Jak powinno wyglądać pierwsze spotkanie?

5 wyświetlenia

Ojej, pierwsze spotkanie... Zawsze się stresuję! Myślę, że kluczem jest znalezienie tego idealnego balansu. Nie chcę być milczkiem, ale też nie chcę zagadać drugiej osoby na śmierć. Staram się zadawać otwarte pytania, takie, które pozwolą drugiej osobie opowiedzieć o sobie, o tym, co ją kręci. To chyba najlepszy sposób, żeby sprawdzić, czy nadajemy na tych samych falach i czy w ogóle jest szansa na coś więcej.

Sugestie 0 polubienia

O rety, pierwsze spotkanie! Już sam ten zwrot wywołuje u mnie lekkie dreszcze. Boże, kto to wymyślił? Powiem wam, ja to zawsze, ale to zawsze się stresuję przed randką. Co założyć? O czym rozmawiać? Czy nie będę zbyt nudna albo przeciwnie – za bardzo “wyskoczna”?

No więc, jak ja do tego podchodzę? Myślę, że klucz tkwi w znalezieniu tej idealnej, wiesz, takiej… no, balansu. Nie chcę być tą osobą, która siedzi cicho jak mysz pod miotłą, ale z drugiej strony, nie chcę też gościa zagadać na śmierć, prawda? Sama bym zwiała, gdyby ktoś mi nie dał dojść do słowa!

Dlatego staram się zadawać takie pytania, wiecie, otwarte. Takie, które pozwolą tej drugiej osobie się rozkręcić, opowiedzieć o sobie, o tym, co ją kręci. Co sprawia, że rano wstaje z łóżka (no, prawie wstaje, bo ja to lubię pospać dłużej, hehe). Takie pytania typu: “Gdybyś mógł mieć jakąkolwiek supermoc, to co by to było?”. Niby głupie, ale potrafi dużo powiedzieć o człowieku.

Bo widzicie, to chyba najlepszy sposób, żeby sprawdzić, czy nadajemy na tych samych falach. Czy mamy podobne poczucie humoru, czy lubimy podobne rzeczy. Czy w ogóle jest szansa na coś więcej niż tylko niezręczne milczenie i nerwowe spoglądanie na zegarek.

Pamiętam raz, na jednej randce… Ojej, ale wstyd. Zapytałam gościa o jego ulubiony film. On zaczął opowiadać o jakimś dokumencie o ptakach. Nie żebym miała coś do ornitologów, ale… no, czułam się trochę jak na wykładzie, a nie na randce. I wiesz co? To był znak. Wiedziałam, że to nie to.

Więc tak, otwarte pytania, słuchanie (to bardzo ważne, żeby naprawdę słuchać, co ktoś mówi!), no i… uśmiech. Uśmiech podobno zaraża. Albo przynajmniej tak mówią. I chyba coś w tym jest, prawda? No i najważniejsze – być sobą. Bo udawanie kogoś innego na dłuższą metę i tak się nie uda. A po co tracić czas, prawda?