Od czego robi się infekcja pochwy?

11 wyświetlenia

Ojej, infekcje intymne to naprawdę nieprzyjemna sprawa! Z własnego doświadczenia wiem, że często łapią nas, kiedy jesteśmy osłabione, zestresowane. Czasem wystarczy zwykłe przeziębienie. Ale wiem też, że zaniedbania w higienie albo przesadne czyszczenie też mogą narobić kłopotów. No i antybiotyki, to prawdziwy pogromca dobrych bakterii! Pamiętam, jak po antybiotykoterapii od razu miałam problemy. Trzeba na siebie uważać!

Sugestie 0 polubienia

O rany, infekcje pochwy… kto ich nie zna? Brrr! Ja tam uważam, że to takie podstępne paskudztwo. Zastanawialiście się kiedyś, co właściwie stoi za tym całym zamieszaniem?

No dobra, więc od czego to wszystko się zaczyna? Niby proste pytanie, ale odpowiedź, ech, skomplikowana jak cholera. Po pierwsze, wiadomo – higiena! Ale wiecie, co mnie zawsze zastanawiało? Czy my, kobiety, przypadkiem nie przesadzamy z tą higieną? Bo z jednej strony, jasne, trzeba dbać o czystość, ale z drugiej… czy ciągłe mycie i psikanie różnymi specyfikami nie zabija przypadkiem całej tej naszej naturalnej, dobrej flory bakteryjnej? Sama już nie wiem. Pamiętam, jak kiedyś dermatolog mi powiedziała, że “mniej znaczy więcej” i w sumie coś w tym jest.

No i stres! O Boże, stres to chyba jest w ogóle praprzyczyna wszystkiego na tym świecie, nie tylko infekcji intymnych. Jak tylko mam jakiś większy stres w pracy, to od razu czuję, że coś się zaczyna dziać “tam na dole”. Serio. Może to tylko moje urojenia, ale czuję, że to wszystko jest ze sobą połączone.

A wiecie, co jeszcze jest straszne? Antybiotyki! To jest dopiero masakra. Po każdej antybiotykoterapii mogę być pewna, że coś się wykluje. Dosłownie! Pamiętam, jak raz po jakimś zapaleniu oskrzeli, lekarz przepisał mi mocny antybiotyk. No niby pomógł na oskrzela, ale później przez miesiąc leczyłam się z grzybicy. To była jakaś tragedia! I wtedy zaczęłam brać probiotyki, jak tylko muszę wziąć antybiotyk. Może to placebo, ale czuję, że trochę pomaga.

No i oczywiście cukrzyca, osłabienie odporności… to też swoje robi. To tak, jakby zapraszać gości na imprezę, której nikt nie chce! A no i jeszcze tampony! Niby wygodne, ale jak za długo trzymam, to później się zastanawiam, czy nie narobiłam sobie kłopotów.

No i wiecie, co jest najgorsze? Że niby wszyscy o tym mówią, piszą, ale jak przychodzi co do czego, to wstydzimy się iść do lekarza! A to przecież nic wstydliwego! To jak z przeziębieniem, tylko, że… tam. Trzeba dbać o siebie i tyle. I pamiętajcie, dziewczyny, mniej paniki, a więcej zdrowego rozsądku i… naturalnego jogurtu (tak słyszałam! :D).