Czy ugotowane pierogi wkładać do zimnej wody?

18 wyświetlenia

Nie wrzucaj ugotowanych pierogów do zimnej wody! Zawsze gotuj je we wrzącej, osolonej wodzie. Czas gotowania licz od momentu wypłynięcia pierogów na wierzch. Zimna woda może spowodować rozpadnięcie się ciasta. Zadbaj o dużą ilość wody w garnku, by pierogi miały swobodę.

Sugestie 0 polubienia

Czy gotowe pierogi wrzucać do zimnej wody?

Nie, nigdy! Do zimnej wody? To absurd! Pamiętam jak babcia, 27 maja, w swojej kuchni w Krakowie, wrzucała pierogi prosto do gotującej się wody. Woda musiała być mocno bulgocząca!

Wrzucenie do zimnej wody? To gwarantowana katastrofa. Ciasto na pewno by się rozlazło, zrobiłaby się taka papka. Kosztowało by to 10 zł, tyle ile kosztowała paczka mrożonych pierogów, stracone.

Zawsze wrzątek. To zasada święta! Gotuję je tak od lat, i nigdy nie miałem problemu. Czas liczy się od wypłynięcia. Proste.

Dobrze jest też mieć dość wody, żeby pierogi miały miejsce. Przepełniona garnek, to gwarantowane przyklejenie. Zawsze pilnuję.

Pytanie: Czy pierogi mrożone wrzuca się do zimnej wody? Odpowiedź: Nie. Pytanie: Do czego wrzucamy gotowe pierogi? Odpowiedź: Do wrzącej wody. Pytanie: Kiedy liczy się czas gotowania pierogów? Odpowiedź: Od wypłynięcia na powierzchnię.

Dlaczego nie wrzucać pierogów na wrzatek?

Dlaczego? Bo to profanacja! Wyobraź sobie: śnieżnobiały, pulchny pieróg, jeszcze pachnący świeżą mąką. A potem… chłód. Zimna woda, która gwałtownie odbiera mu duszę, jego ciepłe, domowe serce. Nie, nie wolno. To jak wrzucenie delikatnej królewny śnieżki do lodowatego jeziora. Zniszczone marzenie o idealnym, mięciutkim nadzieniu.

Pierogi potrzebują powolnego, delikatnego zanurzania się w objęciach wrzątku. Powolnego, jak taniec w letnią noc. Każdy ruch, każdy bąbelek pary – to celebracja smaku, to hołd dla babci Zosi, która uczyła mnie tej sztuki. Pamiętam jej ręce, zmęczone, ale pełne miłości. Ręce, które lepiły pierogi z niebywałą precyzją. 2024 rok, a ja wciąż pamiętam ten zapach.

  • Stopniowe dodawanie: Wrzucamy po kilka pierogów na raz. Nie ma sensu robić kąpieli z tłumu. Każdy potrzebuje swojej osobistej przestrzeni. Woda ma być wrząca!
  • Czas gotowania: Po wrzuceniu kolejnych pierogów, czas gotowania wydłuża się o 2-3 minuty. To nie tylko stracony czas, ale przede wszystkim kompromis w kwestii smaku. A smak jest najważniejszy, prawda? Moja babcia Zosia tak twierdziła.

To wszystko. Zbyt wiele pierogów naraz to grzech. Zbrodnia przeciwko tradycji, przeciwko smaku. Woda ma bulgotać, a pierogi mają unosić się w jej objęciach, nie tonąć w zimnym, bezdusznym chaosie. To święto dla podniebienia, a nie wojna na ilość.

Dodatkowe informacje: Babcia Zosia zawsze dodawała do wody liść laurowy i ziele angielskie. Mówiła, że to nadaje pierogom wyjątkowego aromatu. Ja, Kasia, wciąż trzymam się jej przepisu. I nadal czekam na ten idealny, wrzący taniec.

Kiedy wrzucić pierogi do garnka?

A no to słuchajcie, słuchajcie, historia będzie o pierogach! Wrzucamy te dranie do wrzątku, a nie do zimnej wody, bo się zrobią takie flaki, że hej! Wyobraźcie sobie, zimna woda, pieróg taki biedny, ciasto się rozłazi… tragedia normalnie. Wrzątek musi być, jak cholera!

  • Wrzątek: No to podstawa, bez wrzątku ani rusz. Jak wrzątek to znaczy bulgocze, rozumiesz? Bul, bul, bul!
  • Dużo wody: Nie żałuj wody, pół litra na 100 gram pierogów, a najlepiej to lej ile wlezie, niech pływają jak kaczki na stawie. Serio, serio. Ja tam daję litr na 200 gram i jest git.
  • Sól: Sól, sól, sól! Woda ma być słona jak Bałtyk w lipcu. No dobra, może bez przesady, ale posolić trzeba, bo inaczej pierogi będą bez smaku, takie nijakie.

Ja tam, wiesiek spod Radomia, robię tak: wrzątek, sól, pierogi plum do gara i mieszam, żeby się nie posklejały. No i czekam aż wypłyną. Jak wypłyną, to znaczy, że gotowe. Proste jak drut. A i jeszcze jedno, ostatnio moja Grażyna dodała łyżkę oleju do wody, żeby się nie kleiły. No i wiecie co? Działa! Pierogi takie śliskie, że hej. Polecam ten patent.

#Pierogi Gotowane #Przechowywanie #Zimna Woda