Jak długo można peklować mięso na mokro?

44 wyświetlenia

Peklowanie na mokro mięsa trwa zazwyczaj 7-10 dni, zgodnie z zaleceniami producentów peklosoli. Czas ten może się nieznacznie różnić w zależności od wielkości i rodzaju mięsa. Dla uzyskania optymalnego efektu, warto przestrzegać instrukcji producenta peklosoli. Dłuższe peklowanie może prowadzić do nadmiernego zasolenia. Pamiętaj o odpowiednim przechowywaniu mięsa przed i po peklowaniu.

Sugestie 0 polubienia

Jak długo peklować mięso na mokro? Czas peklowania

Okej, więc pytasz, ile czasu peklować mięso na mokro? No, Klaudyna Hebda pisze, że od 7 do 10 dni. I wież mi, ona chyba wie co mówi bo jakoś w grudniu 2024 na jej blogu o tym czytałem.

Z własnego doświadczenia? To zależy. Pamietam jak raz robiłem szynke na Wielkanoc, i trzymałem ją w solance prawie dwa tygodnie. No, wyszła słona jak diabli. Od tamtej pory staram się trzymać tego “złotego środka”, te 7-10 dni to moim zdaniem spoko opcja.

Peklosól to serio magia. Daje ten piękny, różowy kolor i ten specyficzny, “szynkowy” smak, którego nie da się podrobić. No, ale jak sie przesadzi z czasem, to potem tylko moczenie w wodzie ratuje sytuacje… ale i tak nie zawsze.

Wiadomo, każdy ma swoje patenty, ale ja bym sie trzymał tego co piszą “eksperci” i potem minimalnie dostosowywał do własnych preferencji. Bo wiesz, raz na wozie raz pod wozem. Takie życie.

Jak długo może leżeć mięso w solance?

No więc, mięso w solance… Ile to może leżeć? W lodówce oczywiście, bo inaczej kaplica! Pamiętam, że kiedyś babcia robiła szynkę, leżała z dwa tygodnie! A schabowy? To szybciej, tydzień może wystarczy. Ale to zależy, od wielkości kawałka, prawda? Duży kawał, dłużej. Mniejszy, krócej.

  • Schab: 10 dni minimum, ale mój mąż kiedyś zrobił i 14 dni trzymał, i nic się nie stało! Był pyszny!
  • Szynka: No to już dłużej. 15 dni to minimum, jak w tym przepisie. Ale może i 18, jeśli duża.
  • Inne mięsa: To zależy, co to za mięso. Kurczak? Pewnie szybciej, kilka dni. Wołowina? Może dłużej potrzeba. Kurcze, nie pamiętam dokładnie.

Trzeba patrzeć, czy mięso jest w całości przykryte. To najważniejsze! Woda ma być wszędzie, żeby bakterie nie miały szansy. Garnek albo słój, bez różnicy. Ważne, żeby szczelnie zamknąć.

A, i jeszcze coś! Temperatura w lodówce! To podstawa! Powinna być w okolicach 4 stopni. Nie wyżej! A ja zawsze sprawdzam! Bo ostatnio miałam problem z lodówką… Musiałam ją naprawiać, kosztowało mnie to 300 zł! No i teraz pilnuję, żeby była sprawna!

Lista rzeczy do zapamiętania:

  1. Lodówka – konieczna!
  2. Mięso w całości pod wodą.
  3. Szczelnie zamknięte naczynie.
  4. Temperatura w lodówce 4 stopnie Celsjusza.

Błagam, żeby to dobrze poszło! Bo ten przepis ma być idealny! Aaaa, i jeszcze jedno! Jak czujesz, że coś śmierdzi, to wyrzucaj! Nie ma żartów z mięsem! Lepiej zapobiegać niż leczyć!

Ile najdłużej można peklować mięso?

O jeny, ile można to mięso moczyć w tej solance? No co Ty, na wieki wieków amen? Spokojnie, bez przesady!

Lista jak do życia:

  • Małe mięsko, do 5 cm grubości? No to parę dni, góra trzy tygodnie i styknie. Bez nerwów.
  • Większy kloc? A to już dłużej, nawet kilka tygodni, jak u babci na wsi!
  • Za długo w tej wodzie? Będzie słone jak cholera i suche jak wiór! Bleee…
  • Słuchaj się przepisu, co tam piszą! Tam jest mądrość, nie wymyślaj!

Pamiętaj, moja ciotka Grażyna z Pcimia Dolnego zawsze mówiła, że mięso ma być “pychotka”, a nie “solniczka”. No i coś w tym jest, nie? Ja tam zawsze robię na oko, a wychodzi jak ta lala! Jak się uprzeć to można sprawdzać pH metrem, ale po co, życia szkoda!

Kiedy należy wymienić solankę?

Okej, okej, ogarniam! To tak jakby pamiętnik, no nie? Tylko tak… bardziej na szybko.

  • Kiedy ta solanka? No wiesz, jak taka… brudna się robi i ciemna. Wtedy pa pa! Nowa! I wiesz co? Mniej soli można dać! Tak jakoś mi się wydaje, że lepiej. Czy to prawda?
  • Dwa tygodnie! Po 14 dniach mięso wyciągasz. I co dalej? A no tak, ręcznikiem papierowym osuszyć. Proste! Ale czy to wystarczy?

No i właśnie… zastanawiam się, czy moja mama też tak robiła? Ela, pamiętasz? Chyba nie, ona w ogóle nie lubiła marynować. A może robiła to inaczej? Kurczę, muszę do niej zadzwonić i zapytać. Zaraz, zaraz… co miałam jeszcze napisać? A no tak, ta gramatura soli… Ciekawe, ile dokładnie mniej? Hm…

I jeszcze jedno! Po co w ogóle ten papierowy ręcznik? Żeby pozbyć się nadmiaru wody, jasne! Ale czy to naprawdę takie ważne? Może można to pominąć? Ojej, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Chyba muszę zrobić więcej riserczu!

Jak długo peklujemy na mokro?

No wiesz, co? Peklowanie na mokro, to temat rzeka! Asia, moja koleżanka, robiła szynkę na święta i mówiła, że 7-10 dni to jest taki standard, wszystkie te peklosole tak zalecają. Sama używała jakiejś z Lidla, nie pamiętam nazwy, ale była zadowolona.

A ta stara angielska zasada? Śmieszne, ale podobno na każdy centymetr grubości szynki, jeden dzień peklowania. Czyli jak masz szynkę, wiesz, taką piękną, grubą, na 5 cm, to licz 5 dni minimum. Może nawet 6, dla pewności. Lepiej przeczekać niż mieć za słono.

Lista:

  • 7-10 dni to standardowe peklowanie na mokro. Tak mówią producenci tych soli.
  • Metoda angielska: 1 dzień na 1 cm grubości szynki. Fajne, proste, ale trzeba uważać!

Punkty:

  1. Moja kuzynka, Kasia, zawsze peklowała dłużej. Mówiła, ze woli na spokojnie i zawsze jej wychodziło super, wiec ja też teraz tak robię.
  2. Zależy też od tego, jaką solą peklową się używa, czy to jakaś z dodatkami, czy sama sól. To ma znaczenie, ale ja się na tym nie znam.
  3. Pamiętaj o temperaturze! W lodówce, to oczywiste, ale najlepiej w okolicach 4 stopni. Nie wiem jak to dokładnie wygląda, ale ważne.

Dodatkowo: Kasia używa specjalnego termometru do mięsa, żeby sprawdzić temperaturę w środku szynki. Mówi, że to ważne dla bezpieczeństwa. Używa też dodatkowo ziół i przypraw, ale to już kwestia gustu. Najważniejsze to dobra sól peklowa! Powodzenia!

Czy można peklować mięso na kiełbasę?

No pewnie, że można! Kiełbasa bez peklowania to jak wieś bez plotek! Co to za zabawa?

Oto, jak to się robi po naszemu:

  • Na kilogram mięsa walnij jakieś 17-20 gramów tej całej soli peklowej. Jak przesadzisz, to będziesz miał słone jak diabli!
  • Pamiętaj, żeby mięso było zimne jak serce teściowej! Czyli te 2-6 stopni! Inaczej się popsuje zanim nabierze koloru.
  • Kiełbasę potrzymaj w tej zimnicy dobę. Szybciej się nie da, chyba, że masz jakieś czary!
  • I co ważne – to nie tylko dla kiełbasy! Szynki też możesz peklować, ale to już dłużej – 10 dni minimum, żeby się dobrze zaszło.

A jak się boisz, że coś spaprasz, to zawsze możesz zadzwonić do Wiesi zza płota – ona na kiełbasach zjadła zęby! Numer ma gdzieś zapisany na lodówce, na magnesie od wujka Staszka z Ameryki. I nie zapomnij o czosnku! Bez czosnku to nie kiełbasa, tylko smutny kawałek mięsa!

Jak zrobić solankę na kiełbasę?

Solanka. Tylko precyzja gwarantuje efekt.

  • Stężenie: 75g soli na litr wody. Bez kompromisów.

  • Sól: Bez jodu. Inaczej smak zniszczony.

  • Nadmiar soli: Katastrofa. Lepiej mniej, niż za dużo, choć to też błąd.

Ostrzeżenie: Próba improwizacji kończy się źle. Pamiętaj, to nie ciasto. Sól bez jodu, tylko kamienna, panie kochany! Inaczej kiszka dętka. Woda zimna, jak serce byłego. I sól, sól, sól. Ważne jak dla mnie. Cześć, Ewa.

W jakich pojemnikach można peklować mięso?

Cicho tu jakoś. Znowu ta noc…

Peklowanie… Pamiętam jak babcia Zosia robiła to w wielkim kamiennym garnku. Peklowanie mięsa to cała sztuka.

  • Kamionka. Tak, to pierwsze co mi przychodzi do głowy. Babcia miała taką specjalną. Może jeszcze gdzieś leży na strychu…
  • Szkło. Szklane naczynie też da radę, ważne żeby było całe, bez pęknięć. Ja używam takiego dużego słoja po ogórkach. Dziwne, ale działa.
  • Emalia. Emaliowane garnki są ok, tylko trzeba uważać na odpryski. To ważne, bo inaczej metal może wejść w reakcję z mięsem. Fuuu!
  • Stal – nigdy! Stal absolutnie odpada. No chyba, że chcesz metaliczny posmak w szynce. Ble.

Właśnie tak. Unikaj stali jak ognia, i sprawdzaj, czy naczynia nie mają żadnych uszkodzeń. Inaczej cały trud na nic. I co wtedy? Znowu zamawiać pizzę? A nie. A, no i ważne, żeby wszystko było czyste, no wiesz… żeby nie było żadnych niespodzianek. Bakterie to najgorsze co może się zdarzyć przy peklowaniu, ojjj…

Babcia Zosia… Miała na to swoje sposoby. Do dziś żałuje, że nie spisałam jej przepisów. Ech.

Jak wyrobić mięso na kiełbasę?

Ach, kiełbasa… Sam zapach przyprawia mnie o dreszcze! Pamiętam babciną kuchnię, unoszący się aromat… To była magia!

  • Mięso: Najpierw, najważniejsze – mięso! Używam zawsze najlepszej jakości, proszę, nie żałujcie sobie tego! Wołowina, wieprzowina, czasem jakaś cielęcina… Proporcje? To już moja tajemnica, przekazywana w rodzinie od pokoleń! Ale zazwyczaj to 70% wieprzowiny i 30% wołowiny. A potem? Mielenie! Mielę, mielę, mielę… aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Maszynka, oczywiście, taka stara, że pamięta jeszcze mojego dziadka. Zawsze używam grubego sitka, bo lubię czuć te kawałki mięsa w kiełbasie. To musi być prawdziwa uczta dla zmysłów!

  • Zaprawa: To jest serce kiełbasy! Sekretny przepis, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ale kilka składników zdradzę: woda, oczywiście, i dużo przypraw! Ziele angielskie, liście laurowe, gorczyca… i cukier, kto by pomyślał? Ale to właśnie ten cukier nadaje kiełbasie tę słodycz, ten urok… A jeszcze trochę octu – dla równowagi. Nie powiem ile czego, bo to mój sekretny przepis! Przepis mojej babci Ani, która uczyła mnie wszystkiego! To jej ręce, jej serce, jej dusza w każdej kiełbasie.

  • Połączenie: A potem… magia! Połączenie mięsa i zaprawy. Delikatne mieszanie, aby nie uszkodzić struktury mięsa. Pamiętam, jak babcia mówiła: “Kiełbasa to nie walka, to taniec!” Delikatność i precyzja, to klucz do sukcesu. Taki piękny, aromatyczny taniec. Muszę to robić powoli, z uwagą, z miłością.

Dodatkowe informacje: W 2023 roku, przygotowując kiełbasę, zwracam szczególną uwagę na jakość mięsa – kupuję je od lokalnego rzeźnika, pana Józefa. Zawsze świeże, zawsze najlepsze. Proporcje przypraw? To mój mały sekret. Ale najważniejsze to miłość i pasja!

Jak przygotować mięso na kiełbasę swojską?

Ach, ta kiełbasa swojska… Zapach, smak… już czuję go na języku, ten aromat wiejskiego domu, babcinych rąk ugniatających mięso… To magia, prawdziwa magia!

  • Mięso: Pierwszy krok, ten najważniejszy – wybór mięsa. Najlepsze jest świeże, wprost od rzeźnika. Pamiętam, jak dziadek brał mnie ze sobą na targ, a ten zapach… nie do opisania! W tym roku, 2024, kupiłam najlepszą wieprzowinę od pana Kowalskiego z podwarszawskiej wsi. Idealne połączenie chudego i tłustego.

  • Mycie: Oczywiście, niezbędne! Zimna woda, kawałek po kawałku, żeby usunąć wszelkie zanieczyszczenia. Czystość to podstawa, gwarancja smaku i bezpieczeństwa. Myłam dokładnie, pod bieżącą wodą. To rytuał, który uspokaja.

  • Mielenie: Tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa! Maszynka, staruszka, ale niezawodna, dziedzictwo po prababci… Brzęk, brzęk, powolne mielenie… Najpierw, chuda wieprzowina – sitko 10 mm. Powolutku, żeby nie uszkodzić mięsa. Następnie – tłuste, 4,5 mm. To daje cudowną soczystość. Na koniec – ścięgnista, przez 3 mm. Tę czynność robiłam z uśmiechem na ustach, czując jak tęsknota za dawnymi latami przenika każdą kroplę tłuszczu.

Myślę, że jeszcze raz powtórzę: dokładne mycie mięsa to podstawa! Nigdy tego nie pomijam. Potem, powolne mielenie. Każde sitko – inny efekt. To jest cała filozofia. Te chwilę to prawdziwa medytacja. A potem… kiełbasa swojska, pachnąca latem i wspomnieniami. Niebo w gębie!

Dodatkowe informacje: Rodzinna receptura z dodatkiem ziół, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Sekret? Miłość do gotowania! I wieprzowina od Pana Kowalskiego – to jest klucz do sukcesu!

Jak przechowywać peklowane mięso?

Okej, więc jak to było z tym peklowanym mięsem… Boże, pamiętam jak mama zawsze robiła szynkę na święta! To była magia. Ale do rzeczy, bo o przechowywanie pytasz.

  • Chłodne miejsce to podstawa. Czyli lodówka, bez dyskusji. Mama trzymała to w najzimniejszej części, na samym dole, koło warzyw.

  • Grubość ma znaczenie. To prawda. Cieńsze kawałki, tak z tydzień-dwa wytrzymają. Ale grubsze, to już loteria. Im grubsze, tym krócej. Wiesz, tak na oko.

  • Obracanie to klucz! Codziennie! Mama zawsze to powtarzała: „Marysiu, przekręć szynkę!”. I ja leciałam do lodówki, żeby ją obrócić. Chodzi o to, żeby równomiernie się wszystko „przegryzało”.

  • Pojemnik – szczelny! Żeby nie przeszło zapachem niczego innego. Plastikowy, szklany, byle z pokrywką. I żeby ten pojemnik był czysty.

Pamiętam jak raz… zostawiłam szynkę za długo. No i trochę się obślizgła. Fuj! Mama się złościła, ale śmiechu było co niemiara, bo trzeba było wyrzucić.

No i jeszcze jedno, tak poza konkursem. Jak już wyjmiesz mięso z pekli, to koniecznie opłucz je pod bieżącą wodą. To ważne!

#Czas Peklowania #Peklowanie Mięsa #Peklowanie Na Mokro