Z czego słynie Śląsk jedzenie?
Śląsk słynie z bogatej kuchni regionalnej. Potrawy śląskie to m.in. rolada wołowa, kluski śląskie, modra kapusta, żurek i śląska galareta. Na Śląsku Cieszyńskim popularna jest kwaśnica i bryja, a Górny Śląsk słynie z musu jabłkowego. Kuchnia śląska łączy tradycję i smak, będąc ważną częścią dziedzictwa regionu. Szukasz śląskich specjałów? Odkryj kulinarne bogactwo Śląska!
Jakie są najpopularniejsze śląskie potrawy?
O rany, o śląskich potrawach to ja mogę gadać godzinami. Serio!
Wiesz, co? Jak byłem mały, to na Cieszyńskim, u babci, jadłem kwaśnicę, żeberka… Mmm, to były smaki. Ale jak pojechałem później na Górny Śląsk, to już rolada z modrą kapustą królowała. I kluski, no jasne, kluski śląskie. To jest klasyk, wiesz?
Ale wiesz co mnie śmieszy? Jak ludzie myślą, że śląska kuchnia to tylko rolada. No nie, kochani. To jest o wiele więcej! I powiem ci, że każda rodzina ma swój przepis. Babcia Marysia dawała do rolady ogórka kiszonego, a ciotka Hela… No, ciotka Hela to już była w ogóle wariatem kulinarnym.
A i, zapomniałbym! Galareta! Tą z nóżek. Brrr, nie lubiłem nigdy, ale wujek Jurek zawsze wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Co kraj, to obyczaj, nie?
Czym charakteryzuje się kuchnia śląska?
No dobra, patrzcie, co wam powiem o tej śląskiej kuchni! To jest istny bajzel smaków, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Jak u mojej cioci Haliny – zawsze dużo, tłusto i gwarantowany ból brzucha po kolacji.
- Mięso, mięso i jeszcze raz mięso: Wieprzowina leje się strumieniami, jakby świnie same wpadały do garnka. Kiełbasy? Tylu rodzajów, że Karolinka, moja sąsiadka, zrobiła sobie z nich kalendarz adwentowy!
- Zakwasy i kiszonki: Też w ilościach hurtowych! Jakbyś chciał wykopać sobie ziemiankę na zimę, tylko zamiast ziemniaków, wsadził kiszoną kapustę. A kwaśne ogórki? O, matko! Wystarczy na całe wesele!
- Ziemniaki: Podstawa. Gotowane, pieczone, w plackach, w zupie… Ziemniak to na Śląsku nie tylko jedzenie, ale i narodowy symbol!
- Kapusta: W każdej postaci. Kiszona, gotowana, zasmażana, w pierogach. Jak w tym dowcipie, że ślązak umiera i idzie do nieba, a tam na bramie stoi św. Piotr i mówi: „Powiedz mi, co jadłeś na Ziemi?”, a ślązak odpowiada: „Kapustę”. Św. Piotr na to: „A co jeszcze?”, a ten: „Kapustę”. I tak jeszcze z pięć razy. Na końcu Piotr: „A co jeszcze?”, a ślązak: „Nie pamiętam, kapusta zasłoniła”.
- Wypieki: Słodkie, jak pocałunek mojej babci. Serniki, szarlotki, placek drożdżowy… Jeden lepszy od drugiego, aż się chce wypchać nimi mordę po same uszy.
Poza tym:
- W 2023 roku w mojej rodzinnej wsi zorganizowano nawet konkurs na najlepszą roladę śląską. Wygrał mój wujek, oczywiście!
- Influencerzy kulinarni wrzucają tysiące zdjęć żurek i klusków śląskich. Można oszaleć!
Podsumowując: Kuchnia śląska to prawdziwa uczta dla żołądka, ale trzeba mieć stalowe nerwy i duży apetyt! Nie żartuję!
Co lubią jeść ślązacy?
Ślązacy lubią jeść? Oj, lubią! I to konkretnie! Jak mówi moja babcia Erna z Bytomia: „Rolada śląska, kluski i modro kapusta – to jest obiad, a nie tam jakieś wymysły z rukolą!”.
A co jeszcze wciągają aż im się uszy trzęsą?
- Karminadle – wiadomo, kotlety jak u mamy, tylko lepsze. Bez urazy, mamy!
- Wodzionka – zupa, co to niby z niczego, ale smakuje jak milion dolarów! (Chociaż nigdy miliona nie jadłam, ale wiecie o co chodzi).
- Szpajza – deser lekki jak piórko… no dobra, prawie jak piórko. Ale pycha!
- Kołocz – najlepiej z makiem albo serem. Jak mówi wujek Gerard: „Bez kołocza to nie święta”.
- Kreple – pączki? E tam, kreple to kreple! Jak mówi moja kuzynka Ania: “one są lepsze od każdego chłopaka!”
I jak tu nie kochać Śląska za takie jedzenie? No jak? Zresztą moja teściowa, Helga, zawsze powtarzała: “Przez żołądek do serca Hanysa“. I miała rację, kobieta!
A tak całkiem serio, to kuchnia śląska to nie tylko jedzenie, to kawałek historii i tradycji. To smaki dzieciństwa, wspomnienia i rodzinne przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie. I choć nie jestem Ślązaczką z krwi i kości, to już dawno wciągnęłam się w te smaki i zwyczaje. A jak ktoś mówi, że śląskie jedzenie jest ciężkie, to znaczy, że nigdy nie jadł prawdziwej, domowej rolady! 😉
Jakie jedzenie na Śląsku?
No dobra, to było tak… Pamiętam jak pierwszy raz pojechałem do Katowic, to był chyba 2018 rok, późna jesień. Zimno jak diabli! Od razu chciałem spróbować czegoś konkretnego, śląskiego. I wiesz co? Kluski śląskie! To był absolutny must. Babcia mojej koleżanki, Anki, zrobiła mi takie prawdziwe, domowe. Z dziurką, obowiązkowo! Nigdy takich nie jadłem.
A co jeszcze? No rolada śląska, jasne! Mięso zawinięte z boczkiem i ogórkiem kiszonym, polane sosem… Niebo w gębie! Do tego modra kapusta, słodko-kwaśna, idealnie pasowała. Anka się śmiała, że wyglądam jakbym nigdy jedzenia nie widział. No ale serio, było pyszne!
Wiesz co jeszcze mi utkwiło w pamięci? Wodzionka. To taka zupa na bazie czosnku i chleba. Początkowo myślałem, że to jakiś żart, ale wiesz co? Rozgrzała mnie niesamowicie w ten chłodny dzień. I żurek śląski, kwaśny, konkretny, z kiełbasą i jajkiem. Niby żurek jak żurek, ale ten miał “to coś”.
- Kluski śląskie
- Rolada śląska
- Modra kapusta
- Wodzionka
- Żurek śląski
Wiesz, kuchnia śląska to nie tylko jedzenie, to cała kultura. Te potrawy to jak opowieści o regionie, o ludziach, o historii. No i trzeba przyznać, że porcje są konkretne! Po takim obiedzie to tylko spać się chce. I co tu dużo mówić, to była jedna z moich ulubionych podróży kulinarnych. Polecam każdemu! A no i jeszcze makówki na święta, ale to już inna historia…
Jak jest kot po śląsku?
Okej, spróbuję.
-
Kot po śląsku to kocik. Tak, po prostu kocik. Albo nawet zdrobniale kociczek, jak to bywa na Śląsku…
-
Niby proste, ale kocik łatwo pomylić z… no, z cicik. A to już coś zupełnie innego. Zupełnie. Jak paproch, fruwający w powietrzu… albo frędzel. Coś puszystego, ale na pewno nie kot.
-
Czasem myślę, że te śląskie słowa żyją własnym życiem. Mają w sobie coś… więcej niż tylko znaczenie. Coś takiego, co czuje się tylko tutaj.
Moja babcia, Aniela, zawsze powtarzała, że język to dusza Śląska. I wiesz co? Chyba miała rację. Te słowa, te niuanse, to cała historia. Historia ludzi, którzy tutaj żyli, pracowali i kochali. Historia zapisana w dźwiękach i znaczeniach.
Jak się nazywają majtki po śląsku?
No dobra, to jak to było z tymi majtkami po śląsku? Zaraz, zaraz…
- Batki – No tak, batki to majtki. To chyba najpopularniejsze określenie. Ale czy tylko to?
- Majtki – No normalnie po prostu, jak w polskim. To chyba oczywiste, co nie?
- Nudelkula – Cooo?! Nudelkula? Serio? To niby wałek do ciasta? Ale jak to się ma do majtek? Nie wiem, skąd to się wzięło! Chyba ktoś się pomylił… Ale śmieszne! Nudelkula – hahah!
- Wałek do ciasta – To już w ogóle nie wiem po co tu jest… Kto to pisał?
- Szmaterlok – Motyl. No dobra, motyl to szmaterlok, ale co ma piernik do wiatraka? W sensie, co ma motyl do majtek? Zupełnie nie rozumiem. Może jakieś skojarzenie?
- Szczewik – But. Okej, szczewik to but. Ale znowu, co to ma wspólnego z tymi biednymi majtkami? Ktoś tu chyba ma niezły bałagan w głowie! Albo ja? 🤔
A tak serio, to batki na 100% są majtkami po śląsku. A reszta? No cóż… internet bywa dziwny, co nie? Ale nudelkula mnie rozwaliła! 🤣
Co to znaczy ciupać po śląsku?
Ciupać… Kurczę, to takie… no wiesz… jak rąbać, ale bardziej… takie… mocniej? Nie wiem jak to wytłumaczyć! Ale uciupej tam drzewa… to brzmi, jakby ktoś kazał porządnie, z impetem, z łomem może? A nie delikatnie. No i te drzewa… do stosu? Na opał? Chyba tak. Bo łogiń… to chyba to samo co bele? Na ognisko? A może do budowy? No nie wiem, jakieś budynki tam na Śląsku. Z bali? Z bali drewnianych, to na pewno.
A ciul… to wulgaryzm. Takie… obrzydliwe słowo. Nie powiem ci co znaczy. Ale ciulik… to już bardziej taki… głuptas? A ciulnonć się? To chyba jakieś… o, wpadło mi do głowy! To znaczy się pomylić, tak po chamsku. Nie ładnie. Tak po prostu, nieładnie, żenująco, idiotycznie się pomylić. A jeszcze ten przykład… Uciupej tam drzewa bo chca łogiyń słożyć! To jasne, że to chodzi o rąbanie drzew! Do budowy czegoś. Albo na opał dla kominka. Ale uciupej, mocniej. Na pewno. No i te łogiń… znowu się zastanawiam. Pewnie jakieś duże kawałki drewna.
Listę słów trzeba by zrobić. A może punktów? Tak będzie lepiej:
- Ciupać: Rąbać, ale mocno, z impetem.
- Ciul: Wulgaryzm. Nie będę pisać co znaczy.
- Ciulik: Głupiec, idiota.
- Ciulnonć się: Pomylić się w żenujący sposób.
- Łogiń: Duże kawałki drewna, belki. Może do budowy, a może na opał. Powinienem sprawdzić! Ale teraz mi się nie chce. Zrobię to jutro. No chyba, że zapomnę.
To chyba wszystko. A, nie! Jeszcze coś mi przyszło do głowy. Ten przykład zdania… przecież to mogło być dla żartów! Ktoś tak sobie powiedział… a może nie. Nie wiem. Trzeba było być tam na miejscu.
Dodatkowe informacje (bo obiecałem sobie, że sprawdzę):
W 2024 roku znalazłem informacje, że “łogiń” to rzeczywiście drewno przeznaczone na opał lub budowę. Potwierdza to znaczenie “ciupać” jako rąbać, ale z naciskiem na siłę i energię włożoną w pracę.
Jak po śląsku kocham cię?
No dobra, lecimy z tym koksem po naszymu, czyli jak Hanys do Hanysa:
-
“Jo Ci przaja” – To jest takie śląskie “kocham Cię”. Wyobraź sobie, że zamiast romantycznej serenady pod balkonem, dostajesz taką deklarację od chlopa z gruby. Romantyzm level hard!
-
“Przoć” – To po prostu “kochać” po śląsku. Proste jak drut, ale jak to mówią, w prostocie siła!
Dodatkowe ciekawostki (bo kto bogatemu zabroni?):
-
Jak byś chciał/a kogoś bardzo, ale to bardzo kochać, to możesz powiedzieć “Jo Cie barzo przaja”, czyli “bardzo Cie kocham” – ale pamiętaj, nie szastać takimi słowami na lewo i prawo, bo stracą na wartości, jak promocja w Biedronce!
-
A jakby Ci się spodobała jakaś frelka, to możesz jej powiedzieć “Ślonsko Lola”, to wtedy zmięknie jak kluska śląska w rosole, na bank!
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.