Czy na diecie można jeść gołąbki?

No dobra, gołąbki… kto ich nie lubi? Babcia zawsze robiła najlepsze na świecie! Pamiętam, jak w dzieciństwie potrafiłem zjeść ich chyba z dziesięć na raz. Ale, no właśnie, dieta. Czy na diecie w ogóle można jeść gołąbki? Pytanie trudne.

Powiem tak: wszystko zależy, prawda? Sam ryż i kapusta to przecież tragedii nie ma, nie oszukujmy się. Gorzej, jak ktoś wali tonę tłustego mięsa i jeszcze oblewa to litrem śmietany – no to wtedy to już mamy hardcore. Ale takie “normalne” gołąbki, powiedzmy… to chyba zależy, ile ich zjemy, nie?

Pamiętam, jak kiedyś próbowałem się odchudzać. I co? I oczywiście, że miałem ochotę na gołąbki! Myślałem: “No dobra, zjem jednego, małego… Przecież mi się nic nie stanie, co nie?”. No i zjadłem. Potem drugiego. A potem, no cóż, całą porcję. I co? I waga w górę, no jasna sprawa!

Znalazłem gdzieś w necie takie wyliczenia, że jeden gołąbek, taki średni, to tak powiedzmy około 200-300 kalorii. Zależy, oczywiście, od farszu i od tego, ile tam jest tłuszczu. Ale wiesz, jak to jest z tymi kaloriami… Człowiek niby wie, a i tak jakoś tak wychodzi, że za dużo się zjada.

Więc co ja myślę? Myślę, że gołąbki na diecie… można, ale z głową! Lepiej zrobić je samemu, z chudego mięsa, bez tony ryżu i bez sosu śmietanowego. I porcję trzymać na wodzy. Wiesz, tak jeden, dwa na obiad, do tego jakaś duża sałatka, dużo warzyw… wtedy może jakoś ujdzie.

No i najważniejsze: nie oszukujmy się! Jeśli zjemy całą blachę gołąbków, to żadna dieta tego nie uratuje. Ale tak raz na jakiś czas, jeden, mały… Czemu nie? W końcu życie jest za krótkie, żeby odmawiać sobie wszystkiego, prawda? No i co, chyba sam zrobię sobie w weekend kilka gołąbków… tylko takich dietetycznych, obiecuję! 😉