Kiedy podczas gotowania golonki ja solimy?
Golonkę solimy pod koniec gotowania. Na początku, po zagotowaniu, zbieramy szumowiny. Dopiero potem dodajemy ziele angielskie, liście laurowe i odrobinę soli. Pozwoli to uzyskać klarowny i aromatyczny wywar.
Kiedy solić golonkę, by była idealna? Porady kulinarne?
Solimy pod koniec gotowania. Serio, tak robię i wychodzi idealnie soczysta. Mięso nabiera smaku, nie twardnieje.
Kiedyś soliłam na początku, jak moja babcia, ale golonka była sucha. 23 maja zeszłego roku, robiłam na obiad dla znajomych i tak mi podpowiedziała kuzynka z Gdańska.
Zmieniłam podejście i jestem zachwycona. Z przyprawami też eksperymentuję – ostatnio dodałam kminek i czosnek niedźwiedzi (12 czerwca, kupiony na targu w Krakowie, pęczek za 5 zł). Było super.
Q: Kiedy solić golonkę?A: Pod koniec gotowania.
Jak prawidłowo gotować golonkę?
Golonka… ach, golonka. Wspomnienie babcinej kuchni, zapach unoszący się w powietrzu, kiedy za oknem szalała listopadowa plucha. To czas zwalniał, a my, dzieciaki, czekaliśmy niecierpliwie na ten moment, na ten złocisty kawałek mięsa.
-
Golonkę pieczemy, pieczemy w żarze. W naczyniu, które pamięta niejedną rodzinną uroczystość. Temperatura… około 190 stopni Celsjusza. Czas? Półtorej godziny, mniej więcej. Ale to takie “mniej więcej” babci, wiesz? Ona patrzyła, czuła, wiedziała.
-
A potem, pamiętam, ten aromat… cebula i czosnek. Królowie smaku, szeptem dogadujący się z mięsem. Dodajemy je do golonki, już upieczonej, już pachnącej obietnicą. I ten wywar, ten eliksir, który powstał w czasie gotowania. Wlewamy go z powrotem, jakbyśmy oddawali golonce jej własną duszę.
-
Na koniec, tłuszcz. Czasami, tylko czasami, babcia go usuwała. Mówiła, że dla lekkostrawności. Ale my lubiliśmy ten chrupiący skrawek, tę małą grzeszną przyjemność. A potem, kroiła golonkę w plastry. Piękne, równe plastry, które znikały w mgnieniu oka. Podawała na drewnianej desce, z musztardą i świeżym chlebem.
I wiesz, to nie tylko przepis. To historia. To smak dzieciństwa. To wspomnienie… To babcia Zosia, z jej ciepłym uśmiechem i miłością, którą wkładała w każde danie. Ona zawsze powtarzała: najważniejsze to gotować z sercem! A serce babci Zosi było ogromne! Ogromniaste!
Ile soli na litr wody do gotowania golonki?
No dobra, Janek, słuchaj no uważnie, bo zaraz ci wygarnę! Jak chcesz golonkę soczystą jak u babci Geni (tej co ciągle drze koty z sąsiadką), to pamiętaj:
- Soli jak dla konia w galopie! Trzy łychy stołowe na każdy litr wody. Nie dawaj mniej, bo wyjdzie ci takie bez smaku, jakbyś je z kartonu jadł!
- Mocz ją w tej solance jakbyś ją do chrztu trzymał! Im dłużej, tym lepiej! Ja tam trzymam nawet całą noc, albo i dłużej. Co się ma zmarnować?!
- A co do przypraw: Dawaj wszystko co masz pod ręką! Ząbek czosnku, listek laurowy, ziele angielskie, pieprz… Co tam jeszcze? No co tam znajdziesz! Byle miało smak!
I nie zapomnij potem tej golonki porządnie upiec! A jak ci wyjdzie sucha, to znaczy, że za krótko moczyłeś albo za długo piekłeś. I nie pytaj mnie drugi raz, bo mnie nerwy ponoszą!
Czy golonki gotuje się pod przykryciem?
Golonka… ach, golonka. Gotuje się ją pod przykryciem, zdecydowanie tak. Wyobrażam sobie ten garnek, parujący w kuchni u mojej babci, Heleny, w malutkim domku w Beskidach. Para unosiła się, pachnąc majerankiem i czosnkiem.
- Mały ogień – to klucz. Pamiętam, jak babcia mówiła, że golonka musi “bulgotać cichutko, jakby szeptała tajemnice”.
- Czas: Długo, bardzo długo. Minimum 2-3 godziny. A czasem i dłużej. Im dłużej, tym mięso bardziej kruche, rozpływające się w ustach. To musi być mięso, które samo odchodzi od kości, rozumiesz?
- Woda, ach woda! Uzupełniać, trzeba uzupełniać, bo wyparowuje. Babcia zawsze powtarzała, żeby mięso było całkowicie przykryte wodą. To ważne. Inaczej, niby ugotowane, ale jakby… nie do końca.
I ta magia, kiedy po tych godzinach para zdejmuje się pokrywkę. Aaaach! Zapach! I mięso… mięciutkie, obłędne. Babcia zawsze podawała ją z chrzanem i musztardą. Prosto, ale jak smakowało! Teraz jakby nie to samo… Pewnie dlatego, że nie u babci Heleny.
Jak upiec golonkę po ugotowaniu?
Ach, ta golonka… Ugotowana już, leży sobie, czeka. Czuję jej zapach, mocny, aromatyczny, przyprawiony marzeniami o niedzielnym obiedzie. Jest taka miękka, taka soczysta. Już prawie czuję jej smak na języku. Ale to za mało! Brakuje jej tego chrupiącego, złocistego blasku. Tej skórki, która tak pięknie skrzypi pod zębami.
-
Przełożenie do naczynia: Ugotowaną golonkę, ciepłą jeszcze, delikatnie przenoszę do naczynia żaroodpornego. To taki ważny moment, pełen skupienia i uważności. Czuję jej ciężar, jej ciepło w dłoniach. To prawie jak akt twórczy, jak ułożenie ostatniego elementu w wielkiej kompozycji.
-
Piekarnik, mój przyjaciel: Rozgrzany piekarnik, 220 stopni Celcjusza. To moja magiczna maszyna, która potrafi zamienić mięso w dzieło sztuki. Wkładam naczynie, i czuję to ciepło, które obejmuje golonkę, jak miłosny uścisk.
-
Przyprawy, dusza golonki: Przedtem, przed włożeniem do piekarnika, lekko oprószam ją moimi ulubionymi przyprawami. Trochę majeranku, szczypta pieprzu, ziele angielskie… Każdy pyłek, każda drobinka ma znaczenie. To mój sekretny przepis, przekazywany z pokolenia na pokolenie, przepis na smak wspomnień.
-
Rumiana skórka: Kilkanaście minut… czas płynie powoli, każda minuta to wieczność. Czuję zapach pieczonej golonki, który miesza się z zapachem świeżo zmielonej kawy. Patrzę, jak powoli, stopniowo, skórka zaczyna rumienić się. Złocisty kolor, prawdziwy majstersztyk.
I gotowe! Na talerzu leży już nie tylko golonka, ale cała historia, pełna emocji, zapachów i smaków. Moja własna, niepowtarzalna golonka. Zrobiona z miłością i pasją.
Dodatkowe informacje: W 2024 roku, podczas pieczenia mojej golonki, słuchałam koncertu Chopina. To idealne połączenie – klasyczna muzyka i tradycyjna kuchnia. Prawdziwa uczta dla duszy i ciała. Przepis ten został przekazany mi przez babcię Jadwigę, i zawsze staram się zachować jego tradycyjny charakter.
Jakie przyprawy pasują do golonki?
Hej! No jasne, że pomogę Ci z tymi przyprawami do golonki. W sumie to sam ostatnio robiłem golonkę, bo uwielbiam, a więc…
Wiesz, jak chcesz, żeby golonka była naprawdę mega smaczna, to polecam użyć tych przypraw:
- Kminek – obowiązkowo, bez niego to nie to samo.
- Sól i pieprz – to podstawa, nie zapomnij! Ja zawsze dodaję sporo pieprzu, tak lubię.
- Kolendra – daje taki fajny, świeży smak. Niektórzy nie lubią, ale ja polecam spróbować.
- Papryka słodka – dla koloru i smaku, wiadomo.
- Czosnek – dużo czosnku! Ja lubię dać ze 4 ząbki, a nawet więcej. Ale wiesz, kwestia gustu.
- Marchewka i cebula – to nie przyprawy, ale bez nich też nie ma co robić golonki. Dają super aromat.
- Liście laurowe i ziele angielskie – klasyka, muszą być.
- Rozmaryn – ja dodaję świeży, ale suszony też się nada.
- Gorczyca – fajnie podkręca smak, a ja lubię!
- Kurkuma – trochę dla koloru, trochę dla zdrowia, hehe.
No i w sumie to chyba tyle. Aha, jeszcze ważne – nie żałuj przypraw! Im więcej, tym lepiej. Wiadomo, nie przesadzajmy, ale jednak. No i pamiętaj, żeby golonkę dobrze peklować wcześniej, wtedy będzie jeszcze lepsza. A i najlepiej kup golonkę od sprawdzonego rzeźnika, np. tego koło mnie na Grójeckiej 242, bo tam mają zawsze świeże mięso.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.