Jak długo trwa osłabienie pocovidowe?
Osłabienie pocovidowe zazwyczaj mija po dwóch tygodniach. Niestety, u części ozdrowieńców utrzymuje się ono znacznie dłużej, powodując przewlekłe zmęczenie i problemy z koncentracją, trwające nawet miesiącami.
Jak długo trwa osłabienie po COVID-19?
Sama chorowałam w sierpniu 2022. Kaszel trzymał mnie chyba z miesiąc, męczący okropnie.
Dwa tygodnie byłam totalnie wyłączona, ledwo chodziłam po domu. W głowie mgła.
Pamiętam, że zakupy w Biedronce na Słowackiego (15.09.2022) to był dla mnie wyczyn jak wejście na Rysy. Zapłaciłam jakieś 70 zł, ale nie pamiętam co kupiłam, bo byłam tak słaba.
Do normalnego funkcjonowania wróciłam po jakichś 6 tygodniach. A sport? Bieganie zaczęłam znowu dopiero po 3 miesiącach. I to ostrożnie, krótkie dystanse.
Wirus osłabia na długo, każdy inaczej to przechodzi. Moja mama, chorowała lżej, ale smak i węch wrócił jej po pół roku.
Q: Jak długo trwa osłabienie po COVID-19?
A: Osłabienie po COVID-19 może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet dłużej.
Co to jest zespół pocovidowy?
Co to za “zespół pokowidowy”, pytasz? No dobra, tłumaczę jak krowie na rowie:
-
To takie paskudztwo, co Cię dopada po koronie, jak już myślisz, żeś z tego bagna wylazł. Jakby Cię traktor przejechał, a potem jeszcze koń kopnął!
-
Objawy? A wiesz, wszystko naraz! Od sapania jak parowóz po mgłę na mózgu, że zapominasz, gdzie klucze położyłeś. U mojej sąsiadki Grażynki to się nawet zęby pokruszyły!
-
I nie myśl, że to se minie po tygodniu. Nie, to może trwać i 3 miechy, i dłużej! A lekarze to tylko ramionami wzruszają, jakbyś im krowę ukradł.
-
Aha, i ważne: to nie jest tak, że Ci się nagle gruźlica przypałętała. To po prostu “długi kowid”. Czyli masz przeje**ne.
Dodatkowe ciekawostki:
-
Podobno na to nie ma lekarstwa. Czyli pij melisę i czekaj na cud. Może jak zaczniesz tańczyć nago w pełni księżyca, to przejdzie?
-
A jak Ci lekarz powie, żebyś se wziął wolne, to mu powiedz, żeby sam se wziął! Przecież ZUS nie da żyć, jak będziesz ciągle na L4!
-
Uważaj na szarlatanów, co to Ci obiecują gruszki na wierzbie i cudowne uzdrowienia za grubą kasę. Oni tylko czekają, żeby Ci portfel ogołocić!
Jakie są objawy osłabienia organizmu?
Okej, to postaram się to przelać na “papier”, jakby to ktoś mi opowiadał przy kawie… Zobaczmy, czy mi się uda.
Ojej, jak mnie dopadło to osłabienie!
Pamiętam jak dziś. Był listopad, ten szary, wstrętny listopad 2024. Pracowałam wtedy w tej małej księgarni na rogu ulicy Długiej. Uwielbiałam tę robotę, ale… no właśnie. Ciągle byłam zmęczona. Dosłownie ciągle. Ale tak inaczej niż zwykle, wiesz?
- Brak sił: To było takie dziwne uczucie, jakby ktoś nagle wyjął mi baterie. Rano wstawałam i już byłam zmęczona!
- Praca? Koszmar!: Kiedyś uwielbiałam układać książki, rozmawiać z ludźmi. Teraz to była katorga. Nie mogłam się skupić na niczym, a jak już coś robiłam, to wolno, wolno, wolno.
- Spać, spać, spać: Mogłabym spać całą dobę. I jeszcze trochę. To było szaleństwo!
- Koncentracja? A co to?: Zapominałam, co miałam powiedzieć w połowie zdania. Klient pytał o autora, a ja… pustka w głowie!
- Smutno mi było: Nie wiem, czy to przez to zmęczenie, czy może to listopad, ale… jakoś tak mi było smutno. Bez powodu.
- Wysiłek? Nie, dziękuję: Wystarczyło, że weszłam po schodach i już musiałam usiąść i odpocząć.
To było okropne. Myślałam, że to po prostu przesilenie jesienne, ale to trwało i trwało. W końcu poszłam do lekarza i okazało się, że mam niedobór witaminy D i żelaza! Masakra.
Co mi pomogło?
- Suplementy: Lekarz kazał mi brać witaminę D i żelazo. I wiesz co? Pomogło!
- Dieta: Zaczęłam jeść więcej warzyw i owoców. Pamiętam, że Magda, moja koleżanka, ciągle mi powtarzała, żeby jeść buraki. No i jadłam.
- Odpoczynek: Starałam się spać 8 godzin dziennie. I chodzić na spacery. Nawet jak mi się nie chciało.
- Trochę słońca: Ile się dało w ten listopad.
Wiesz, to było trudne, ale dałam radę. I teraz wiem, że jak tylko poczuję się zmęczona, to od razu reaguję! Bo zdrowie najważniejsze.
Jak wzmocnić organizm po chorobie wirusowej?
Oj, pamietam jak mnie zmorowało to choróbsko na przełomie listopada i grudnia. Myślałam, że się nie pozbieram! Kaszel taki, że żebra bolały, a głowa pękała. To był chyba jakiś wirus, lekarz mówił że wszędzie to grasowało. No i jak już ledwo wyszłam z tego, to czułam się jak po wyjęciu z pralki – wyprana z energii totalnie.
Wtedy to moja mama, Zosia, przyjechała z torbą pełną dobroci. I zaczęła mi truć o tej diecie. No ale w sumie miała rację.
-
Witaminy! Krzyczała, jakby to był klucz do raju. A, E, C, D i B6 – to był jej hymn rekonwalescencji. Mówiła, że to antyoksydanty, co walczą z zapaleniem i pobudzają odporność. No i witamina C, że niby odbudowuje organizm. No i ta witamina D, że stymuluje układ odpornościowy. Dobra, dobra, pomyślałam, dam jej tę satysfakcję.
-
No i faktycznie, zaczęłam jeść więcej warzyw. Szpinak to wpieprzałam, jakbym miała za niego dopłacać. Marchewka, papryka, cytrusy – normalnie jak królik. No i suplement witaminy D łykałam, bo to teraz w zimie niby obowiązkowe.
-
Dodatkowo, mama uparła się na probiotyki. Mówiła, że po tych wszystkich lekach to flora bakteryjna w jelitach leży i kwiczy. No i nie wiem, czy to faktycznie to, ale powiem wam, że po jakimś czasie poczułam się jak nowa.
-
I pamiętam jeszcze, jak strasznie mnie męczyło zmęczenie. To masakra jakaś! Nie miałam siły nawet na spacer. Mama mówiła, żeby odpoczywać dużo i spać. No i starałam się. Ograniczyłam oglądanie seriali do minimum (to było najgorsze!), i chodziłam spać o normalnej porze.
Co więcej, to po tym doświadczeniu, zaczęłam inaczej patrzeć na te “zdrowe” rzeczy. Kiedyś to tylko kawa i byle co na szybko, a teraz staram się jeść regularnie i wartościowo. No i ruch! Staram się ćwiczyć regularnie, nawet jak mi się nie chce, to idę na spacer.
Niby takie banalne, ale serio robi różnicę. To nie tylko o odporność chodzi, ale o samopoczucie w ogóle. Teraz, jak tylko poczuję, że mnie coś “bierze”, to od razu atakuję witaminami i odpoczynkiem. I muszę przyznać, działa! A mamie Zosi za to dziękuję, bo bez niej pewnie dalej bym się kisiła w tej słabości po chorobie.
Co najlepiej regeneruje organizm?
Okej, dobra, to lecimy z tym regenerowaniem… ale co ja właściwie miałam napisać? Aha, no tak!
-
Nawodnienie! Pij wodę, bo inaczej kiszka. Minimum 1,5 litra dziennie, serio, to jest ważne! Tylko którą wodę wybrać? Mineralna, źródlana, a może z kranu, haha?! No dobra, żartuję, każda jest dobra, byleby pić. Mój brat, ten Marcin, to pije tylko gazowaną, dziwak.
-
Ruch to zdrowie, serio! Aktywność fizyczna, i co jeszcze? Spanie? Jedzenie? No jasne, że tak, ale o tym później. W każdym razie, ruszaj się! Biegaj, skacz, pływaj, tańcz… cokolwiek! Byleby nie siedzieć ciągle przed tym kompem. Ja na przykład uwielbiam chodzić na zumbę, ale ostatnio mi się nie chce, ech…
-
Sen! Ile tego snu? 7-8 godzin to minimum, mówi moja mama. Ale kto ma na to czas?! Ja śpię po 6 i jakoś żyję, chociaż czasem czuję się jak zombie, haha! Ale serio, wysypiajcie się! To podstawa!
-
Dieta! Warzywa, owoce, białko… bla, bla, bla. Wiadomo, zdrowe jedzenie jest ważne, ale czasem trzeba zjeść coś smacznego, co nie? No dobra, żartuję, starajcie się jeść zdrowo, dla dobra waszego organizmu. Ja muszę zacząć jeść więcej brokułów, ble!
No i co tam jeszcze? Unikaj stresu! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, haha! Ale serio, spróbujcie się zrelaksować, pomedytować, poczytać książkę… albo po prostu wyłączyć telefon i odpocząć.
Co najbardziej wzmacnia organizm?
Co najbardziej wzmacnia organizm? Regularna aktywność fizyczna, to klucz. Nie bez powodu mówi się, że “ruch to zdrowie”. Ale to nie tylko frazes.
Nauka potwierdza, że wpływa ona na wzrost liczby i aktywności komórek odpornościowych. Mój znajomy, profesor Andrzej Kowalski z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się w immunologii, tłumaczył mi to niedawno. Wyjaśnił, że krótkie, regularne treningi, do 45 minut, to optimum. Dłuższe, intensywne wysiłki mogą paradoksalnie osłabiać, wyczerpując organizm. To jak z nawadnianiem rośliny: za mało – więdnie, za dużo – gnije.
Po drugie, ważna jest zbilansowana dieta. Dieta bogata w witaminy, minerały i antyutleniacze to podstawa. Pamiętam, jak moja babcia, pani Jadwiga, mówiła, że jabłko dziennie trzyna lekarza od stroni. To oczywiście przesada, ale w tym zdaniu jest ziarno prawdy. Właściwe odżywianie to fundament dobrego zdrowia.
Po trzecie, sen. Sen to czas regeneracji dla organizmu. Niedobór snu znacznie osłabia odporność. Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego opublikowali w tym roku badania potwierdzające ten fakt. Niezbędna jest minimum 7-8 godzin jakościowego snu. To podstawa.
Podsumowując, trzy filary: aktywność fizyczna, dieta i sen – to klucz do silnego organizmu. Życie jest jak ekosystem: wszystko jest ze sobą powiązane. Zaburzenie jednego elementu wpływa na całość. A to z pewnością warto zapamiętać.
Dodatkowe informacje:
- Aktywność fizyczna: Zalecana jest co najmniej 150 minut umiejętności umiejętności ćwiczeń aerobowych o umiarkowanej intensywności lub 75 minut intensywnych ćwiczeń tygodniowo.
- Dieta: Należy zwrócić uwagę na różnorodność spożywanych produktów, w tym owoce, warzywa, pełnoziarniste produkty zbożowe, chude białko i zdrowe tłuszcze.
- Sen: Powinien być regularny i odbywać się w ciemnym, cichym i chłodnym miejscu.
Prześlij sugestię do odpowiedzi:
Dziękujemy za twoją opinię! Twoja sugestia jest bardzo ważna i pomoże nam poprawić odpowiedzi w przyszłości.