Czy umowa może być ważna bez podpisu?

0 wyświetlenia

Nie, umowa bez podpisu zasadniczo nie jest ważna. Brak podpisu oznacza brak wyrażenia zgody na jej warunki, czyli brak zobowiązania. Możliwe są jednak alternatywy: podpis przez pełnomocnika, podpis elektroniczny lub wysłanie podpisanej umowy.

Sugestie 0 polubienia

Okej, dobra, spróbujmy z tym artykułem o ważności umowy bez podpisu. Zobaczymy, co da się z tego wycisnąć.

No więc, “czy umowa może być ważna bez podpisu?”. Jak to usłyszałam pierwszy raz, to się aż zatrzymałam. Serio? Przecież zawsze myślałam, że podpis to podstawa, kropka nad i! A tu co, okazuje się, że nie zawsze tak jest? No dobra, wczytajmy się.

Nie, umowa bez podpisu zasadniczo nie jest ważna. Brak podpisu oznacza brak wyrażenia zgody na jej warunki, czyli brak zobowiązania. Możliwe są jednak alternatywy: podpis przez pełnomocnika, podpis elektroniczny lub wysłanie podpisanej umowy.

No i niby prawda, nie ma co się czarować. Brak podpisu to… no brak podpisu! Jakbyś chciał kogoś związać umową, z której ta osoba się nie zgodziła? Bez sensu, prawda? To tak jakby ktoś mi kazał zapłacić za coś, czego w ogóle nie zamawiałam, albo gorzej – podpisał za mnie umowę kredytową! Brrr, aż mi się zimno zrobiło.

Ale zaraz, zaraz, przecież jest ta luka prawna z pełnomocnikiem. Pamiętam jak mój wujek Janek, jak kupował działkę, to właśnie pełnomocnika miał. On sam wtedy chory był i leżał w szpitalu, biedak. I ten pełnomocnik, jego adwokat, wszystko podpisał. No i umowa była ważna! Więc, jednak się da?

A co z tym podpisem elektronicznym? Przyznam się szczerze, że trochę się tego boję. Niby wygodne, niby ekologiczne… ale jakoś tak wolę stary, dobry długopis i papier. Może jestem staroświecka, no ale co poradzę? Zawsze się zastanawiam, czy to naprawdę takie bezpieczne, czy nikt mi się pod to nie podszyje? No nie wiem… Może to tylko moje paranoje.

No i ostatnia opcja: wysłanie podpisanej umowy. Czyli rozumiem, że jeśli wyślę komuś umowę pocztą i on mi ją odeśle podpisaną, to też jest ok? To trochę takie… staromodne, nie? Ale właściwie, czemu nie? Przecież w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby ta druga strona wyraziła zgodę i to na piśmie! Albo… na papierze, no.

W sumie, to całe to rozważanie o umowie bez podpisu to trochę taka… szukanie dziury w całym? Bo w życiu rzadko się zdarza, żeby ktoś próbował cię naciągnąć na umowę, której nie podpisałeś. No chyba, że… czekaj, przypomniała mi się historia mojej kuzynki, Kasi! Ona kiedyś przez Internet coś zamawiała i tak kliknęła niechcący w jakąś “subskrypcję”, no i co miesiąc jej kasę ściągali z konta. I powiedzcie mi, czy to nie jest właśnie taki przykład “umowy bez podpisu”? No niby kliknęła, ale czy to jest to samo co normalny, pisemny podpis? Sama nie wiem…

No dobra, chyba za bardzo się rozgadałam. W każdym razie, mam nadzieję, że to moje “od zera do bohatera” w temacie umów bez podpisu trochę wam pomogło. A tak na koniec, to pamiętajcie: czytajcie wszystko dokładnie i zawsze, ale to zawsze, podpisujcie świadomie! Bo potem to tylko kłopoty… i nerwy.