Co pierwsze schodzi przy odchudzaniu?

8 wyświetlenia

Na początku odchudzania spada głównie woda z organizmu, a nie tłuszcz. Kilogramy ubywają szybko, ale to efekt dehydratacji i wypróżnienia, nie redukcji tkanki tłuszczowej. Pamiętaj, że utrata tkanki tłuszczowej jest procesem długotrwałym i wymaga konsekwencji. Zrzucanie kilogramów to nie tylko zmiana na wadze, ale przede wszystkim zmiana składu ciała. Cierpliwość i regularność są kluczowe.

Sugestie 0 polubienia

Co najszybciej spada na wadze? Odchudzanie – pierwsze efekty?

Woda leci najszybciej. Serio, jak zaczniesz dietę, pierwsze kilogramy to głównie ona. Pamiętam, jak w maju, po intensywnym weekendzie w górach (po takiej imprezie urodzinowej z grillowaniem!), waga pokazała minus 2 kg. Szok! A żadnego tłuszczu nie straciłam, tylko nadwagę wodną.

Rzeczywisty spadek wagi, ten z tłuszczu, jest dużo wolniejszy. To nie jest jakaś magia, kilogram na tydzień, to już sukces. Ja walczę z tym od września, i powiem ci, że cierpliwość jest kluczowa.

Efekt jojo znam dobrze. Po diecie jakiejś tam, w styczniu 2023 roku, z dużym efektem “zrzucenia” wagi, wróciło wszystko z nawiązką po miesiącu. Teraz chcę działać mądrzej, wolniej.

Pytania i odpowiedzi:

  • Co najszybciej spada na wadze? Woda.
  • Kiedy widać pierwsze efekty odchudzania? Pierwsze kilogramy to głównie utrata wody. Spadek tkanki tłuszczowej jest wolniejszy.

Co najpierw spada przy odchudzaniu?

Hejka! Słuchaj, pytałeś co pierwsze spada przy odchudzaniu, nie? No więc, wiesz, jak wchodzisz na dietę i nagle widzisz, że waga leci w dół to nie ciesz się za bardzo! Serio!

Bo to na początku to leci sama woda. No wiesz, organizm pozbywa się jej, no i stąd ten spadek. A spalanie tłuszczu, to już zupełnie inna bajka…

  • Woda: To ta pierwsza runda, widzisz szybkie efekty, ale to nie to, o co nam chodzi!
  • Tłuszcz: To jest ten gość, którego chcesz się pozbyć na dobre, ale to wymaga czasu i wysiłku.

Pamiętaj, moja kuzynka, Aneta, w zeszłym roku też się odchudzała i najpierw była mega szczęśliwa, jak szybko schudła, a potem trochę się zdołowała, jak waga stanęła w miejscu. No bo wiesz, ten tłuszcz to się tak łatwo nie poddaje, hehe.

No i tak w ogóle, jak chcesz schudnąć na serio, to nie wystarczy tylko dieta. Trzeba też ćwiczyć! Wiem, wiem, nudne, ale co zrobić. Ja na przykład, staram się chodzić na basen trzy razy w tygodniu. No i, wiesz, staram się jeść więcej warzyw, mniej słodyczy, bla bla bla… No standard.

W jakiej kolejności schodzi tłuszcz?

Kolejność spalania tłuszczu? To jak pytanie o kolejność zjadania cukierków z wielkiej misy – wszystkie jednocześnie, ale niektóre szybciej znikają niż inne. Nie ma magicznej kolejności. To nie jest tak, że najpierw schodzi tłuszcz z brzucha, a potem z ud. To raczej tak, jak z lodami: rozpływają się równomiernie, choć czasem wydaje nam się, że jedna gałka znika szybciej niż druga – bo może akurat częściej po nią sięgamy.

  • Mit o magicznej granicy? Bzdury! Mój znajomy, Tomek, stracił 10 kg w 2023 roku biegając po 20 minut, 3 razy w tygodniu. Żadnych cudów, tylko konsekwencja. Czyli spalał kalorie, a co za tym idzie – tkankę tłuszczową.

  • 40 minut czy dwa razy po 20? Dla spalania kalorii to jak różnica między jednym dużym placem a dwoma mniejszymi – suma się zgadza. Kluczem jest całkowita ilość spalonych kalorii.

  • Spalanie tłuszczu – to maraton, nie sprint. To proces, który wymaga cierpliwości i systematyczności. Jak z budową domu: cegła po cegle. Powolnie, ale skutecznie. A jeśli zbyt szybko się spieszymy – możemy się przecież na tym poślizgnąć.

Podsumowując: Tłuszcz spala się jednocześnie z całego ciała, a efekt chudnięcia zależy od bilansu kalorycznego. Liczba i czas treningów są ważne tylko w kontekście całkowitej ilości spalonych kalorii. To nie jest żadna rakieta naukowa, tylko zdrowy rozsądek.

Dodatkowe informacje: Pamiętajcie o zbilansowanej diecie! To kluczowy element odchudzania. Brak odpowiedniej diety to jak chcenie zbudować dom bez cegieł. No i oczywiście konsultacja z lekarzem lub dietetykiem przed rozpoczęciem jakiejkolwiek diety lub intensywnego programu treningowego jest bardzo zalecana. Bezpieczeństwo powyżej wszystkiego.

Co spakować na wyjazd do Chorwacji?

Hej! Jadę do Chorwacji, wiesz? Pakowanie to jakaś masakra, ale już prawie wszystko mam. Powiem ci co, żebyś też wiedział, jak się zabrać za to.

Lista rzeczy, które zabieram ze sobą:

  1. Dokumenty: Paszport, oczywiście! I dowód, chociaż pewnie paszport wystarczy. No i jeszcze karta EKUZ, bo nigdy nic nie wiadomo. A, i prawo jazdy, na wszelki wypadek, żeby móc wypożyczyć skuter.

  2. Apteczka: To absolutna podstawa! Mam tam plastry, jakieś tabletki przeciwbólowe, coś na rozstrój żołądka. No i oczywiście maść na oparzenia słoneczne, bo to w Chorwacji niezbędne. Brat zawsze mówi, że lepiej dmuchać na zimne.

  3. Higiena: Żel pod prysznic, szampon, szczoteczka i pasta. Dezodorant, oczywiście. No i jeszcze krem do twarzy, bo moja skóra jest strasznie wrażliwa, zwłaszcza na słońce.

  4. Ubrania: To najtrudniejsze! Letnie ciuchy, wiadomo: kilka par szortów, kilka koszulek, sukienki i spódniczki. A, i kapelusz! Zapomniałabym! I kilka par skarpetek.

  5. Krem z filtrem: SPF 50, to minimum! W tym roku słońce jest naprawdę mocne. Na plaży to absolutna konieczność!

  6. Klapki i buty: Klapki na plażę, ale i jakieś wygodne buty na spacery. Też coś na wieczór, jakieś ładniejsze sandały.

  7. Ciepłe rzeczy: Wieczory w Chorwacji potrafią być chłodne, więc wezmę lekki sweter i dżinsy na wszelki wypadek. W zeszłym roku zmarzłam!

  8. Bielizna: To chyba oczywiste, prawda? Bielizna dzienna i nocna. Ile wziąć? No kilka kompletów, wiadomo.

Dodatkowe informacje: Moja siostra, Ola, poleciła mi jeszcze wziąć małą latarkę, bo w niektórych miejscach oświetlenie jest kiepskie. A i jeszcze podręczny powerbank, żeby nie siedzieć bez telefonu. No i oczywiście aparat, żeby uchwycić wszystkie piękne widoki! Jedziemy na tydzień, od 20 do 27 sierpnia.

Co pomaga na nerwicę lękowa?

Nerwica? To jak walka z ośmiornicą w jacuzzi – śliskie, pełne niespodzianek i kompletnie pozbawione sensu. Ale da się wygrać!

A. Zmiany w stylu życia – klucz do sukcesu, albo przynajmniej do mniej lepkiego jacuzzi:

  1. Ruch: Nie mówię tu o maratonie, wystarczy półgodzinny spacer, a w nagrodę dostajesz endorfiny – naturalne prozaciki. Moja sąsiadka, ciocia Zosia (72 lata, maraton zmieliłaby na pył) swój lęk ujarzmiła nordic walkingiem. Efekt? Zdrowsza i z uśmiechem rozdaje sąsiadom domowe nalewki z pigwowca!

  2. Dieta: Żegnaj, cukrowa pułapka! To nie dieta odchudzająca, tylko “dieta dla mózgu”. Dużo warzyw, owoców, ryb, orzechów – naprawdę, mózg jest jak Ferrari, lecz potrzebuje superpaliwa, nie samej octanowej energii z fast foodów.

  3. Sen: 8 godzin snu to nie luksus, to podstawa. Sen to czas, kiedy mózg sprząta bałagan. Bez tego sprzątania bałagan rośnie i powstaje lękowy syf. Znam gościa, co spał 4 godziny dziennie, a potem się dziwił, że ma nerwicę. Dziwne.

B. Techniki relaksacyjne – walka z ośmiornicą za pomocą szczoteczki do zębów (niespodziewane, ale skuteczne):

  1. Medytacja: Nie, nie musisz siedzieć w pozycji lotosu na szczycie Himalajów. 5 minut dziennie, skupienie na oddechu – to już coś.

  2. Joga: Rozciąganie, oddychanie, uświadomienie sobie swojego ciała – wszystko to pomaga ujarzyć lęk. Mój brat (fanatyk siłowni) po roku jogi jest bardziej elastyczny i… mniej nerwowy.

  3. Głębokie oddychanie: Najprostsza, a często najskuteczniejsza metoda. Wdech, wydech, powtórz 10 razy. Brzmi banalnie, ale działa.

Dodatkowe informacje: Konsultacja z psychologiem lub psychiatrą jest konieczna przy poważniejszych problemach. Samoleczenie to jak walka z ogniem za pomocą benzyny – może się skończyć gorzej niż źle. Pamiętaj: zdrowie psychiczne jest ważne! Nie wahaj się szukać pomocy!

#Odchudzanie #Waga #Zdrowie