Czy stres zabija?

0 wyświetlenia

Nie, stres sam w sobie nie zabija. Jednak długotrwały, silny stres negatywny, poprzez wpływ na układ sercowo-naczyniowy, immunologiczny i hormonalny, znacząco zwiększa ryzyko poważnych chorób, takich jak choroby serca, nowotwory czy depresja, które mogą doprowadzić do śmierci. Kluczem jest umiejętne radzenie sobie ze stresem i zapobieganie jego kumulacji.

Sugestie 0 polubienia

Czy stres zabija? Szczerze? Myślę, że tak… no, może nie dosłownie, jak jakiś seryjny morderca, ale… Czy nie czujecie czasem, że was po prostu zjada od środka? Jakby jakaś niewidzialna siła ściskała za gardło, a serce waliło jak oszalałe? Przecież to nie może być zdrowe, prawda?

Wiem, że “oficjalnie” stres sam w sobie nie zabija. Słyszałam to już milion razy. Że to “tylko” zwiększa ryzyko chorób serca, nowotworów, depresji… Ale czy to nie jest właśnie ta sama ścieżka? Długa, kręta, wyboista droga, ale w końcu prowadząca do tego samego?

Pamiętam, jak moja babcia… Zawsze taka zapracowana, wiecznie zestresowana. Martwiła się o wszystko i o wszystkich – o rachunki, o zdrowie dzieci, o pogodę, dosłownie o wszystko! Lekarze mówili o nadciśnieniu, o problemach z sercem… Zmarła nagle. Zawał. Czy to nie był stres? Czy to nie on w końcu ją pokonał?

Mówią, że kluczem jest “umiejętne radzenie sobie ze stresem”. Łatwo powiedzieć. A jak to zrobić, kiedy życie wali się na głowę? Kiedy praca przytłacza, dzieci chorują, a w portfelu pustki? Próbowałam medytacji, jogi… Czasem pomaga, czasem nie. Są dni, kiedy czuję się, jakbym tonęła w tym wszystkim. Jakbym była w jakimś wirze, który mnie wciąga coraz głębiej…

Gdzieś czytałam, że stres przewlekły wpływa na układ odpornościowy. Podobno jesteśmy wtedy bardziej podatni na infekcje. No i proszę – ja odkąd pamiętam, ciągle łapię jakieś przeziębienia, grypy… Może to właśnie przez ten cholerny stres?

Nie wiem, co jest gorsze – ten nagły, ostry stres, który paraliżuje, czy ten cichy, podstępny, który dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, powoli nas niszczy… Chyba jednak ten drugi. Bo nawet nie zauważasz, kiedy staje się częścią ciebie. Kiedy przestajesz walczyć. Kiedy się poddajesz.

I wtedy… wtedy chyba rzeczywiście zaczyna zabijać.