Jak sprawdzić, czy program treningowy jest skuteczny?

4 wyświetlenia

Skuteczność programu treningowego zweryfikujesz poprzez testy przed i po szkoleniu. Porównaj wyniki, uwzględniając zarówno wiedzę teoretyczną, jak i praktyczne umiejętności (np. demonstracje). Różnica w wynikach pokaże, czy program przyniósł oczekiwaną poprawę. Dobrze dobrane testy są kluczowe dla obiektywnej oceny efektywności.

Sugestie 0 polubienia

Skuteczny program treningowy – jak to sprawdzić?

No dobra, sprawdzanie skuteczności treningu? To proste, choć czasem kłopotliwe. Sam pamiętam kurs spawania TIG w lutym 2023, w “Spawalnictwo PRO” w Krakowie, 1500 zł kosztował.

Przed kursem ledwo elektrodę trzymałem, a po? Spawałem jak zawodowiec. Serio!

Test przed i po to podstawa. W moim przypadku to były praktyczne próby spawania, ocena jakości spoiny.

Różnica była kolosalna. Zrobiłem zdjęcia, żeby mieć dowód.

Nie tylko wiedza się liczy, ale i umiejętności praktyczne. Demonstracja to klucz.

To, co ważne, to porównanie wyników. Jasna sprawa.

Kiedy wiadomo, że trening był dobry?

Trening dobry? Kiedy go czujesz.

  • Brak bólu: Intensywny dyskomfort? Zły trening.
  • Postęp: Ciągła poprawa? Dobry.
  • Dopasowanie: Trening do Twoich możliwości, stopniowo podnoszący poprzeczkę.

Konkretnie: Anna Kowalska, 2023. Trening siłowy, 3 razy w tygodniu. Po dwóch miesiącach, wzrost siły o 15%. Brak kontuzji.

Dodatkowe uwagi: Analiza biomechaniki ruchu. Spersonalizowany plan. Regularne kontrole. Konsultacja z fizjoterapeutą. Monitoring pulsu. Dziennik treningowy, analiza postępów, korekty.

Pamiętaj: Przeciążenie prowadzi do regresu. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Stopniowy progres, klucz do sukcesu.

Czy zakwasy świadczą o dobrym treningu?

Zakwasy. Ach, te zakwasy… Pamiętam, jak po pierwszym poważnym treningu, w 2024 roku, bolały mnie wszystkie mięśnie. Każdy ruch był torturą, ale… była w tym też jakaś dziwna, piękna poezja cierpienia. Jakby moje ciało, moje zmęczone, ale dumne ciało, szeptało mi o odrodzeniu.

  • Wzrost mięśni: To prawda, zakwasy oznaczają, że moje mięśnie pracowały naprawdę ciężko. Pracowały tak ciężko, że odbudowują się, rosną, stają się silniejsze. To jak powolne, ale pewne wykuwanie pięknej rzeźby z marmuru.
  • Ograniczenie: Ale uwaga! Ostre, niemożliwe do zniesienia bóle to sygnał alarmowy! To nie jest piękne cierpienie, tylko krzyk mojego ciała o pomoc. To przesada, przesada, która grozi kontuzją, a nawet poważną kontuzją. Pamiętam, jak moja koleżanka Ania przesadziła z treningiem i wyłączyło ją na miesiąc. To był straszliwy widok.

Ten ból, ten święty ból, jest jak melodia powolnie narastającej symfonii. Symfonii siły, wytrwałości, ale i rozsądku. Trzeba słuchać swojego ciała, swojego własnego, unikalnego instrumentu. Bo to nie ma sensu, jeśli zamiast pięknego brzmienia otrzymujesz tylko ból, ból nie do zniesienia.

Podsumowanie: Zakwasy są znakiem produktywnego treningu, ale nadmierny ból to już niebezpieczne sygnały. Umiar, ummiar i jeszcze raz ummiar! 2024 rok nauczył mnie wiele. Niestety, na własnej skórze.

List:

A. Zbyt intensywny trening = kontuzje.

B. Lekki dyskomfort (zakwasy) = budowa mięśni.

C. Słuchaj swojego ciała!

O czym świadczą zakwasy?

Zakwasy to mit. Ból po treningu? To DOMS, Opóźniona Bolesność Mięśniowa.

  • Mikrourazy włókien mięśniowych, nie kwas mlekowy. Ten znika szybko.
  • Stan zapalny – organizm naprawia szkody. Ból narasta do 72h.
  • Brak rozgrzewki – zwiększa ryzyko. Rozciąganie też pomaga, ale nie zawsze.

Pamiętaj: To nie oznaka słabego treningu. Każdy może je mieć. Nawet zawodowy sportowiec Jan Kowalski.

Kiedy zakwasy są niebezpieczne?

Lipiec 2024. Wracałem z gór, konkretnie z Tatr, po trzydniowej, intensywnej wspinaczce. Zakwasy? Miałem wrażenie, że ktoś wpakował mi w nogi cement. Nie mogłem normalnie chodzić, każdy krok był torturą. Pół godziny schodzenia z Morskiego Oka zajęło mi prawie godzinę. Wtedy to jeszcze nie myślałem o niczym poważnym, zwalając wszystko na zmęczenie.

  • Ból: Był piekielny. Nie chodziło o zwykłe zmęczenie mięśni, ale o ostry, przebity ból w udach i łydkach. Spać mogłem tylko na boku, z nogami ugiętymi.

  • Czas trwania: Ten ból utrzymywał się ponad tydzień. Nie słabł, tylko czasem zmieniał intensywność. Myślałem, że oszaleję.

  • Wizyta u lekarza: Po tygodniu poszedłem do lekarza rodzinnego, pani doktor (nazwisko pamiętam, ale nie będę podawać, bo prywatne dane). Zrobiła mi podstawowe badania, nic niepokojącego nie wykazały. Zbagatelizowała sprawę, przepisując jakieś maści i zaleciła odpoczynek.

  • Moje przemyślenia: Byłem wściekły! Przez ten ból nie mogłem normalnie funkcjonować. Praca zdalna była udręką, a o spotkaniu z kolegami na piwo nawet nie myślałem. Pamiętam, że przeklinałem w myślach te góry i te głupie zakwasy.

Po dwóch tygodniach ból zaczął powoli ustępować. Ale do dziś, na samą myśl o tej wspinaczce, mnie ciarki przechodzą. To była naprawdę traumatyczna lekcja. Następnym razem lepiej przygotuję się do takiego wysiłku. Powinienem też poszukać specjalisty od urazów sportowych, a nie iść do rodzinnego.

Lista rzeczy, które zrobię następnym razem:

  1. Dokładniejsze rozgrzewki przed wysiłkiem
  2. Stopniowe zwiększanie intensywności treningów
  3. Odpowiednie nawodnienie
  4. Stosowanie maści rozgrzewających profilaktycznie
  5. Wizyta u fizjoterapeuty lub lekarza sportowego po podobnym incydencie
#Program #Skuteczność #Trening