Czy 100 tys. na koncie to dużo?
100 000 zł na koncie – dużo czy mało? To kwestia względna. Dla jednych to fortuna zapewniająca komfort życia, dla innych – niewielka część majątku. Kluczowe są indywidualne potrzeby i dochody. Porównajmy: koszty utrzymania, plany (np. zakup nieruchomości), średnia oszczędności w kraju. Kwota imponująca, lecz nie definiuje bogactwa.
Czy 100 000 zł na koncie to dużo?
100 000 zł, dużo to czy mało? Zależy dla kogo, serio. Dla mnie osobiście, jeszcze z rok temu, byłaby to fortuna. Mogłabym w końcu wyremontować kuchnię (planuję od wieków, a płytki z lat 70-tych trochę mnie już… męczą).
Nawet mały samochód dałoby się kupić, taki używany, ale w dobrym stanie. Pamiętam jak szukałam Fiata 500 w zeszłym roku, widziałam fajny egzemplarz za jakieś 30 000 zł we Wrocławiu.
Teraz sytuacja trochę inna, dostałam awans 15 maja. Więc te 100 000 zł, choć wciąż sporo, to nie aż tak “wow”. Wciąż myślę o tej kuchni, ale teraz marzy mi się wyjazd do Japonii, a to już inna półka cenowa. Byłam w biurze podróży 20 czerwca, wstępnie wyliczyli mi ok. 15 000 zł za osobę na dwa tygodnie.
No i mieszkanie, wciąż wynajmuję, a własne to marzenie. W Warszawie, gdzie mieszkam, ceny z kosmosu, więc 100 000 zł to nawet na wkład własny za mało. Ostatnio, 10 lipca, oglądałam kawalerkę na Mokotowie, 40 metrów, 750 000 zł. Szok.
Krótko: 100 000 zł to niemało, ale “dużo” to pojęcie względne. Zależy od potrzeb, planów, miejsca zamieszkania. Dla mnie na ten moment to po prostu spoko poduszka finansowa.
Czy 100 tys. to dużo pieniędzy?
Sto tysięcy złotych. Dużo to czy mało? Zależy. Dla mnie, w 2023, to kupa szmalu. Pamiętam, jak w zeszłym roku odkładałam na kurs fotografii. W Krakowie. Chciałam się nauczyć robić profesjonalne zdjęcia, portrety, krajobrazy. Kosztował 8 tysięcy. Zbiłam prawie całą kwotę, brakowało mi tysiąca. Strasznie się wtedy stresowałam, bo termin się zbliżał. Myślałam, że przepadnie mi szansa.
W końcu pożyczyłam od siostry, Agnieszki. I poleciałam. Kraków. Cudowne miasto. Zwłaszcza latem. Szkoda, że nie miałam za dużo czasu na zwiedzanie, bo kurs był intensywny. Od rana do wieczora. Ale warto było. Nauczyłam się masy rzeczy. O świetle, kompozycji, obróbce. Poznałam świetnych ludzi. I wróciłam do domu z głową pełną pomysłów.
Teraz robię zdjęcia na weselach. I zarabiam. Nie kokosy, ale zawsze coś. W zeszłym miesiącu udało mi się odłożyć dwa tysiące. Dlatego sto tysięcy to dla mnie ogromna kwota. Mogłabym za to kupić używany samochód. Albo pojechać w długą podróż. Do Azji. Zawsze marzyłam, żeby zobaczyć Japonię. Kwitnące wiśnie. Albo pojechać na Bali. Uczyć się surfować.
- 100 000 zł – dużo czy mało? Zależy od perspektywy.
- Moje doświadczenie: oszczędzałam 8000 zł na kurs fotografii w Krakowie w 2023.
- Co mogłabym zrobić ze 100 000 zł:
- Kupić używany samochód
- Podróż do Azji (Japonia, Bali)
- Aktualne zarobki: około 2000 zł miesięcznie z fotografii.
Ile na koncie ma przeciętny Polak?
Ile na koncie ma przeciętny Polak? No, to zależy. Ja, Kasia, 32 lata z Wrocławia, mam na koncie w tym momencie około 700 złotych. Wiem, żałosne, ale wynajmuję mieszkanie w centrum, a ceny… Tragedia! A o oszczędnościach to mogę tylko pomarzyć.
Badanie Assay Index z listopada 2023 roku mówiło o 35 809 złotych średnich oszczędności. Ale to tylko średnia, prawda? Wiem, że moja koleżanka Ania, pracująca jako programistka, ma pewnie dziesięć razy tyle. A mój wujek Janek, rolnik z Podlasia, prawdopodobnie niewiele więcej ode mnie.
Pamiętam, jak w 2023 roku czytałam o tym badaniu. Byłam w szoku, że aż tyle. A potem pomyślałam: “No tak, ale ile z tych osób ma kredyty? Ile z nich ma dzieci?”. Bo to wszystko wpływa, rozumiesz? Na prawdę, średnia to tylko liczba.
- Średnia oszczędności z badania Assay Index (2023): 35 809 zł.
- Moje oszczędności: ~700 zł (stan na dziś).
- Różnica między średnią a moją sytuacją jest ogromna.
- Czynniki wpływające na stan konta: koszty życia (wynajem, jedzenie, transport), kredyty, potrzeby rodziny.
To wszystko zależy od wielu czynników. Naprawdę, to badanie to tylko suche liczby. Życie jest bardziej skomplikowane niż średnie arytmetyczne. A ja muszę iść, bo zaraz mi się opóźnię na ten strasznie nudny szkolenie z Excela. Ugh.
Ile oszczędności na czarną godzinę?
Kurczę, 10 tysięcy na czarną godzinę to dla mnie abstrakcja. Pamiętam, jak w 2023 chciałam uzbierać chociaż tysiaka na nową lodówkę. Stara padła w lipcu, upał niemiłosierny w Krakowie, wszystko się topiło. Masakra. Musiałam kombinować, pożyczać od mamy. Wstyd się przyznać, ale ledwo uzbierałam 500 zł.
Zawsze miałam problem z oszczędzaniem. Zarabiam około 3500 zł na rękę. Wynajem kawalerki to już 2000 zł, do tego rachunki, jedzenie, dojazdy – zostaje niewiele. A przecież chciałabym kiedyś pojechać na te wymarzone wakacje do Portugalii. Eh, marzenia.
A te 20% co ma ponad 10 tysięcy odłożone to chyba jacyś bogacze. Albo nie wiem, żyją z rodzicami? Szczerze zazdroszczę, ale też podziwiam. Ja bym chyba od razu wydała.
- Mój cel na 2024: 1000 zł oszczędności (chociaż tyle!)
- Wyzwanie: Mniej zamawiania jedzenia na wynos.
- Moja słabość: Książki i kawa na mieście (Kraków ma super kawiarnie).
Trudno, jakoś trzeba ogarnąć ten budżet. Najważniejsze, że mam dach nad głową i pracę. Chociaż w sumie ten dach to wynajmowany, ale mniejsza. W Krakowie i tak ciężko o mieszkanie. Ceny z kosmosu. To tak apropo tych 10 tysięcy.
Ile powinna wynosić poduszka finansowa?
Poduszka finansowa? Trzy miesięczne pensje. Minimum.
-
Dla kogo? Samotnych. Duże miasta. Łatwo znaleźć pracę. To założenie.
-
Ile? Moje zarobki – 6000 zł netto miesięcznie. Potrzeba 18 000 zł. W moim przypadku. To mało. Za mało.
-
Dlaczego mało? Nieruchomości. Koszty rosną. Inflacja. Choroby. Niespodziewane zdarzenia. Życie. Zawsze jest drożej.
-
Realnie? Sześć miesięcy. Minimum. Dla bezpieczeństwa. Dla spokoju. To kwestia priorytetów. Moje zdanie. Bez sentymentów.
-
Dodatkowe elementy: Długoterminowe cele finansowe? Inwestycje. Emerytura. To oddzielna sprawa. Lepiej mieć więcej. Zawsze.
Uwagi: Anna Nowak, 27 lat. Pracuje w firmie IT. Dane z 2024 roku. Brak planów na kredyt. Na razie.
Jak zrobić kapustę z główki kapusty?
No tak, kapusta… Północ, a ja myślę o kapuście. Dziwnie to brzmi. Ale lubię gotować. Zawsze mnie to uspokaja. Szczególnie jak tak cicho w domu. Tylko ja, kot Stefan i te myśli…
- Kroję kapustę. Białą. Tą co mama zawsze kupowała. Taka zwykła, nic specjalnego. Ale teraz, o tej porze, nawet ta kapusta wydaje się jakaś… ważna.
- Zalewam wodą. Nie za dużo, nie za mało. Żeby była cała przykryta. Mama zawsze powtarzała – kilka centymetrów wyżej. Jakby te centymetry miały jakieś znaczenie. Ale robię tak, jak ona.
- Gotuję. Pół godziny? Może trochę dłużej. Aż zmięknie. Wolno, na małym ogniu. Tak, żeby ten zapach rozchodził się po całym mieszkaniu. Zapach domu…
W sumie to wczoraj byłam u mamy. Dała mi słoik ogórków. Też takich kiszonych, domowych. Mówiła, żebym o siebie dbała. I jadła więcej warzyw. A ja… sama nie wiem. Ciężko mi ostatnio. Może ta kapusta… może mi pomoże. Mama zawsze mówiła, że kapusta dobra na wszystko. Na żołądek, na nerwy… Nawet na samotność.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.