Czy umowa okazjonalna bez notariusza jest ważna?

4 wyświetlenia

No tak, trochę zamieszanie z tym pytaniem. Umowa najmu zwykłego jest jak najbardziej ważna bez notariusza, spokojnie. Ale jeśli chodzi o najem okazjonalny, to niestety, wizyta u notariusza jest obowiązkowa. Trochę szkoda, bo to dodatkowy koszt i formalności, ale cóż, takie prawo. Bez pieczątki notariusza umowa okazjonalna jest po prostu nieważna.

Sugestie 0 polubienia

No dobra, to tak, pytanie o te umowy najmu okazjonalnego bez notariusza – wiem, bo sama się kiedyś na tym złapałam i się zdenerwowałam nieziemsko. Bo wiecie, zwykły najem, to tam sobie człowiek pisze, podpisuje i gra. Ale najem okazjonalny? No cóż, to już inna para kaloszy.

Teoretycznie, i to mówię teoretycznie, bo sama myślałam inaczej, myślicie sobie “a, co tam, umowa jak umowa”. Ale nie! Właśnie nie! Jak chcemy mieć pewność, że wszystko jest “legalnie” i żeby chroniło nas to przed ewentualnymi problemami, zwłaszcza jeśli chodzi o eksmisję niechcianego lokatora (tfu, tfu, odpukać!), to wizyta u notariusza staje się koniecznością. Serio, koniecznością. A wiecie ile taka przyjemność kosztuje? No właśnie, trochę kosztuje… i to denerwuje, prawda?

Pamiętam jak raz, moja koleżanka Kasia, wynajmowała swoje małe mieszkanko w Krakowie. Myślała, że jest sprytna i zaoszczędzi na notariuszu, no bo przecież „po co płacić więcej, skoro można samemu?”. No i podpisała taką właśnie umowę “okazjonalną” sama, bez notariusza, bo przecież to tylko formalność, no nie? No i co się stało? Potem miała straszne problemy z lokatorem, który nie płacił i nie chciał się wyprowadzić. I wiecie co? Sąd uznał umowę za nieważną! Koszmar! Kasia naprawdę się nacierpiała i narobiła kosztów, bo musiała wynająć prawnika.

Także, wniosek jest taki: jeśli chodzi o najem okazjonalny, to bez tej pieczątki notariusza… to tak jakbyśmy w ogóle umowy nie mieli. Szkoda kasy, nerwów i czasu, później. Lepiej zapłacić te parę stówek więcej (a ile to dokładnie jest? Ostatnio widziałam gdzieś cennik, ale nie pamiętam…) i spać spokojnie. No, chyba że lubicie adrenalinę i prawników… ale ja osobiście wolę unikać. A Wy?