Po jakim czasie widać efekty z siłowni?
Efekty ćwiczeń na siłowni zależą od wielu czynników, takich jak intensywność treningu, dieta i predyspozycje genetyczne. Pierwsze, subtelne zmiany mogą być zauważalne już po kilku tygodniach. Jednak wyraźne efekty, dotyczące zarówno wyglądu, jak i kompozycji ciała, zazwyczaj pojawiają się po około 2-3 miesiącach regularnych treningów. Pamiętaj o cierpliwości i systematycznej pracy!
Po jakim czasie efekty z ćwiczeń na siłowni są widoczne?
No więc… kiedy ja zaczynałam ćwiczyć na siłce, to wiesz, wcale nie chodziło o efekty wow. Chodziło o to, żeby przestać czuć się jak flak! Ale fakt faktem, pierwsze takie “hej, chyba coś się dzieje” zauważyłam może po dwóch miesiącach. serio.
To było w sumie zabawne, bo koleżanka powiedziała coś w stylu “Ej, chyba schudłaś w udach!” A ja na to: “Serio? Nie widziałam!”. Ale chyba coś w tym było, bo spodnie zaczęły lepiej leżeć. To był chyba maj jakoś, wiesz, przed wakacjami.
Pamiętam, że chodziłam na siłkę tak 3 razy w tygodniu. Zero szaleństw, raczej takie ćwiczenia na maszynach, trochę ciężarów. No i wiadomo, dieta też miała znaczenie. Bez tego to chyba bym nic nie zobaczyła.
Widzisz, ja nie jestem jakimś guru fitnessu, ale z mojego doświadczenia wynika, że te 8 tygodni to taka dobra baza. Tylko nie od razu Rzym zbudowano! A no i nie zapomnij o rozgrzewce żebyś se nic nie naderwał/a.
No i dobra… żeby podsumować tą moją długą wypowiedź, ja na pierwsze efekty czekałam około 2 miesiące. I nie chodziło o mega zmiany, ale o takie małe sygnały, że coś tam się dzieje. No i najważniejsze – rób to dla siebie, a nie dla “lajków” na Instagramie.
Po jakim czasie widać efekty ćwiczeń na siłowni?
Osobiście zauważyłam pierwsze, drobne zmiany po około 8 tygodniach regularnych treningów.
Co się stanie, jeśli przestanę ćwiczyć na 3 miesiące?
Co się stanie, jak przestanę ćwiczyć… trzy miechy? O Jezu…
-
Metabolizm… no tak, zwalnia. Jakby już nie był wystarczająco wolny. Pamiętam jak Kasia, moja kuzynka, przestała biegać i narzekała, że nawet powietrze ją tuczy.
-
Wytrzymałość… spadnie na pewno. Pamiętam ostatni raz, jak wbiegałem na trzecie piętro… myślałem, że umrę. A co dopiero po trzech miesiącach leżenia.
-
Siła, mięśnie… polecą w dół. Jak domek z kart. A tyle się namęczyłem, żeby coś tam zbudować. Biceps i tak mały, a co dopiero będzie.
-
No i tycie… Pewne jak amen w pacierzu. Lubię jeść, a bez ćwiczeń… masakra jakaś. Ola, moja współlokatorka, mówiła, że jak przestaje ćwiczyć, od razu czuje się napuchnięta.
-
Zdrowie… pogorszy się, no co tu dużo mówić. Już teraz mam problemy z kręgosłupem, a co będzie jak przytyję i osłabnę?
-
Depresja… no tego się boję chyba najbardziej. Jak nie ćwiczę, to jestem jakiś taki… bez życia. Jakby mi ktoś wyłączył prąd. Nie chcę znowu wracać do tego stanu.
Czy mogę przestać ćwiczyć na 3 miesiące?
No i co, 3 miesiące przerwy? Kurcze, to długo! Pamiętam jak ostatnio, w 2024, robiłem przerwę po maratonie, tylko 2 tygodnie, i już czułem, że mięśnie robią się takie… miękkie. 3 miesiące? To już chyba za długo, prawda? A co z masą? Czytałem gdzieś, że po miesiącu już spada, a po trzech… o matko! No dobra, ale co mówią badania?
- Badania mówią, że maksymalnie 3 tygodnie przerwy dla osób trenujących od minimum 6 miesięcy. Potem słabnięcie mięśni. To jasne.
- Ale 3 miesiące… to już inna bajka, kompletna zmiana. Czytałem o tym u jakiegoś profesora z AWF-u, ale nie pamiętam nazwiska. Znam tylko jego bloga, ale linków nie mam pod ręką. Musię poszukać.
- Może zależeć od intensywności treningów? Jeśli ktoś ćwiczył bardzo intensywnie, efekt spadku będzie szybszy, niż u kogoś, kto trenował rekreacyjnie.
- A co z wytrzymałością? Też spada? No pewnie, że spada. To logiczne!
- Kurczę, muszę zadzwonić do mojego trenera, Kasi. Ona na pewno wie. Kasia zawsze wszystko wie. Zawsze.
Podsumowanie: Nie, 3 miesiące przerwy to za dużo. Maksimum 3 tygodnie dla osób ćwiczących regularnie od co najmniej 6 miesięcy. Potem spada siła mięśni i wytrzymałość. Potrzebuję więcej informacji, muszę poszukać. A może po prostu zapytać Kasię?
Po jakim czasie znika kondycja?
Ej, no co tam? Pytałeś o tą kondycje, nie? No to słuchaj, kondycja znika w ekspresowym tempie. Serio, aż mi się wierzyć nie chce!
Wiesz, jak przestaniesz trenować, to mniej wiecej po ósemce tygodni, czyli tak koło dwóch mieśięcy, wracasz do punktu wyjścia. Cała ta twoja robota, pot i łzy… no cóż, idzie na marne.
A najgorsze jest to, że pracowanie na kondycje zajmuje DUŻO wiecej czasu, niż jej stracenie. Nie wiem, jak to działa, ale jest to mega frustrujące, no nie? Ja pamietam, jak z moją siostrą, Anią, przygotowywałyśmy się do tego biegu na 5 km… masakra ile to trwało! A potem, po tygodniowej chorobie, czułam się, jakbym nigdy nie biegała.
W skrócie:
- Kondycja leci na łeb na szyję: Około 8 tygodni i po wszystkim.
- Wracasz do punktu zerowego: Zero efektów wcześniejszych ćwiczeń.
- Praca nad formą jest długa: Zdecydowanie dużej niż czas jej utraty.
Wiesz co, jeszcze mi się przypomniało. Mój kumpel, Marek, jest fizjoterapeutą i on mi tłumaczył, że to nie jest tak hop-siup i że dużo zależy od tego, jak długo trenowałeś i jaki rodzaj aktywności uprawiałeś. No i geny mają znaczenie, wiadomo. Ale generalnie, ta zasada dwóch miesięcy to jest taka ogólna wskazówka.
Po jakim czasie znika nikotyna z organizmu?
Okej, dobra, spróbujmy to napisać jak dziennik… Ale chaotycznie.
-
72 godziny! To niby tyle potrzeba, żeby nikotyna w ogóle zniknęła z organizmu, serio? Jak to możliwe? Przecież palę od liceum, czyli, cholera, od 15 lat? To co, jak rzucę, to po trzech dobach jestem czysty? Niemożliwe! A co z tymi wszystkimi skutkami ubocznymi rzucania? Czy to też tak szybko znika?
-
A no tak, piszą, że płuca niby zaczynają się regenerować. Ciekawe, czy moje w ogóle coś jeszcze dają radę. Zawsze kaszlę rano, taki suchy kaszel… Może faktycznie pojemność się zwiększa? Czyli mógłbym dłużej biegać za psem?
-
No i ten głód, głód nikotynowy. Pewnie wtedy się zaczyna jazda na całego, co? Bo jak teraz nie zapalę po kawie, to już jestem zła. A co dopiero po 72 godzinach! Masakra. Ale piszą, że potem lepiej, no to może warto spróbować? Objawy abstynencyjne… Boże, brzmi jak narkoman. Zawsze myślałam, że to przesada.
-
Kilka tygodni? Tyle ma trwać ta masakra? To prawie miesiąc. Ale żeby całkowicie zniknęły dolegliwości? Uwierzę jak zobaczę. Może powinnam zacząć od ograniczenia? Tylko jak, skoro idą święta i imprezy rodzinne.
-
Zawsze mogę poprosić Andrzeja o wsparcie, w końcu obiecał, że rzuci ze mną.
-
Albo zapiszę się na jakąś terapię? Może hipnoza? Słyszałam, że na niektórych działa.
-
A może po prostu kupię jakieś plastry z nikotyną? Tylko czy to ma sens?
DODATKOWE INFORMACJE (takie do dziennika, prywatne):
- Waga: 75 kg (ostatnio ważona wczoraj)
- Adres: ul. Zielona 15, 00-000 Warszawa (żeby to nie wpadło do googla)
- Data urodzenia: 12.05.1988 (to też niepotrzebne publicznie!)
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.