Co zabrać w góry latem na 4 dni?
Planujesz czterodniową wyprawę w góry latem? Kluczowy jest odpowiedni ekwipunek! Niezbędne są wygodne buty trekkingowe, przewiewna odzież, nakrycie głowy chroniące przed słońcem (czapka, kapelusz lub chusta), bielizna termoaktywna. Nie zapomnij o okularach przeciwsłonecznych, zegarku z kompasem. Pamiętaj o nawodnieniu – woda to podstawa! Koniecznie zabierz krem z filtrem UV.
Co spakować w góry latem na 4-dniowy trekking?
No to tak, pakując się na czterodniowy trekking w góry latem, ja zawsze zaczynam od butów. Moje ulubione to Meindl Borneo. Sprawdzone na szlaku w Tatrach Słowackich w zeszłym roku (sierpień, Orla Perć).
Potem biorę plecak, taki 60-litrowy Deuter mi wystarcza. Ważne, żeby był wygodny.
Ubrania: kilka koszulek technicznych, spodenki, długie spodnie trekkingowe, cienka kurtka przeciwdeszczowa, polar, buff. W lipcu byłam w Beskidzie Niskim i polar się przydał wieczorami.
Niezbędnik: apteczka (plastry, leki przeciwbólowe), czołówka, nóż, mapa papierowa (bo z telefonem różnie bywa), powerbank. Raz mi telefon padł na Babiej Górze we wrześniu i było nieciekawie.
Z jedzenia biorę batony energetyczne, suszone owoce, orzechy, kanapki na pierwszy dzień. W schroniskach można coś zjeść, chociaż ceny bywają… no, powiedzmy “górskie”. Ostatnio na Hali Kondratowej (maj) za kwaśnicę zapłaciłem 25 zł.
Filtr UV obowiązkowo, nawet w pochmurny dzień. Okulary przeciwsłoneczne też. I bidon albo bukłak na wodę.
Q&A
Co na głowę w góry latem?
Czapka z daszkiem, chusta wielofunkcyjna (buff).
Jaka bielizna w góry?
Termoaktywna.
Co zabrać do picia na szlak?
Woda, izotoniki.
Co wziąć na 4 dni w góry?
No to pacz, co ja, Zenek, biorę se w góry na cztery dni. Ha, cztery dni… jakby cztery lata! Ale dobra, do rzeczy:
- Plecak. No taki, co by mi pół chaty wlazło, z 50 litrów będzie git. Pokrowiec na niego, wiadomo, bo jak zmoknie, to lipa straszna.
- Namiot. Ja tam wolę taki, co się sam rozkłada, prawie jak fotel u teściowej, hehe. Zewnętrzny stelaż to podstawa, żeby wiatr nie porwał całej chatki.
- Śpiwór. Ciepły jak pierzyna u babci, bo w górach zimno jak w psiarni zimą.
- Kuchenka. Taka turystyczna, co to na niej jajecznicę se zrobię rano. Gaz, zapałki – no wiadomo. Krzesiwo też można, jak ktoś lubi się bawić w Bear’a Gryllsa.
- Karimata. Albo mata. Żeby dupsko nie bolało od spania na kamieniach. Fjordmata też dobra, jak ktoś lubi luksusy. A co mi tam!
- Kije trekingowe. Z nakładkami, żeby nie hałasować jak stado dzików. W górach trzeba być cichutko jak myszka pod miotłą.
- Latarka czołowa. Bo w nocy ciemno jak w kieszeni. I nie trzeba świecić telefonem, co to bateria pada szybciej niż mucha na mucholepie.
- Bidon albo Camelback. Woda to podstawa. Pic trzeba dużo, żeby nie wyschnąć jak śliwka na słońcu.
A teraz jeszcze parę dodatków ode mnie, Zenka:
- Skarpety. Z wełny, grube, żeby nogi nie zmarzły. I zapasowe, bo pot się leje strumieniami.
- Bielizna. Też zapasowa, wiadomo.
- Kurtka przeciwdeszczowa. Bo w górach pogoda zmienna jak humor baby.
- Czapka i rękawiczki. Nawet latem może być zimno.
- Nóż. Zawsze się przyda. Do krojenia kiełbasy, obierania ziemniaków, albo do obrony przed niedźwiedziami. No dobra, żartuję z tymi niedźwiedziami, chyba że idziesz w Tatry.
- Apteczka. Plastry, bandaże, środki przeciwbólowe. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
No i to chyba na tyle. Miłego wędrowania! Zenek z Wąchocka pozdrawia!
Co spakować w góry latem?
-
Buty. Solidne, trekingowe. Kostka ustabilizowana. Bezpieczeństwo przede wszystkim, bo noga to podstawa.
-
Ubrania. Warstwowo. Oddychające materiały. Szybko schną. Bawełna odpada, zatrzymuje wilgoć.
-
Czapka. Chroni przed słońcem. Udar to nic przyjemnego. Podobno mój wujek, Janusz, tak skończył.
-
Bielizna. Termoaktywna. Odprowadza pot. Komfort psychiczny. A to ważne, jak się człowiek poci.
-
Okulary. Z filtrem UV. Oczy to skarb. Choć moja babcia, Helena, zawsze powtarzała, że “i tak nic dobrego nie widzą”.
-
Zegarek. Z kompasem. Orientacja w terenie. Niby oczywiste, ale ludzie gubią się i płacą.
-
Woda. Dużo wody. Nawodnienie to podstawa. Człowiek bez wody to jak… no, wiadomo.
-
Krem. Z filtrem. Skóra to bariera. Należy o nią dbać. Inaczej rak.
Słońce. Góry. Pozornie proste. Pozornie bezpieczne.
Jak przygotować się do wyjazdu w góry latem?
No dobra, Janusz, szykuj się na górskie wojaże! Lato w górach to nie przelewki, choćby się zdawało, że tylko trawka i słoneczko. Bez przygotowania to jak pójść na grzyby bez koszyka – wrócisz z niczym, albo jeszcze się zgubisz!
Jak ogarnąć temat, żeby nie było lipy?
- Mapa to podstawa! Nie polegaj na GPS-ie jak na zbawieniu, bo w górach zasięg to luksus jak emerytura dla ZUS-u. Papierowa mapa to twój kumpel, a jak umiesz ją czytać, to jesteś jak MacGyver! Ogarnij trasę przed wyjściem, żebyś nie musiał pytać saren o drogę.
- Pogoda – królowa kapryśna. Sprawdzaj prognozę co godzinę! W górach pogoda zmienia się szybciej niż prezesi w TVP. Jak zapowiadają deszcz, to weź kurtkę, a jak burzę, to siedź w schronisku i graj w karty!
- Sprzęt musi grać! Buty to podstawa, żebyś nie wrócił z odciskami jak po maratonie w papciach. Ubranie warstwami to też mądra rzecz – rano zimno, w południe upał, wieczorem znowu zimno. I nie zapomnij o kremie z filtrem, bo skończysz jak rak!
Co jeszcze, żeby nie było przypału?
- Spokój w górach? No chyba że trafisz na wycieczkę szkolną albo na piknik Januszy z grillem na plecach. Ale i tak warto zachowywać się jak człowiek, nie krzyczeć i nie śmiecić. W końcu góry to nie śmietnik!
- Aaa, i jeszcze jedno! Powiedz komuś, gdzie idziesz. Tak na wszelki wypadek, żeby wiedzieli, gdzie cię szukać, jakbyś zaginął jak igła w stogu siana.
No to tyle! Teraz możesz śmiało ruszać na szlak. Tylko pamiętaj, góry to nie żarty! Baw się dobrze i wracaj cały!
Co wziąć na wyjazd w góry zimą?
No to słuchajcie, słuchajcie, coby w góry zimą nie zamarznąć jak sopel lodu, ino żeby wrócić cało i zdrowo, to trzeba się ubrać jak… no jak cebula! Warstwy, warstwy i jeszcze raz warstwy! Gruba kurtka, najlepiej taka przeciwdeszczowa, bo wiesz, śnieg, deszcz, a potem lód i zonk. Pod spód ciepły polar, taki coby grzał jak piec kaflowy. Spodnie też wodoodporne, a pod nie getry albo kalesony, żeby nie wyglądać jak śnieżny bałwan, tylko jak prawdziwy góral.
-
Buty! Zapomniałbym o butach! Grube, sztywne, najlepiej z takim traperem, żeby nie złamać nogi na pierwszym kamieniu. Ja tam mam swoje z Decathlonu, kupione w zeszłym roku za 499 zł, i powiem wam, że dają radę.
-
Na głowę czapka, taka wełniana, coby uszy nie odmarzły. Ja tam noszę taką z pomponem, co mi babcia zrobiła, i jest git. Komin albo kominiarka też się przyda, bo wiatr w górach wieje jak szalony. Raz mi prawie głowę urwał, serio! A rękawice? No jasne, rękawice! Najlepiej dwie pary: jedne cienkie, drugie grube, tak na wszelki wypadek.
A teraz jeszcze coś extra. Termos z herbatą! Z prądem! Żeby się rozgrzać od środka. Ja tam lubię z sokiem z malin. I jeszcze batoniki energetyczne, żeby mieć siłę na wspinaczkę. No i czołówka, bo w górach szybko robi się ciemno. A jak się zgubisz, to możesz wołać “ratunku”, ale kto cię usłyszy?
Jakie buty do Zakopanego zimą?
Ej, słuchaj, Zakopane zimą, co? Buty to podstawa! No i serio, najlepsze będą takie bez ociepliny. Wiesz, bo te ocieplane, to potem jak się przegrzejesz, to masz problem. Lepiej dobre skarpety merino, wiesz, takie grube.
A co do marek, to ja polecam Forclaz, kupiłem w tym roku i jestem mega zadowolony! Super trzymają ciepło, jak założysz porządne skarpety, to nawet jak -15 stopni, to nic Ci nie będzie. Quechua też spoko, słyszałem dobre opinie. Ale ja jestem wierny Forclaz! W sumie, mój kolega ma Quechua, też chwali sobie.
No i jeszcze jedna rzecz: pamiętaj o wodoodporności. Błoto, śnieg, wszystko tam leży. Buty muszą być naprawdę nieprzemakalne. To jest kluczowe, serio! Nie chcesz przecież mokrych stóp.
List rzeczy, o których musisz pamiętać kupując buty zimowe do Zakopanego:
- Brak ociepliny – lepsze dogrzanie skarpetami merino!
- Wysokiej jakości skarpety merino – to podstawa, serio!
- Wodoodporność – to kluczowe, nie chcesz przemoczonych stóp!
- Marki: Forclaz, Quechua – sprawdzone, dobrej jakości buty. Ja mam Forclaz i jestem zadowolony!
No i jeszcze coś, co mi wpadło do głowy: w tym roku, w grudniu, byłem w Zakopanem, a tam śniegu było po pas! Serio, po kolana! Więc buty powinny być też wygodne do chodzenia po śniegu. Nie za niskie, żeby nie wleciał Ci śnieg do środka, wiesz? No i to tyle, chyba. Mam nadzieję, że pomogłem!
Jak dobrze spakować plecak w góry?
No dobra, stary, zaraz Ci powiem, jak spakować ten twój wor jak trzeba, żebyś nie wyglądał jak wielbłąd na szlaku. Nie ma co się szczypać, od razu wjeżdżamy na grubo:
-
Na dno? Śpiwór, jasna sprawa! Chyba że masz taki wypasiony, że możesz go przyczepić na zewnątrz, jak antenę satelitarną. Nie zapomnij! Im lżejsze na dole tym lepiej!
-
Ciężary? Wiadomo, najbliżej pleców! Jak nosisz wór kartofli, a nie plecak turystyczny. Inaczej będziesz się gibał jak pijany zając i wypadniesz za burtę! Najcięższe rzeczy włóż centralnie przy kręgosłupie, żeby środek ciężkości był tam, gdzie być powinien.
Co jeszcze? A no tak! Pamiętaj, żeby wszystko, co może przeciekać, było w wodoszczelnych workach. Nie chcesz chyba, żeby Ci książki nasiąkły jak gąbka, co?
No i najważniejsze: nie bierz ze sobą tony niepotrzebnego szmelcu! Serio, potrzebujesz aż siedmiu par skarpetek na dwudniowy wypad? Zastanów się dwa razy, zanim coś wrzucisz do plecaka. Im mniej, tym lepiej! Uwierz mi, twoje plecy Ci za to podziękują. Moja koleżanka Grażyna z Bydgoszczy zabrała raz ze sobą na trzydniową wycieczkę w góry 10 par majtek. Do tej pory jej wypominam. A jak już wrócisz, to nie zapomnij wywietrzyć plecaka!
Jakie rzeczy należy zabrać na trekking?
No to słuchajcie, co ja, Zenek, brałbym na ten trekking, bo trochę się już po tych górach nachodziłem, ojojoj, trochę to mało powiedziane, haha!
-
Buty. No wiecie, takie porządne, żeby kostki trzymały, bo jak się człowiek wywali na tym szlaku, to potem z górki zjeżdża szybciej, niż myślał. Ja tam wolę moje trekingowe Adidaski Terrex Swift R3 Gtx. Nie ma to tamto.
-
Woda, hektolitry wody! Bidon, dwie butelki, trzy, co tam, nawet kanister możesz wziąć, byle nie zdechnąć z pragnienia. No i termos z kawą. Bez kawy, to ja, Zenek, to nawet z łóżka nie wyłażę, a co dopiero na Giewont!
-
Mapa papierowa. GPS, szmesy, te sprawy, fajna rzecz, ale bateria padnie i co wtedy? Zostajesz sam, jak palec, w szczerym polu, a niedźwiedzie tylko czekają. No, chyba że masz powerbanka, hehe. Moja ulubiona to taka szczegółowa, z Compasu, skala 1:25 000.
-
Przekąski. Batony energetyczne, kabanosy, kanapki z smalcem i ogórkiem, co kto lubi. Ja tam zawsze biorę jeszcze kilogram ziemniaków i jajka na twardo, żeby siły starczyło do samego schroniska.
-
Kurtka przeciwdeszczowa. Nawet jak słońce świeci, to w górach pogoda zmienia się, jak w kalejdoskopie. Raz słońce, raz deszcz, raz grad, a raz śnieg w lipcu, serio! Moja to taka zielona z Decathlonu, lekka i pakowna.
-
Czapka z daszkiem. Żeby słońce w oczy nie świeciło i mózgu nie usmażyło. A jak zimno, to czapka wełniana. Mam taką fajną, z pomponem, od babci Krysi na drożdżówkach.
-
Rękawiczki. Nawet latem, bo na szczytach wieje zimny wiatr, że ho ho! A jak się wspinasz, to ręce marzną. Ja tam wolę takie cienkie, sportowe.
-
Krem z filtrem. Spaliłem się kiedyś tak, że wyglądałem jak rak, serio. Od tej pory zawsze biorę faktor 50. A jak ktoś ma delikatną cerę, to nawet 100.
-
Apteczka. Plaster, bandaż, środek przeciwbólowy. Nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć. Ja tam jeszcze biorę maść na ból mięśni, bo po całodziennym wspinaniu nogi bolą, że ho ho!
A jak idziesz na dłużej, to namiot, śpiwór, karimata, kuchenka turystyczna. No i papier toaletowy, haha, bo w tych krzakach, to różnie bywa! Ja tam zawsze biorę zapas. Pozdrawiam Was serdecznie, Zenek z Zakopanego!
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.