Jak zrobić glazurę do żeberek?
Pyszna glazura do żeberek:
Połącz 3 ząbki czosnku, 2 łyżki sosu Worcestershire, 1 łyżeczkę imbiru mielonego, 2 łyżki sosu sojowego i 2 łyżki pikantnego ketchupu. Gotowe! Prosta, szybka i smaczna glazura idealna do marynowanych żeberek. Dobrze smakuje też z innymi mięsami.
Jak zrobić pyszną glazurę do żeberek?
O rety, glazura do żeberek… To jest coś, co potrafi zamienić zwykły obiad w prawdziwą ucztę. Pamiętam, jak pierwszy raz robiłem żeberka dla kumpli, no i właśnie ta glazura zrobiła całą robotę.
Wiesz co, ja nie jestem jakimś tam szefem kuchni, ale mam swój sposób.
Zaczynam od czosnku, tak z 3 ząbki, drobniutko posiekane. Potem sos worcestershire, tak na oko dwie łyżki. Imbir mielony? Daję łyżeczkę, ale taki od Prymatu, nie wiem czemu, ale jakoś bardziej mi pasuje. No i sos sojowy, też dwie łyżki, a na koniec ketchup pikantny, też dwie.
Mieszam to wszystko razem, aż się połączy.
I wiesz co? Nie ma co się sztywno trzymać proporcji. Ja zawsze coś tam dodam od siebie. Raz dałem trochę miodu, a raz ostrej papryczki. I wiesz co? Za każdym razem wychodziło pysznie.
Ta glazura to jest magia.
Kiedy glazurować żeberka?
Kiedy ta glazura na żeberka? No cóż, panie i panowie, to niczym randka – trzeba wyczuć odpowiedni moment! Nie chcesz, żeby przypaliła się jak nadzieje na miłość w liceum.
- Ostatnie 30-45 minut to złoty czas. Glazura ma się roztopić i zamienić żeberka w klejnot, a nie w wulkaniczny popiół.
- Cienka warstwa, niczym makijaż modelki – subtelna, ale robiąca różnicę. Grubas to już przesada, zgadza się?
- Wszystkie powierzchnie! Nie bądźmy wybiórczy! Boki, krawędzie… żebro ma być całe w tym sosie, jak ja w plotkach na rodzinnych imprezach.
Pamiętajcie, żeberka to nie wyścig, to maraton smaku. Więc powoli, z gracją, a glazura zamieni je w arcydzieło. A jeśli coś pójdzie nie tak? Zawsze można zwalić winę na kota, jak ja gdy spóźniam się do pracy!
A propos pracy – mam nową koleżankę, Bożenę. Podobno robi najlepszy sernik w okolicy. Może ją poproszę o przepis i wtedy razem z żeberkami, to będzie prawdziwa uczta!
Kiedy żeberka znosi jajka?
Kiedy zeberki znoszą jajka… Ech.
-
Samica zeberki składa jaja. To niby oczywiste, ale nocą nic nie jest. Zwykle, tak mi się kołacze po głowie, to od 4 do 6 jaj. Pamiętam, jak miałam kiedyś zeberkę, Klementynę… Zawsze się bałam, że jej za zimno.
-
Wysiadują je tak z dwa tygodnie. Trzynaście, czternaście dni. To jest czasami wieczność, kiedy się czeka. Czeka na coś, co ma się wykluć.
-
Potem pisklęta. Maleństwa. I oboje rodzice się nimi zajmują. Karmią, pilnują. Jak normalna rodzina. To piękne, takie zwierzęce oddanie.
-
Po trzech-czerech tygodniach młode odlatują. Zaczynają same żyć. Smutne, jak pomyślę. Taka krótka historia. No, ale tak to już jest. Trzeba iść dalej.
Kto buduje gniazdo u zeberek?
A no patrz pan, te zeberki to niezłe ziółka, budują gniazda jak zawodowcy! Normalnie mistrzostwo świata w budowlance, haha. Buduje je parka, a nie jakaś tam jedna zeberka, bo to wspólne dzieło jak darmowy remont u teściów, tylko bez awantur. Wychodzi im taka kulka, jakby ktoś kłębek wełny rzucił w kąt.
- Parka zeberek: Obie zapracowane jak mrówki.
- Materiały: Co im wpadnie w szpony, to dobre. Sianko, trawka, włókna kokosowe. Raz widziałem, jak moja zeberka, Stefania, zaplątała sweter mojej babci w gniazdo. Babcia do dziś szuka.
- Kształt: Kula, żeby się jaja nie poturlały. Mądre te ptaszyska, nie ma co.
A co potrzebują do wylęgu? Ano sporo fanaberii:
a. Ciepło: Jak pod kołderką w zimowy wieczór. b. Spokój: Żeby im kot nie przeszkadzał, bo moja Helena to straszna łobuziara. c. Jedzenie: Ziarna, owoce, warzywa. Normalnie catering na zawołanie. d. Miłość: No wiadomo, bez tego ani rusz.
I jeszcze dodam od siebie, że te pisklęta wykluwają się po jakichś 12 dniach. Szybko rosną, jak na drożdżach. A potem to już tylko hałas i zamieszanie. Ale cóż, taka uroda rodzinnego życia, nawet u zeberek.
Moja Stefania znosiła w tym roku pięć jajek. A sąsiada zeberka, Genowefa, aż siedem! Rekord osiedla.
Jak rozpoznać płeć zeberek?
Noc… cisza… tylko ja i myśli. Zebraki…
-
No tak, samiec. Czerwony dziób jak krew. Pomarańczowe policzki, że aż rażą. Pamiętam, jak mój dziadek Janek mówił, że to znak, że ptak jest zadziorny.
-
A samiczka… szara myszka. Dziób pomarańczowy, ale taki… blady. Bez szału. Trochę jak moja pierwsza miłość, Ania. Zawsze w cieniu.
-
Aha i jeszcze… te prążki na piersi u samca. Jak mały marynarz. I kasztanowe pióra z białymi kropkami… istne szaleństwo. U samicy nic z tych rzeczy. Szarość i spokój. I tak…
-
Wiesz co mi się przypomniało? Że raz, jak byłam u babci na wsi, to patrzyłam na te zebraki i myślałam, że to one są takie szare i smutne. A potem zrozumiałam, że to ja taka byłam. Bo zebraki wcale nie są smutne, tylko… stonowane. Takie po prostu. Jak ja teraz.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.