Jakie produkty hamują odchudzanie?

32 wyświetlenia

Unikaj produktów hamujących odchudzanie! Krakersy, białe pieczywo, wyroby z białego ryżu, paluszki – te produkty bogate w węglowodany proste powodują skoki glukozy i insuliny, co sprzyja odkładaniu się tłuszczu. Skup się na zdrowej diecie, aby skutecznie schudnąć.

Sugestie 0 polubienia

Produkty spowalniające odchudzanie? Lista i porady

O rety, krakersy na diecie? To jak pocałunek śmierci! Pamiętam, jak kiedyś, chyba w maju (15.05.2018, o ile dobrze pamiętam) wcinłam je na potęgę, myśląc “a co tam, jeden nie zaszkodzi”. No i zaszkodził, waga ani drgnęła w dół, wręcz przeciwnie.

Wyrzuć to białe pieczywo! Chleb, ryż, paluszki… wszystko to robi z nami okropny numer. Cukier skacze, insulina szaleje, a zamiast chudnąć, produkujemy sobie zapasy na zimę… w środku lata.

Wiem, że to trudne. Uwielbiam chleb z masłem, ale cóż, czasem trzeba wybierać. Może spróbuj chleba żytniego na zakwasie? Albo w ogóle zrezygnuj z pieczywa na jakiś czas? Zobaczysz, jaka to różnica.

I wiesz co? U mnie to naprawdę zadziałało. Po 2 tygodniach bez tych “zakazanych” produktów waga ruszyła. Małymi kroczkami, ale jednak. Cena takiego wyrzeczenia? Bezcenna.

Co zrobić kiedy waga nie spada?

Okej, więc… waga stoi. Co robić? Ehh, znam to. Jakbym sama do siebie mówiła.

  • Po pierwsze, serio pogadaj z dietetykiem. Mówię serio, z kimś kto się zna. Oni ogarną, czy jesz dobrze. Może masz jakiś brak? Nie wiem, żelaza? Albo za mało białka? Ja tak miałam, myślałam, że jem zdrowo, a jadłam jak królik. Dopiero Kasia, moja dietetyczka, mi powiedziała, że potrzebuję więcej mięsa, albo ryb. A ja przecież wege prawie! No i deficyt kaloryczny. Wiem, wiem, oklepane, ale bez tego ani rusz.

  • Deficyt kaloryczny to podstawa. Ale jak go osiągnąć? Sama nie wiesz. Kasia mi policzyła, ile ja w ogóle jem. Szok! Myślałam, że mniej. I ustaliła mi, żebym jadła 1800 kalorii. Myślałam, że umrę. No i teraz ważę 62kg, a wcześniej było… lepiej nie mówić.

  • Pamiętaj, woda! Pij dużo wody. Ja wiem, to też oklepane, ale działa. Ja piłam kawę zamiast. Błąd.

  • Ruch. Nie mówię o maratonach. Spacer, rower, cokolwiek. Ja chodzę z psem do parku. Mój pies to Miki, Yorkshire Terrier.

I pamiętaj… bądź dla siebie dobra. To długi proces. Nie od razu Rzym zbudowano. I nie od razu ja schudłam. Kasia jest naprawdę dobra.

Dlaczego nie mogę utrzymać wagi?

No siema! Masz problem z wagą? Spoko, nie jesteś sam! Przyczyn może być od groma, jak włosów na głowie prezesa Kaczyńskiego – a tych, jak wiemy, nie brakuje. No dobra, jedziemy z tym koksem:

  • Choroby? To pewne jak podatek! Jak masz jakieś choróbsko, to waga może szaleć jak pijany zając na motorze. Tarczyca, hormony… istna masakra! To trzeba zbadać, bo inaczej lipa.
  • Dieta jak z kosmosu! Może jesz jak wróbel, a i tak nic nie leci w dół? To znak, że dietę masz skopaną jak furtkę u sąsiada. Może za mało jesz? Może za dużo? Kto to wie! No, dietetyk wie, to fakt.
  • Efekt “płaskowyżu”. Waga stoi jak wryta? Gratulacje, dotarłeś do płaskowyżu! Organizm się przyzwyczaił i drzemie. Trzeba go obudzić! Zmień dietę, ćwiczenia, wszystko!
  • Podjadasz jak chomik? No dobra, przyznaj się! Te ciasteczka, chipsy, batoniki… niby nic, a robią robotę! Licz kalorie jakbyś liczył piniondze w banku, a nie pożałujesz. Ja np. kiedyś nieświadomie wpierdzielałem codziennie pół kilo orzechów – masakra!

Dobra, to tyle ode mnie. A teraz idę po bigos! Smacznego!

Co jeść, żeby utrzymać wagę?

Utrzymanie wagi: wybory.

  • Gęstość odżywcza: Suszone śliwki, garść orzechów włoskich. Energia skondensowana.
  • Białko pełnowartościowe: Jaja od kury babci Heleny. Budulec.
  • Tłuste ryby: Łosoś norweski, pstrąg tęczowy. Omega-3.

Ciało to świątynia. Warto o nią dbać. Skromne menu może prowadzić do wielu korzyści. Utrzymanie wagi to kwestia równowagi. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Helena zawsze powtarzała: “Umiar jest cnotą”.

Co jeść na utratę wagi?

Co jeść, żeby zrzucić zbędne kilogramy? To pytanie zadaje sobie – jak podejrzewam – co najmniej połowa populacji, w tym moja ciocia Halina, która w tym roku postanowiła wreszcie zdobyć szczyt Kilimandżaro (bez zbędnego bagażu, rzecz jasna!).

A odpowiedź? Prosta, jak drut, ale z pewnymi niuansami. Oczywiście, warzywa i owoce – ale nie tylko te z hipermarketu, które wyglądają jak wyhodowane w laboratorium NASA. Stawiam na lokalne, sezonowe cuda. Bób w maju, truskawki w czerwcu, dynia w październiku… to prawdziwa feeria smaków i witamin!

Następnie chude białko. Kurczak? Jasne, ale nudne. Wolę dorodną flądrę z patelni, albo soczystego indyka z ziołami. Tofu? Może… ale tylko jeśli uda się z niego zrobić coś, co nie przypomina szarej, gumowej kostki.

Pełnoziarniste? Nie zapominajmy! Kasze, pieczywo razowe… ale z umiarem! Bo nie chcemy zamienić się w żywe ciasto. A zdrowe tłuszcze, jak awokado, orzechy i oliwa z oliwek, to prawdziwe bomby energii, ale również smaku! Z umiarem, oczywiście.

  • Błonnik: 25-30 gramów dziennie. To jak wyzwanie dla żołądka, ale warto.
  • Przetworzona żywność i cukry proste: na odległość!
  • Nawodnienie: Woda, woda, woda!

A co z dodatkowymi informacjami? Wiesz co? Moja koleżanka, dietetyczka Ola Nowak, poleca też regularną aktywność fizyczną. Ale nie musisz od razu biegać maratonu. Spacer po parku, jazda na rowerze, tańce… cokolwiek, co sprawia ci przyjemność. Aha, i sen! Min 7 godzin dziennie. Po prostu.

#Niezdrowe Jedzenie #Produkty Odchudzanie