Czy świeże warzywa są lepsze od mrożonych?

6 wyświetlenia

Szczerze mówiąc, zawsze byłam zwolenniczką świeżych warzyw, ale ten tekst otworzył mi oczy! Okazuje się, że mrożonki, bez dodatków oczywiście, mają tyle samo witamin. To super wiadomość, zwłaszcza zimą, kiedy wybór świeżych jest ograniczony, a cena kosmiczna. Teraz częściej sięgam po mrożonki – praktycznie i zdrowo!

Sugestie 0 polubienia

No dobra, powiem Wam coś. Zawsze, ale to zawsze, uważałam, że świeże warzywa to po prostu szczyt! Nic nie może się z nimi równać. No wiecie, zapach pomidora prosto z krzaka, chrupiąca sałata… mmm! Ale ostatnio natknęłam się na taki artykuł i… no po prostu mnie zatkało!

Bo wiecie, tak naprawdę to mrożonki, ale takie bez żadnych ulepszaczy, sam czysty brokuł czy szpinak, mają w sobie tyle samo witamin co te nasze niby super świeże. Serio! Kto by pomyślał? Ja na pewno nie! Zresztą, ile razy kupowałam te piękne warzywa w markecie, a potem leżały w lodówce i więdły? Grzech!

To niesamowite, bo przecież ja tak dbałam, żeby wszystko było „prosto z pola” (no dobra, „prosto z półki”), a tu się okazuje, że równie dobrze mogę wrzucić do koszyka mrożoną fasolkę. Szczególnie zimą, kiedy ta świeża papryka to wygląda jakby ją transportowali statkiem kosmicznym z Marsa i kosztuje majątek. Kto to widział?

Pamiętam, jak raz mama kupiła mrożoną kalafiorową. Nie byłam zachwycona, o nie. Myślałam sobie, że ble, że to nie to samo, co ta świeża, co robiła babcia. Ale wiecie co? Po usmażeniu i tak wszyscy ją zjedli, i nikt się nie zorientował, że to nie ta „prawdziwa”! Może to kwestia przypraw? Może kwestia tego, że nie widać różnicy?

No i powiem Wam szczerze, że od tamtej pory, a zwłaszcza po przeczytaniu tego artykułu, częściej sięgam po mrożonki. To takie… praktyczne! Wyciągam, ile potrzebuję, reszta czeka spokojnie w zamrażarce. No i mam spokojne sumienie, że nie wyrzucam tony zwiędłych warzyw do kosza. A Wy? Też mieliście takie “olśnienie” dotyczące mrożonek? Bo ja to naprawdę! Dla mnie to mały game changer!