Jaka jest średnia cena czynszu?

Okej, no więc pogadajmy o tym czynszu, bo to jest temat, który mnie, szczerze mówiąc, trochę… dotyka. Pamiętam, jak kiedyś, ojej, to było ze 10 lat temu, chyba jakoś tak, płaciłam za 50 metrów kwadratowych… hmm, no powiedzmy jakieś 450 złotych. I myślałam, że to już jest dużo! Wtedy mówiło się, że to tak 8-10 zł za metr, no nie? I było spoko, w miarę.

Ale teraz? Boże, teraz to kosmos! Niby te “oficjalne” statystyki mówią, że… no dobra, co one tam mówią? Że niby kiedyś to było te 400-500 zł za te 50 metrów, a teraz… No właśnie, teraz to trzeba doliczyć. I to nie doliczyć tak 50 zeta, co to, to by było za pięknie! Teraz to, słuchajcie, 100, a nawet i 350 zł więcej! W zależności, pewnie, od miasta, od tego, co tam administracja wymyśli. No i co z tego wychodzi? Że za te same 50 metrów, co kiedyś płaciłam 450, teraz mam wyłożyć z portfela… no powiedzmy od 500 do 850 zł. To jest masakra jakaś!

I wiecie co mnie wkurza najbardziej? Że to niby wszystko przez energię, przez te koszty “ogólne”. No okej, rozumiem, energia drożeje. Ale czy to musi być aż tak odczuwalne w czynszu? I czy te administracje, to one w ogóle jakoś próbują oszczędzać? Bo ja mam takie wrażenie, że nie bardzo…

Znam też historię mojej koleżanki, Anki. Ona wynajmuje mieszkanie w takim starym bloku i tam te koszty, no sami wiecie, rury stare, okna nieszczelne, winda non stop się psuje… I ona mi mówiła, że co roku, albo co pół roku, jej czynsz idzie w górę o jakieś 50 zł. No i się zastanawiam, ile jeszcze można podnosić? Gdzie jest ta granica, kiedy ludzi po prostu nie będzie stać na mieszkanie? Czy ktoś w ogóle o tym myśli?

No dobra, to się trochę wyżaliłam, ale… no po prostu mnie to irytuje. I pewnie nie tylko mnie, co?