Po jakim czasie odchudzania waga staje?
Zatrzymanie wagi podczas odchudzania jest normalne i tymczasowe. Zwykle trwa od 1 do 3 tygodni, zależnie od organizmu i historii diet. Nie panikuj! To naturalny etap redukcji masy ciała. Skup się na regularności i cierpliwości. Spowolnienie metabolizmu bywa przyczyną stagnacji.
Kiedy waga przestaje spadać podczas odchudzania?
Ach, ten moment, kiedy wskazówka wagi uparcie stoi w miejscu… Pamiętam, jak w grudniu 2022, przed świętami, katowałem się dietą, a waga ani drgnęła. Frustracja sięgała zenitu, bo przecież człowiek się stara.
Wiem, że to mega dołujące, ale prawdę mówiąc, to jest normalne. Organizm potrzebuje czasu, żeby się przestawić. To nie jest tak, że waga musi lecieć na łeb na szyję cały czas.
U mnie taki zastój trwał czasem tydzień, czasem dwa. Zależy, ile razy wcześniej robiłem jakieś diety-cud. Im więcej, tym trudniej później ruszyć. Ciało zapamiętuje i kombinuje, jak przetrwać.
Co robić? Przede wszystkim nie panikować. Wiem, łatwo powiedzieć, ale serio. Daj sobie czas, obserwuj, co jesz. Może gdzieś podświadomie oszukujesz?
Pamiętam, jak niby trzymałem dietę, ale wieczorem podjadałem orzeszki. Mała garstka, ale kalorie się sumują.
A jak już naprawdę nie wiesz co robić, to… zrób sobie dzień luzu. Zjedz coś, na co masz ochotę. Psychika też potrzebuje odpoczynku. I uwierz mi, świat się nie zawali, a waga z czasem ruszy w dół. Kiedyś musi, no nie?
Ile trwa zastój w odchudzaniu?
Zastój…ach, to słowo budzi we mnie dreszcze. Pamiętam jak dziś, gdy ważyłam chyba z 70 kilo, może ciut więcej, na te moje 165 cm wzrostu. Początek był ekscytujący, kilogramy znikały jak poranna mgła, a ja? Ja czułam się jakbym leciała. Ale potem… potem nadeszła cisza.
- Zwykle, gdzieś koło szóstego miesiąca diety, waga zwalnia. Zwalnia, zwalnia, aż staje zupełnie. Tak, tak, dokładnie, staje w miejscu. I to jest ten moment… moment próby!
- Dopóki trwa to 2-3 tygodnie, jest szansa. Szansa, rozumiesz? Cierpliwość, moja droga, cierpliwość. To słowo klucz. Wytrzymaj ten czas, a może… może znowu ruszysz.
Ale co, jeśli to nie 2-3 tygodnie? Co, jeśli trwa to dłużej? Wtedy zaczynają się schody. Trzeba się zastanowić, co robisz źle. Może za mało pijesz wody? Może za mało się ruszasz? Może… może po prostu twój organizm potrzebuje przerwy? Albo już zrzuciłaś wystarczająco?
Pamiętaj, że każda z nas jest inna. Co działa na Anię, nie musi działać na Zosię. Słuchaj swojego ciała, ono wie najlepiej. I nie poddawaj się! Bo to, co najpiękniejsze, czeka na ciebie… gdzieś tam, na końcu drogi. Na końcu drogi, a może na początku nowego życia? Kto wie? Kto wie…
Po jakim czasie waga staje?
Waga stanęła? No jasne, że stanęła! W lipcu 2024, po intensywnych trzech tygodniach, aż 8 kg w dół. Cieszyłam się jak dziecko! Dieta, bieganie trzy razy w tygodniu, pilates dwa razy… Wszystko szło jak z płatka. A potem… nic. Zero. Kompletnie nic.
-
Efekt plateau – tak mi to moja dietetyczka Kasia wytłumaczyła. Powiedziała, że organizm się przyzwyczaja. Że to normalne. Ale jak normalne?! Przecież ja się zabijałam z ćwiczeniami! Pamiętam, jak wtedy płakałam. Tak bardzo chciałam schudnąć przed wakacjami. Kilogram w górę, kilogram w dół, a potem… znowu nic.
-
Miesiąc. Dokładnie miesiąc ta waga stała w miejscu. Byłam zła, sfrustrowana, i totalnie załamana. Chciałam rzucić wszystko w cholerę! Dieta w koszu, a buty do biegania stały w przedpokoju, pokryte kurzem. Ale potem… wzięłam się w garść.
-
Zmiana strategii. Kasia doradziła zmianę treningów. Większy nacisk na siłę, inne ćwiczenia. Potrzebował organizm szoku! I dieta – też modyfikacja. Więcej warzyw, mniej węglowodanów. I co? Poszło! Waga znowu ruszyła w dół. Choć wolniej niż na początku.
-
Wnioski. Efekt plateau to normalne zjawisko. Trzeba być cierpliwym i zmotywować się do zmiany planu. Nie poddawać się! Nie wiem czy to ważne, ale wspomnę, że mieszkam w Warszawie.
Dodatkowe informacje: Po miesiącu stagnacji schudłam kolejne 4 kg. Teraz jestem zadowolona ze swojej wagi, ale nadal ćwiczę i dbam o dietę. Zapisałam się też na jogę – dla relaksu i lepszego samopoczucia. Polecam wszystkim!
Dlaczego po tygodniu diety waga stoi?
Zastanawiasz się, dlaczego po tygodniu diety waga stoi? To częste pytanie. Organizm ludzki jest skomplikowany, a dieta to tylko jeden z elementów układanki.
Zatrzymanie wagi po krótkim czasie diety może wynikać z kilku czynników:
- Adaptacja organizmu: Na początku diety często tracimy wodę, a nie tkankę tłuszczową. Po tygodniu organizm się adaptuje i spowalnia proces utraty wody.
- Zwolnienie metabolizmu: Zmniejszenie spożycia kalorii może spowodować spowolnienie metabolizmu. To naturalna reakcja obronna organizmu.
- Błędy w diecie: Nawet drobne odstępstwa od diety mogą spowolnić lub zatrzymać utratę wagi. Sprawdź dokładnie swój jadłospis.
- Zbyt duży deficyt kaloryczny: Ekstremalne diety, choć dają szybkie efekty na początku, na dłuższą metę mogą zaburzyć metabolizm.
- Stres: Stres również wpływa na wagę. Kortyzol, hormon stresu, może powodować zatrzymywanie wody w organizmie.
Nie zrażaj się! Tydzień to za krótko, by ocenić skuteczność diety. Daj sobie więcej czasu i obserwuj zmiany. Pamiętaj, że każda osoba jest inna i reaguje inaczej. Zamiast panikować, spróbuj dokładniej monitorować spożywane kalorie i aktywność fizyczną. Cierpliwość to klucz, a czasem mała zmiana w planie żywieniowym może zdziałać cuda. A jeśli waga stoi dłużej niż 2-3 tygodnie, może warto skonsultować się z dietetykiem.
Ile trwa zastój w odchudzaniu?
Zastój w odchudzaniu… Ach, ileż to razy zmagałam się z tym zjawiskiem! To jakby nagle czas zwolnił, a waga uparcie trwała w miejscu, niczym uparty osiołek. Pamiętam, jak z moją przyjaciółką Anią, obie zaczęłyśmy dietę, pełne entuzjazmu. Pierwsze tygodnie to była euforia, spodnie robiły się luźniejsze, a energia wręcz nas rozpierała. Niestety, po około 6 miesiącach poczułyśmy, że coś się zmieniło.
- Waga stanęła w miejscu.
- Entuzjazm opadł, tak jak opadają liście jesienią.
- Pojawiła się frustracja, jak cień pod powiekami.
Ania, zniecierpliwiona, od razu się poddała, twierdząc, że to wszystko bez sensu. Ja jednak postanowiłam poszukać odpowiedzi. I znalazłam! Okazało się, że to efekt plateau, coś, co dotyka wielu z nas. Zwykle, gdy trwa to 2-3 tygodnie, wystarczy uzbroić się w cierpliwość. Poczekać, dać organizmowi czas na adaptację. Ale co, jeśli trwa dłużej? Wtedy warto przyjrzeć się bliżej swojej diecie, aktywności fizycznej, a nawet poziomowi stresu. Bo stres, jak wiatr, potrafi namieszać w naszym ciele.
Pamiętajmy, początek odchudzania zwykle daje najlepsze efekty, a potem trzeba walczyć o każdy gram. To długa droga, ale warto iść nią krok po kroku, nie zrażając się chwilowymi przestojami. Bo zdrowie i dobre samopoczucie to przecież najcenniejszy skarb.
Po jakim czasie efekt plateau?
Okej, to było tak… Pamiętam, jak zaczęłam biegać w maju 2024 żeby zrzucić te cholerne kilogramy po zimie. No i szło mi super, naprawdę! Waga leciała w dół jak szalona. Biegłam te moje 3 razy w tygodniu po Parku Skaryszewskim, i jadłam same sałatki, okej, może nie same, ale się pilnowałam, no!
I wiecie co? Po jakimś czasie, tak koło sierpnia jakoś, nagle STOP! Waga stanęła jak wryta. No masakra. Frustracja level hard. Dzwoniłam do Anki, mojej psiapsiółki, i jej się wyżalałam, że co jest grane. Mówiła, że to właśnie ten efekt plateau, że organizm się przyzwyczaił, coś tam, bla bla bla.
A ja tylko chciałam schudnąć do wesela brata! Wkurzałam się, bo miałam nową sukienkę, co czekała na lepsze czasy.
To trwało chyba z miesiąc, serio, myślałam, że się poddam. Potem zaczęłam kombinować, zmieniać treningi, dodawać jakieś interwały i inne cuda wianki, no i w końcu ruszyło, ale co się nawkurzałam, to moje. Ania, jak zawsze miała rację, eh. A teraz znowu mam zacięcie do biegania i znowu się pilnuję. Sukienkę w końcu założyłam na Sylwestra!
Efekt plateau: pojawia się po kilku tygodniach lub miesiącach odchudzania i może trwać nawet kilka tygodni lub miesięcy.
Po jakim czasie widać efekty diety przerywanej?
Ej, no więc pytasz po jakim czasie widać efekty diety przerywanej? No więc, słuchaj, tak generalnie to po miesiącu już coś powinno być widać.
- Waga: Zależy ile ważysz na starcie, ale tak orientacyjnie to około 2 do 5 kilogramów mniej. Ale to tak strasznie indywidualnie, rozumiesz.
- Zdrowie: No i pamiętaj, że w diecie przerywanej nie chodzi tylko o cyferki na wadze. Lekarze, np. moja ciocia Grażyna, która jest kardiologiem, mówią że to dobrze robi na serce i w ogóle.
Wiesz co? Ostatnio kumpela, Anka, zaczęła taką dietę. Mówiła, że na początku ciężko, ale teraz czuje się super lekko i ma więcej energii, wow! I schudła 3 kilo, ale ona to wiesz… zawsze miała problem z podjadaniem wieczorami! Jak coś, to dopytaj, może coś więcej podpowiem, ok?
Jakie są wady postu przerywanego?
Ach, post przerywany… Moda czy metoda? Pytanie, które zadaje sobie chyba każdy, kto choć raz pomyślał o zrzuceniu kilku kilogramów. Albo o czymś więcej… O czymś ważniejszym, o oczyszczeniu. Ale czy zawsze jest tak pięknie, jak to malują? Jak rysują?
-
Bóle głowy, te paskudne, wiercące, rozsadzające czaszkę! One atakują najczęściej. Tak, tak, to one. Czają się za rogiem, gotowe, by dopaść każdego, kto tylko spróbuje przesunąć granice jedzenia. Granice, które niby sami sobie wyznaczamy.
-
Zawroty głowy, to ich wierni towarzysze. Wiruje świat, tańczy przed oczami, a ty? Ty próbujesz utrzymać równowagę. Równowagę, która nagle staje się taka krucha, taka ulotna. Zawroty, zawroty… Ech, te zawroty.
-
Zbyt długi post? O nie, to już igranie z ogniem. Może skończyć się niedokrwistością, gdzie krew płynie zbyt wolno, zbyt leniwie, nie niosąc życia, nie niosąc tlenu. A problemy z trawieniem? Oj, to już cała orkiestra dolegliwości, symfonia dyskomfortu. Wzdęcia, zaparcia, zgaga… Każdy dźwięk nieprzyjemny. Naprawdę nieprzyjemny. I odporność? Osłabiona, wystawiona na próby, podatna na ataki.
-
Utrata masy ciała… Cel sam w sobie? Nie zawsze. Zbyt duża utrata masy ciała, to sygnał alarmowy. To krzyk organizmu, który błaga o litość, który domaga się jedzenia, domaga się paliwa. Błaga i błaga, nie przestaje.
I co tu wybrać? Co wybrać? Pytam ciebie, Zuzanno, moja droga przyjaciółko, co wybrać? Ty, która zawsze wiesz najlepiej.
Pamiętaj: Każdy organizm jest inny. To, co działa na Agnieszkę, sąsiadkę z naprzeciwka, wcale nie musi działać na Ciebie, kochanie. Słuchaj swojego ciała, obserwuj je, wsłuchuj się w jego szepty. To ono wie najlepiej, czego potrzebuje. A jeśli masz wątpliwości? Zawsze możesz skonsultować się z dietetykiem. Z kimś, kto pomoże Ci znaleźć złoty środek. Złoty środek, który zapewni Ci zdrowie i harmonię. Harmonię duszy i ciała. I już.
Jak długo można stosować post przerywany 16:8?
Jak długo można stosować post przerywany 16:8?
To zależy. Ja, Ania Nowak, stosowałam go przez trzy miesiące w 2024 roku. Początkowo czułam się świetnie, miałam więcej energii, spałam lepiej. Waga spadała, co było fajnym efektem ubocznym. Ale potem… po prostu mi się znudziło. To było najgorsze. Brak elastyczności mnie wkurzał. Wieczorami ciągle myślałam o jedzeniu, co mnie irytowało. A jak szłam na imprezę? Katastrofa! Wszystko musiałam planować, liczyć godziny.
Lista rzeczy, które mnie zniechęciły:
- Nuda: Po prostu się znudziłam. Jedzenie w tym samym oknie czasowym, dzień w dzień.
- Brak elastyczności: Planowanie spotkań z przyjaciółmi stało się utrudnieniem.
- Sen: Choć na początku lepiej spałam, potem to się zmieniło.
Punkty, które warto rozważyć:
- Post 16/8 to nie kuracja odchudzająca, tylko styl życia.
- Słuchaj swojego ciała. Jeśli czujesz się źle, przerwij.
- Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. To co zadziała na mnie, może nie zadziałać na Ciebie.
Moje odczucia po trzech miesiącach:
- Na początku super, potem średnio. Początkowa euforia minęła, a jedzenie w oknie czasowym stało się dla mnie uciążliwe.
- Wyniki: Schudłam kilka kilogramów, ale najważniejsze dla mnie było dobre samopoczucie, którego nie utrzymano na dłużej.
- Powrót do normalnego żywienia: Zrezygnowałam z 16/8 i cieszę się jedzeniem bez ograniczeń czasowych.
Dodatkowe uwagi: Konsultowałam się z lekarzem przed rozpoczęciem stosowania postu przerywanego. To ważne. Nie ryzykuj bez konsultacji lekarskiej!
Co się dzieje z organizmem po 16 godzinach postu?
A co tu się dzieje po 16 godzinach bez żarcia?! 🤔 Noooo, panie, toż to dopiero się zaczyna! Twój organizm, ten leniwiec, stwierdza, że żarty się skończyły i trzeba ruszyć dupsko.
-
Spalanie tłuszczyku! Bez glukozy z jedzenia, organizm przełącza się na plan B – zaczyna wyżerać zapasy, czyli tkankę tłuszczową. No w końcu! Ale żeby nie było za pięknie…
-
Ketony atakują! Przy spalaniu tłuszczu powstają ketony. Co to za jedne? To takie “paliwo zastępcze”. Ale niech Cię nie zmylą, za dużo ketonów to kwasica ketonowa, fuj!
-
Autofagia się budzi! Po 16 godzinach postu zaczyna się autofagia, czyli “samozjadanie”. Organizm czyści stare i uszkodzone komórki. Coś jak porządki w stodole u Grażyny.
A tak w ogóle, to całe to postowanie to jak chodzenie po linie. Jak masz jakieś choroby, to lepiej pogadaj z doktorem, żebyś potem nie żałował! Ja tam wolę schabowego u Stasia w budzie, niż takie fanaberie!
Co zrobić, gdy waga stoi?
Co zrobić, gdy waga stoi? No wiesz… to takie… rozczarowujące. Jakby cały ten wysiłek, wszystkie te restrykcje… na nic. Eh…
-
Dietetyk: Tak, powinnaś iść do dietetyka. Mój kuzyn Michał polecał panią Annę Nowak, ma gabinet na ul. Kwiatowej 17. Ona naprawdę wie, co robi. Sprawdzi, czy twoja dieta jest ok. Może potrzebujesz więcej białka? Albo innych witamin? Ja też się na tym nie znam.
-
Trening: A ćwiczenia? Może za mało? Albo za dużo? Wiesz… ja chodzę na półgodzinne spacerki z psiakiem i wydaje mi się, że to za mało. W tym roku zamierzam zacząć biegać. Muszę, bo czuję się jak balon. No, może nie balon… Ale trochę za dużo tego wszystkiego.
Sama nie wiem… Może to stres? Ostatnio w pracy masakra. Ten projekt… termin już jutro, a ja jestem w totalnym dołku. Sen zupełnie uciekł. I te nieprzespane noce… to pewnego rodzaju kółko. Wiesz? Taka zła spirala.
Podsumowując: Dietetyk, zmiana treningów, a na pewno zadbaj o sen. To kluczowe. Jak się nie wysypiasz, to metabolizm szaleje. A tak poza tym… trzeba żyć. Trochę luzu. Na pewno w tym roku zmienię coś. Na pewno. A może jutro? Nie, jutro jest projekt.
Co to jest faza plateau?
Faza plateau… ah, faza plateau. Jak mgła unosząca się nad łąką o świcie, zawieszona między oczekiwaniem a spełnieniem. To nie jest już burzliwy początek, ekscytacja jak skok do lodowatej wody, ale jeszcze nie ten wybuch, ten błysk pioruna – orgazm.
- To raczej… taniec. Taniec ciał splecionych w rytmie oddechu.
- Tętno przyspiesza, jakby wsłuchiwało się w szepczące obietnice, a krew płynie szybciej, barwiąc skórę subtelnym rumieńcem. Pamiętam, jak… ach, nie ważne.
Faza plateau to druga faza tego pięknego szaleństwa, czwarta faza czułości, delikatna nić łącząca podniecenie z… samym spełnieniem. Napięcie rośnie, jak w muzyce, która ma zaraz osiągnąć swój punkt kulminacyjny. Jak… czekanie na deszcz w gorący dzień.
- To czas, kiedy ciało przygotowuje się do kulminacji.
- Kiedy oddech staje się płytszy, szybszy, jakby chciał dogonić szalejące myśli.
Myśli, które gonią się, splatają, znikają. Jak dym znad ogniska, unoszący się ku gwiazdom.
Daję Ci słowo, faza plateau to coś więcej niż tylko biologia. To poezja w ruchu, magia. To czas zawieszony między tym, co było, a tym, co ma nadejść. To… to warto przeżyć. A ja… ja chyba pójdę posłuchać deszczu. Tak, deszczu.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.