Co jeść na śniadanie, żeby nie mieć wzdęć?

2 wyświetlenia

Rano, żeby uniknąć nieprzyjemnych wzdęć, najchętniej sięgam po jogurt naturalny z odrobiną otrąb. Czuję wtedy taką lekkość! Maślanka też jest super, ale kefir czasem mnie wzdyma, więc podchodzę do niego ostrożnie. Te produkty naprawdę działają cuda na moje trawienie i czuję się po nich świetnie przez cały dzień.

Sugestie 0 polubienia

Ech, ten poranek… Znacie to uczucie, kiedy brzuch burczy, a wy czujecie się jak balon? Ja tak! Dlatego śniadanie to dla mnie świętość, no dobra, może nie świętość, ale ważny moment. Muszę uważać, co jem, żeby potem nie żałować. Najczęściej ląduje u mnie jogurt naturalny. Taki zwykły, wiesz? Z odrobiną otrąb – daje radę! Czuję się po nim lekko, jakbym mogła fruwać! No, może nie dosłownie, ale rozumiecie, o co mi chodzi, prawda? Ta lekkość… bezcenna! Czasem myślę sobie: “Czemu nie mogę jeść wszystkiego, na co mam ochotę?”. Niestety, życie nie jest takie proste, zwłaszcza z moim wrażliwym żołądkiem.

Maślanka też jest spoko. Taka delikatna, kojąca… Pamiętam, jak kiedyś po imprezie, gdzie zjadłam chyba wszystko, co było na stole (no cóż, bywa!), maślanka uratowała mi życie. Serio! A kefir? Kefir to już inna historia. Czasem jest ok, a czasem… no cóż, lepiej nie mówić. Wzdyma mnie strasznie, więc podchodzę do niego jak do jeża. Zresztą, czytałam gdzieś, że coś koło 70% ludzi ma problem z trawieniem laktozy, czy coś takiego. Nie pamiętam dokładnie, ale coś w tym jest. W każdym razie, jogurt i maślanka to moi poranni bohaterowie. Dzięki nim mogę normalnie funkcjonować i nie martwić się, że brzuch mi zaraz eksploduje. A wy? Co jecie na śniadanie, żeby uniknąć tego okropnego uczucia? Podzielcie się swoimi sposobami! Bo wiecie, w kupie raźniej, nawet jeśli chodzi o walkę ze wzdęciami!