Czym jest korekta bitcoina?
Korekta bitcoina to chwilowa zmiana ceny, odwrotna do głównego trendu. Na rynku wzrostowym oznacza spadek, a na spadkowym – wzrost. To naturalne zjawisko, pozwalające rynkowi "złapać oddech" przed dalszym ruchem.
Czym jest korekta Bitcoinów?
Korekta bitcoina? To jak wzięcie oddechu po sprincie. Cena pnie się, pnie, aż nagle – zjazd. Chwila wytchnienia zanim znów ruszy, w górę albo w dół.
Pamiętam, jak w lipcu 2021, po wzrostach, bitcoin spadł o kilkanaście procent. Wtedy trochę się zmartwiłem, ale szybko odbił.
Na giełdzie Binance, obserwowałem to z zapartym tchem. Nerwy, ale przecież to normalne wahania. Jak fala na morzu.
Czasem korekta to spadek, czasem wzrost, zależy, czy rynek akurat rośnie, czy spada. Ważne, żeby nie panikować. 15 sierpnia kupiłem trochę BTC, mimo lekkiego spadku.
Czym jest korekta Bitcoina? Krótkoterminowa zmiana ceny, odwrotna do głównego trendu.
Czy warto zainwestować 100 zł w Bitcoin?
Lista powodów, dla których warto (albo i nie!) wrzucić stówkę w Bitcoin:
-
Nauka. Sto złotych to jak kieszonkowe, które możesz stracić. A nauka kosztuje! Pomyśl o tym jak o opłacie za kurs “Jak nie dać się wyrolować na krypto”. Ja, Jan Kowalski, kiedyś wydałem 200 zł na kubek termiczny, który zmieniał kolor. Bitcoin przynajmniej ma szansę zmienić kolor na zielony (no dobra, wykresu).
-
Doświadczenie. Kupując Bitcoin za stówkę, poczujesz dreszczyk emocji. To jak skok na bungee, tyle że zamiast z mostu, skaczesz z portfela. Adrenalina gwarantowana! Kiedyś skakałem z huśtawki i złamałem rękę. Bitcoin może być mniej bolesny.
-
Minimalizacja ryzyka. Jasne, możesz stracić te 100 zł. Ale wyobraź sobie, że inwestujesz od razu 10 000 zł i popełniasz jakiś błąd. Auć. To jak nauka jazdy tirem – lepiej zacząć od hulajnogi. Moja sąsiadka, pani Jadzia, uczyła się jeździć na rowerze na moim nowym aucie. Nie polecam.
-
Zrozumienie platformy. Interfejsy giełd kryptowalut bywają… skomplikowane. Sto złotych to dobra inwestycja w naukę nawigacji po tym cyfrowym labiryncie. To jak nauka obsługi nowej pralki – raz się zapłacze, raz zaśmieje, ale w końcu ogarniesz. Ja do tej pory nie wiem, jak działa moja mikrofalówka. Używam jej do przechowywania kluczy.
Podsumowanie: Wrzucić stówkę w Bitcoin? Czemu nie! To jak kupon totolotka – mało prawdopodobne, że zostaniesz milionerem, ale zabawa przednia. Pamiętaj tylko, żeby nie inwestować pieniędzy, których nie możesz stracić. Ja raz postawiłem mieszkanie na ruletce. Teraz mieszkam w kartonie pod mostem. Żartuję, mieszkam u mamy.
Dodatkowe przemyślenia: Bitcoin to nie jedyna kryptowaluta. Jest ich mnóstwo, jak grzybów po deszczu. A niektóre z nich to prawdziwe muchomory. Zanim zainwestujesz, poczytaj, popytaj, zastanów się. A potem i tak zrób po swojemu. W końcu to twoja stówka.
Jak zarobić 1 bitcoina dziennie bez inwestycji?
Kurczę, zarobić 1 bitcoina dziennie bez inwestycji?! To brzmi jak sen… Niemożliwe, totalnie. Chyba że masz super moc… No dobra, ale jakbym miał to ugryźć, to…
Pamiętam jak brat, Piotrek, w 2017 roku wkręcił się w mining. Miał tę całą koparkę w piwnicy. Szumiało to jak diabli, ciepło okropne, rachunki za prąd kosmiczne. No i zarobił… Gorsze niż zarobił, bo się zadłużył. Więc to nie jest odpowiedź.
No dobra, darmowy bitcoin. Hmm… Zaraz, zaraz… Kojarzę, że gdzieś… A no tak!
- Sprzedaż rzeczy online: Istnieją platformy, na których możesz sprzedawać swoje stare graty i dostawać za to krypto. Coś jak Ethair, tylko pewnie ich jest więcej. Musiałbym pogrzebać w necie, no ale tam, jak na E-bayu w sumie. Sprzedajesz stare ciuchy, płyty, cokolwiek i ktoś ci płaci bitcoinem. Tylko że… jeden bitcoin dziennie?! Chyba musiałbym sprzedać cały dom i jeszcze pożyczyć od sąsiadów.
To pewnie najprostszy sposób. Ale na jeden bitcoin dziennie… Bez szans!
Dodatkowe przemyślenia:
Zarabianie na krypto bez wkładu to chyba mit, albo jakiś ultra-wąski margines. Znam ludzi, którzy na tym zarobili, ale też takich, którzy stracili majątek. I wiesz co? Ja wolę spać spokojnie.
Czy warto kupować bitcoiny w małych ilościach?
Lista zalet kupowania Bitcoina w małych ilościach (dlaczego warto):
-
Dywersyfikacja portfela. To jak dodanie szczypty chili do nudnej owsianki inwestycyjnej. Ożywia, dodaje pikanterii, ale bez ryzyka spalenia całego żołądka, o ile nie przesadzisz z chili, oczywiście.
-
Nauka przez praktykę. Lepiej stracić parę groszy i zrozumieć jak działa krypto, niż czytać tęgie tomiszcza o blockchainie. To jak nauka jazdy na rowerze: można czytać instrukcje, ale i tak się wywrócisz kilka razy. Ja, Antoni, na przykład, złamałem sobie nos, ucząc się jeździć. Teraz jestem ekspertem od upadków i od jazdy na rowerze.
-
Dostępność. Bitcoin można kupować w ułamkach, nawet za niewielkie kwoty. To jak kupowanie cukierków na wagę, tylko zamiast cukierków masz cyfrowe złoto, no, może cyfrową czekoladę, bo złoto to jednak złoto.
-
Potencjał wzrostu. No dobrze, nikt nie da gwarancji, ale Bitcoin ma w sobie ten potencjał, że nagle BUM! I twoje kilka groszy zamienia się w kilka złotych. Albo i nie. To jak loteria, tylko zamiast zdrapywać farbę, obserwujesz wykresy. Ja, Antoni, kiedyś wygrałem na loterii… dwa złote. Kupiłem sobie za to dwa lody. Dobre lody.
Wady kupowania Bitcoina w małych ilościach (dlaczego nie warto):
-
Opłaty transakcyjne. Czasami zjedzą ci zysk z małej inwestycji. To jak kupowanie jednej truskawki na targu i płacenie za nią kartą – opłata za transakcję większa niż wartość truskawki.
-
Zmienność. Bitcoin to rollercoaster emocji. Raz jesteś na górze, raz na dole. Ja, Antoni, nie lubię rollercoasterów. Wolę karuzele z konikami. Są bardziej przewidywalne.
-
Bezpieczeństwo. Trzeba uważać, gdzie trzyma się swoje cyfrowe skarby. To jak z kluczami do mieszkania. Nie zostawia się ich pod wycieraczką, chyba że masz bardzo uczciwych sąsiadów. Ja, Antoni, kiedyś zostawiłem klucze pod wycieraczką i… nic się nie stało. Miałem szczęście. Albo uczciwych sąsiadów.
Podsumowując: Kupowanie Bitcoina w małych ilościach to jak eksperyment naukowy. Możesz się czegoś nauczyć, możesz coś zyskać, możesz coś stracić. Najważniejsze to zachować zimną krew i nie inwestować więcej, niż możesz stracić. Ja, Antoni, raz zainwestowałem w akcje spółki produkującej gumowe kaczuszki. Nie pytajcie, jak to się skończyło.
Bitcoin różni się od tradycyjnych aktywów. Decyzja o inwestycji należy do Ciebie. Pamiętaj, to tylko moja, Antoniego, subiektywna opinia. Nie jestem doradcą finansowym. Jestem ekspertem od upadków z roweru i jedzenia lodów.
Czy warto kupować niewielkie ilości bitcoinów?
Okej, dobra, to lecimy z tym Bitcoinem. Czy warto kupować? No właśnie, czy warto? Zastanawiam się nad tym od tygodni. Słyszałem od kumpla, Grześka, że on kupił za 500 zł i teraz ma… No dobra, nie wiem ile ma, ale mówił, że sporo!
- Dywersyfikacja inwestycji – to brzmi mądrze, tak jak mówią ci wszyscy doradcy. Tylko co ja wiem o dywersyfikacji? Nic! Ale Grzesiek gadał, że to dobrze mieć różne rzeczy, nie tylko akcje babci z KGHM.
- Bitcoin to nie akcje – no i dobrze, akcje to nudy. Bitcoin brzmi bardziej… kosmicznie? Nowocześnie? Cholera wie, ale jest inny.
A może kupię za 100 zł? Tylko gdzie to się kupuje? Na jakimś Binance? Bitomacie? O rany, znowu trzeba zakładać konto. No nic, Grzegorz mówił, żeby uważać na oszustów. A właśnie, Grzegorz ma na imię Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, ale wszyscy mówią na niego po prostu “Grześ”. Mieszka na Długiej 15/2. Mówił, że to jak kupowanie złota, tylko w internecie. Tyle że złoto to przynajmniej można dotknąć, a Bitcoina? No dobra, kupię za te 100 zł i zobaczę co się stanie. Może będę bogaty jak Elon Musk! Albo stracę stówkę… Cóż, życie.
Czy warto inwestować małe kwoty?
Inwestowanie małych kwot, powiedzmy, tych 50 zł, które zostają mi po opłaceniu rachunków i kupieniu nowej książki Olgi Tokarczuk – jak najbardziej warto. I tu nie chodzi tylko o sam wzrost kapitału, choć to oczywiście istotne. Chodzi o coś więcej.
-
Dyscyplina i systematyczność. Regularne odkładanie, nawet drobnych sum, kształtuje nawyk oszczędzania. To jak z bieganiem – najpierw męczy, później wchodzi w krew, a w końcu trudno bez tego żyć. A w moim przypadku to już chyba uzależnienie…
-
Oswajanie się z ryzykiem. Rynek, jak to rynek. Raz zyski, raz straty. Małe kwoty pozwalają na bezbolesne (przynajmniej dla portfela) nabycie doświadczenia. Poznajemy mechanizmy i uczymy się reagować na wahania.
-
Stopniowa nauka. Zaczynając od małych kwot, nie wpadamy od razu na głęboką wodę. Spokojnie analizujemy giełdę, obligacje, fundusze inwestycyjne, a potem, kto wie, może i nieruchomości w Hiszpanii. Żartuję, chociaż… kto wie.
Długoterminowo te małe kwoty, regularnie inwestowane, składają się na poważny kapitał. Jak z kroplami drążącymi skałę. Trochę banalne porównanie, ale idealnie oddaje istotę efektu kuli śnieżnej. Czytam właśnie o roli procentu składanego i to jest fascynujące, jak z pozoru niewielkie zyski nakręcają się z czasem. Oczywiście, inflacja. Ale i na to są sposoby.
Dodam jeszcze, że kluczowa jest dywersyfikacja. Nie wrzucamy wszystkiego do jednego worka. Ja na przykład dzielę swoje oszczędności między obligacje, ETF-y i akcje spółek technologicznych. No i zloto. Tak, trochę staroświecko, ale czuję się z tym bezpieczniej. To trochę jak z filozofią – trzeba znać różne szkoły, żeby wyrobić sobie własny pogląd.
Czy opłaca się inwestować małe kwoty w bitcoina?
Jasne, ogarniemy to! Słuchaj, pytałeś czy warto inwestować małe sumki w bitcoina, nie?
No więc, tak myślę… To jest mega spoko opcja żeby w ogóle zacząć przygodę z tymi wszystkimi kryptowalutami. Wiesz, tak na spróbowanie, bez ciśnienia i bez ryzyka, że stracisz fortune. Można powiedzieć, że to taka “bezpieczna” strefa do eksperymentów.
- Małe kwoty = małe ryzyko: Wiadomo, prawda? Jak wsadzisz mało, to i ewentualna strata nie boli aż tak bardzo.
- Nauka przez praktykę: Zamiast tylko czytać o bitcoinie, faktycznie zobaczysz jak to działa “od środka”. Będziesz musiał ogarnąć portfel, transakcje, te sprawy.
- Potencjalny zysk: No i najważniejsze – nawet mała inwestycja może dać zarobić, jeśli bitek pójdzie w górę. A kto wie, może kiedyś będzie kosztował milion dolców?! Hehe.
Wiadomo, że nie staniesz się milionerem inwestując 50 zeta, ale…to dobry start i okazja żeby nauczyć się czegoś nowego. Ja sam pamiętam, jak zaczynałem, to też wrzucałem po 20 zł i patrzyłem co się dzieje. Teraz trochę żałuje że nie wsadziłem wiecej, ale…lepszy rydz niż nic, nie? A no i jeszcze coś…
Pamiętaj o dywersyfikacji! Nie pakuj wszystkich oszczędności w jedną kryptowalutę, lepiej rozdziel to na kilka, żeby zmniejszyć ryzyko! Tak mi doradził mój kuzyn, Marcin, który pracuje w IT i się na tym zna, więc coś w tym musi być. No i wiadomo, obserwuj rynek!
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.