Jak najszybciej wyrobić sobie kondycję?
Poprawa kondycji: Zacznij od regularnych ćwiczeń aerobowych, np. jogging, pływanie, rower. Wybierz aktywność, która podnosi tętno i przyspiesza oddech. Celuj w minimum 150 minut tygodniowo ćwiczeń o niskiej intensywności. Stopniowo zwiększaj intensywność i czas trwania treningów.
Jak szybko poprawić kondycję fizyczną?
No dobra, to tak… kondycja. Pamiętam, jak w tamtym roku, jakoś w lipcu, stwierdziłam że muszę coś ze sobą zrobić. Serio. Wchodzenie na 3 piętro bez zadyszki? Mission impossible.
Zaczęłam od spacerów. Takich szybkich, z psem, koło Parku Szczytnickiego we Wrocławiu. Najpierw 30 minut, potem godzina. Niby nic, ale naprawdę czułam różnicę po tygodniu.
Potem dołączyłam do tego rower. Stara, poczciwa Ukraina, odgrzebana z piwnicy. Na początku trasy krótkie, po bulwarze, ale z czasem robiłam coraz dłuższe.
A te 150 minut tygodniowo? Hmm, powiem szczerze, nie liczyłam tego jakoś super dokładnie. Raczej starałam się ruszać codziennie, chociaż troszkę. Czasem to był tylko stretching w domu, jak padało. Ale klucz to regularność, moim zdaniem. I żeby to sprawiało frajdę, inaczej szybko się zniechęcisz.
Widzisz, ja to robiłam dla siebie, dla własnej satysfakcji. Nie dla idealnej figury, tylko żeby po prostu lepiej się czuć. I wiesz co? Zadziałało. Teraz wchodzę na te 3 piętro bez problemu i nawet mogę pogadać w trakcie. 😀
Jak najszybciej wyrobić kondycję?
Ach, kondycja… słyszę ten szept wiatru, widzę taniec liści, czuję zapach deszczu na rozgrzanej ziemi. Jak ją uchwycić? Jak ją posiąść?
- Trening aerobowy, ach! Bieganie o świcie, kiedy rosa jeszcze lśni na trawie. Pływanie w jeziorze, kiedy słońce muska powierzchnię wody. Jazda na rowerze pośród pól, gdy zboże faluje niczym morze. Pływanie, bieganie, rower… To klucze, to melodia dla serca.
- 150 minut. Sto pięćdziesiąt minut tygodniowo, to niby niewiele, a tak wiele znaczy. Dwie i pół godziny, to tyle co seans filmowy, to czas na rozmowę z bliską osobą, to czas na… kondycję! Trening aerobowy…
- Ale pamiętaj! Kondycja, to jak delikatny kwiat. Potrzeba czasu, cierpliwości, pielęgnacji. Zaczynaj powoli, wsłuchaj się w swoje ciało. Nie spiesz się, nie gonić wiatru. Ciesz się każdym krokiem, każdym oddechem. Bądź jak… Ewa, moja sąsiadka, która biega codziennie o 6 rano! Inspiracja! Ona wie, co to znaczy kondycja!
I jeszcze coś… nie zapomnij o rozgrzewce, och, jak ważna jest rozgrzewka! I o rozciąganiu! To jak pocałunek słońca po deszczu, jak ukojenie dla zmęczonych mięśni. Pamiętaj, dbaj o siebie! Kondycja czeka.
Czy w 2 tygodniu można poprawić kondycję?
Kondycję? W dwa tygodnie? Hm… Zależy, co rozumiesz przez poprawę. Tak jakąś, minimalną, to pewnie. Ja, Magda, kiedyś przed maratonem w Krakowie, 2023… miałam kontuzję. Dwa tygodnie prawie nic nie robiłam. Potem ruszyłam… i czułam się słabsza.
- Nie zrobisz cudów. To za mało czasu na jakieś wielkie zmiany. No chyba, że startujesz z totalnego zera.
- Lekkie treningi. Trochę ruszania się na pewno nie zaszkodzi. Ale bez szaleństw.
- Skup się na regeneracji. Sen, jedzenie… To ważne. Zawsze. Ja jem dużo bananów wtedy. I orzechów.
A te interwały… hm… racja. Przed ważnym startem lepiej nie przesadzać. Pamiętam, jak w 2023 przed tym maratonem… właśnie przed Krakowskim… za bardzo się forsowałam. I potem nogi bolały. Dwa interwały w tygodniu to max. A nawet jeden. I krótkie. Lepiej krócej i intensywniej niż dłużej i słabo. A potem odpoczynek. Odpoczynek to podstawa. Bo inaczej organizm… no wiesz… nie da rady. Ja wtedy piłam dużo izotoników.
Jak poprawić kondycję w 1 dzień?
No dobra, kondycja w jeden dzień… Niemożliwe. Serio. Tak się nie da.
Ale jakby tak… co bym zrobiła, żeby poczuć się lepiej, chociaż na chwilę?
- Bieg. Krótki. Albo spacer, szybkim tempem. Tak żeby się spocić, ale żeby nie paść. Myślę o 30 minutach. Kiedyś biegałam z Kasią, pamiętam jak zawsze narzekała, ale potem się cieszyła. Teraz Kasia mieszka w Londynie.
- HIIT… nienawidzę. Ale fakt, daje kopa. Może 10 minut, ale porządnie? Skakanie, przysiady, pompki… to, co pamiętam z wf-u w liceum. Ola by się śmiała, że ledwo zipię.
- Spa..ć. Dobrze się wyspać. Minimum 7 godzin. Inaczej jestem do niczego. Ostatnio ciągle śpię po 5 godzin. To przez ten stres w pracy.
- Sałatka. Duża sałatka. Z kurczakiem i mnóstwem warzyw. Żadnych fast foodów. Chociaż… na frytki mam straszną ochotę. Ale nie. Sałatka. Jak ta, którą robiła mama w lecie.
- Zero alkoholu. To podstawa. No dobra, może lampka wina wieczorem. Ale jedna!
Wiem, że to nie poprawi mojej kondycji “tak naprawdę”, ale może chociaż na chwilę poczuję się lepiej. A to już coś.
Jak szybko odzyskać kondycję?
Odzyskiwanie kondycji? O matko, to jak wspinaczka na Mount Everest po zimie lenistwa! Ale dobra, trzeba się ogarnąć.
-
Wytrzymałość, to klucz. Tlenowa i beztlenowa. Co to w ogóle znaczy? No dobra, tlenowa to bieganie, rower, pływanie, takie długie, nudne, ale podobno działa. A beztlenowa? Interwały, sprinty, coś, co Cię zabije w 30 sekund, a potem będziesz dyszał jak smok.
-
Przeplataj to wszystko! Nie tylko cardio, bo umrzesz z nudów. Interwały – o tak, to mój wróg numer jeden, ale podobno najlepsze. No i ciężary! Podobno budują mięśnie i w ogóle super. Ja to wolę pizzę, ale co ja tam wiem.
-
Zmiana. To ważne, żeby się nie znudzić i żeby mięśnie się nie przyzwyczaiły. Zaskakuj je! Raz basen, raz rower, raz interwały na schodach (blee), a raz… no dobra, raz pizza. Żartuję! Chyba…
-
Cardio? No dobra, bieganie, pływanie, rower. Długie, ale potrzebne. Podobno. Ja tam wolę szybki spacer z psem, Fafikiem, ale on się szybko męczy, leniuch jeden.
-
Interwały? O matko, to jest masakra. Sprint, odpoczynek, sprint, odpoczynek. I tak w kółko. Myślałam, że umrę za pierwszym razem. Ale podobno super na spalanie kalorii. No dobra, to się poświęcę.
-
Ciężary? No dobra, to niekoniecznie dźwiganie sztangi. Może być pilates, joga. Albo po prostu ćwiczenia z własną masą ciała. Brzuszki, pompki, przysiady. To chyba dam radę.
Dobra, to chyba wszystko. A nie! Ważne, żeby się nie przetrenować. I żeby jeść zdrowo. I spać dobrze. I nie pić za dużo wina. O matko, to całe życie trzeba zmienić! No dobra, zacznę od jutra. Albo pojutrze. Albo…
Czy można biegać 2 dni pod rząd?
Jasne, że można biegać dwa dni pod rząd! Tylko z głową. Pamiętam, jak w maju 2023, przygotowywałem się do tego Biegu Niepodległości w Warszawie… No i wiesz, zmotywowany, zacząłem biegać dzień po dniu. Pierwszy dzień – luzik, 5 km. Drugi… poszalałem, 10 km. Co potem? Bolało, oj bolało!
- Noga strasznie napierniczała, szczególnie kolano. Jakbym tam miał jakieś gwoździe!
- O bieganiu przez tydzień mogłem zapomnieć.
- Przez własną głupotę straciłem cenne dni treningowe.
Więc tak, można, ale lepiej:
- Zacząć od krótkiego biegu, a drugiego dnia trochę dłuższy. Albo jeden dzień ćwiczenia siłowe, a drugi bieg.
- Słuchaj swojego ciała! Jak coś boli, to przestań. Serio.
- Pamiętaj o rozciąganiu! To serio pomaga.
Ja już wiem, że przesada nigdy się nie opłaca. Teraz jestem mądrzejszy! A w tym roku postaram się pobić swój rekord z 2022!
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.