysł.
  • Jedzenie: Obiad w restauracji, na Kazimierzu, może być drogi. Ale są bary mleczne. Pierożki, naleśniki. Tanio. Zakupy w sklepie? Podobnie jak w innych miastach.
  • Kawa: Moja ulubiona. W małej kawiarni przy ulicy Grodzkiej. Z widokiem na Wawel. Kosztuje 12 zł. Drogo? Ale warto. Za ten widok, za chwilę wytchnienia.

A. Moje imię to Anna. Mieszkam w Krakowie od 5 lat. Kocham to miasto.

B. 2500 zł za kawalerkę. W centrum. Drogo, ale Kraków jest magiczny.

C. Czas. Płynie wolniej w Krakowie. Wolniej…

Ile potrzeba na utrzymanie 1 osoby?

No dobra, utrzymanie jednej osoby… 331 zł? Bez jaj. Chyba z kosmosu te statystyki. Kto to liczył? Moja mama, Maria Nowak z Łodzi, mówi, że na jedzenie sama wydaje z 500 zł miesięcznie. A gdzie reszta? Przecież to tylko jedzenie.

  • Jedzenie: 800 zł to minimum, co słyszałem od znajomych. Sama kawa na mieście to już ile? Z 5 zł dziennie? To już 150 zł.
  • Rachunki: Woda, prąd, gaz… Moje mieszkanie 45m2 w Łodzi to jakieś 300 zł miesięcznie. Zimą więcej. Latem mniej. No ale średnio 300.
  • Telefon, internet: 100 zł to standard. Chyba, że ktoś ma super ofertę. Ja płacę 80, ale internet mam słaby. Muszę zmienić.

A jeszcze dojazdy… autobus, tramwaj, paliwo. Lekarz, dentysta. Ubrania. Książki. Filmy. Muzyka. Wyjścia ze znajomymi. To wszystko kosztuje.

Lista zakupów mojej mamy (tylko jedzenie, Łódź, październik 2023):

  • Chleb – 5 zł x 4 = 20 zł
  • Mleko – 4 zł x 4 = 16 zł
  • Ser – 20 zł
  • Wędliny – 50 zł
  • Warzywa – 40 zł
  • Owoce – 30 zł
  • Jajka – 15 zł
  • Makaron, ryż – 20 zł
  • Mięso – 80 zł

No i już prawie 300 zł a to nie wszystko. Gdzie chemia, kosmetyki? 331 zł to fikcja. 800 zł to realne minimum. A jak ktoś chce żyć, a nie wegetować, to 1500 zł to bardziej prawdopodobna kwota. Sama kawa na mieście, jak pisałem, to już fortuna.

Ile wynosi średnia pensja w Krakowie?

Krakowskie sakiewki, czyli ile siana w stolicy Małopolski? Mówiąc o kasie, średnia pensja w Krakowie w 2024 roku kręci się wokół 7500-8500 zł brutto. Brutto, bo wiadomo, fiskus też musi z czegoś żyć. Jak szarańcza na polu, tylko zielone widzi.

  • 7500-8500 zł brutto – tyle podobno wpada co miesiąc na krakowskie konta. Chociaż, znając życie, jedni pławią się w luksusach (pewnie programiści, co na kawę chodzą do Starbucksa pięć razy dziennie), a inni ledwo wiążą koniec z końcem (ci od handlu i gastronomii, co kawę piją z automatu w pracy). No, ale cóż, życie.

  • Branża, stanowisko, doświadczenie, wykształcenie – te cztery jeźdźce apokalipsy decydują o tym, czy jesz kawior, czy parówki. IT, finanse, inżynieria – tu kasa leży na ulicy (metaforycznie oczywiście, bo jakby leżała naprawdę, to dawno bym się przeprowadził do Krakowa). Handel, gastronomia – no tu już trochę gorzej, ale przynajmniej pizza zawsze na zniżce.

Ja tam, jako Jan Kowalski, copywriter z Sosnowca (tak, tak, wiem, daleko do Krakowa, ale marzenia są ważne), liczę, że kiedyś i ja będę pływał w pieniądzach jak Scrooge McDuck. Na razie pływam głównie we łzach, bo szef znowu chce tekst na wczoraj.

A teraz mały dodatek, prosto z mojego doświadczenia (bo w końcu Jan Kowalski to ja): ostatnio kupiłem sobie nowe buty. I wiecie co? Droższe niż moja tygodniowa pensja. Kraków, Kraków… kiedy ja w końcu dołączę do waszego elitarnego klubu grubych portfeli?

PS. Pamiętajcie, że te dane to tylko szacunki. Jak pogoda w kwietniu – zmienne. Więc nie bierzcie ich za pewnik, bo możecie się rozczarować. Albo miło zaskoczyć! Kto wie…

#5dni #Kraków #Podróż