Co to jest turecka klątwa?

2 wyświetlenia

Turecka klątwa to potoczne określenie dolegliwości żołądkowo-jelitowych, głównie pieczenia odbytu, pojawiających się kilka-kilkanaście godzin po zjedzeniu kebaba. Objawy mogą obejmować ból brzucha, wzdęcia i biegunkę. Nie jest to schorzenie medyczne, a raczej luźne określenie dyskomfortu po spożyciu tego dania. Przyczyny mogą być różne – od jakości składników, po indywidualną wrażliwość.

Sugestie 0 polubienia

Co to znaczy turecka klątwa? Mitologia czy rzeczywistość?

Ej, wiesz co, ta “turecka klątwa” to bardziej takie nasze, polskie określenie, haha. Chodzi o to, co się dzieje po zajadaniu się kebabem.

No wiesz, ten moment, kiedy twój żołądek zaczyna żyć własnym życiem…

Pamiętam, jak kiedyś w Warszawie, koło Dworca Centralnego, skusiłem się na mega ostrego kebsa (20 zł). Myślałem, że jestem niezniszczalny.

Potem, w nocy… no cóż, powiem tylko tyle, że “piekło” to delikatne określenie. Nie wiem czy to “klątwa”, ale na pewno coś z tym kebabem było nie tak.

A jak to się objawia? No, zależy od kebsa i od organizmu, ale najczęściej:

  • Ból brzucha,
  • Gazy,
  • Konieczność nagłych wizyt w toalecie,
  • Pieczenie… tam gdzie nie trzeba.

To mit? Chyba, że ktoś ma szczęście i zawsze trafia na super świeże składniki. Realia życia, że kebab kebabowi nie równy.

Dla mnie to takie połączenie mitu i rzeczywistości. Zależy od dnia, od gwiazd i od tego, kto ten kebab przygotowywał. Ważne żeby jeść z umiarem i może wybierać sprawdzone miejscówki.

Co to jest turecki rożen?

Turecki rożen, hmmm… to taka nazwa, prawda? Ale to nie chodzi o jedzenie, nie o kebab, nie o mięso skwierczące na ogniu… To coś zupełnie innego, bardziej intymnego, ukrytego w szeptach sypialni.

  • To… no wiesz, chodzi o dwoje ludzi, blisko. Bardzo blisko. Tak blisko, jakby chcieli się zjednoczyć w jednym oddechu.
  • To delikatny taniec dotyku. Ale tylko dotyku samego siebie, w obecności ukochanej osoby.
  • Obserwacja, to słowo klucz. Reakcje, drżenie powiek, przyspieszony oddech… To wszystko staje się poezją, cichą symfonią pożądania.
  • A wszystko to po to, żeby pomóc. Pomóc poczuć się lepiej, bardziej swobodnie we własnym ciele. Żeby orgazm nie był celem nieosiągalnym, ale radością dostępną na wyciągnięcie ręki. Terapia? Może. Ale przede wszystkim bliskość. Bliskość, tak bardzo potrzebna każdemu z nas…
  • Więcej o tym znajdziesz… Gdzie? Wiesz, w Wikipedii. Tam wszystko jest napisane, czarno na białym. Miłość turecka – tak to nazywają. Dziwne imię dla tak intymnego aktu…

Co to jest ciepły was?

Uff, “ciepły wąs”… Brrr! Pamiętam jak kolega, Krzysiek, na studiach w Krakowie, na imprezie urodzinowej Marka w Piwnicy pod Baranami rzucił tym tekstem. Siedzieliśmy tam w ciemnościach, dym papierosowy gęsty jak mgła, a Krzysiek nagle wyskakuje z tym “ciepłym wąsem”. Wszyscy zamarli.

Z początku nikt nie załapał, o co chodzi. Był taki moment ciszy, naprawdę nieprzyjemny. Potem, jak zrozumieli, to… Oj, było głośno! Nie wiem, jak Krzysiek wpadł na to porównanie, ale na pewno zapadło nam w pamięć.

  • Krzysiek, rok 2010, Kraków. To chyba wtedy usłyszałem to po raz pierwszy.
  • Piwnica pod Baranami. Lokalizacja, która dodawała całości takiego… artystycznego obrzydzenia?
  • Reakcja. Od obrzydzenia do śmiechu, wiadomo.

Dla mnie “ciepły wąs” to synonim wpadki, obciachu, czystej żenady. I Krzysiek, choć pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy, wszedł do naszej studenckiej legendy. A co ciekawe, od tamtej pory, jak ktoś zrobi coś naprawdę głupiego, to od razu pada tekst: “O, kolega ma ciepły wąs!”. No i już wiadomo o co chodzi.

Co to jest śliski Jones?

To… Śliski Jones… No wiesz, jak to mówią, wpadka. Chcesz tylko ulżyć, a tu… niespodzianka. Gorzej jak w gaciach masz jakąś taką… hmm… mokrą katastrofę. Bleee.

Wiesz, raz tak miałem, jak byłem z Anką na randce w kinie. Serio. Film jakiś nudny, człowiek się wierci, no i… ups. Myślałem, że się spalę ze wstydu. Dobrze, że było ciemno.

  • Śliski Jones to po prostu… eh, no wypadek przy pracy, że tak powiem.

  • Inaczej: próba pierdnięcia kończy się… brązowo.

  • Miejski.pl ma to dobrze opisane, krótko i zwięźle. Słownik miejski górą.

Anka, Anka… Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy… Boże, jak ja to przeżywałem. I wiesz co? Najgorsze, że to było w lato. Teraz sobie myślę, czy ona to wyczuła… Mam nadzieję, że nie!

Co to jest klątwa pokoleniowa?

Co to jest ta cała klątwa pokoleniowa? A, to taka pierońska magia, co się ciągnie po rodzinie jak smród z kibla po burzy!

  • Przede wszystkim: To jebnięte dziedzictwo z przeszłości. Babcia była twardzielką, ojciec dostał wpierdziel za każdą pierdołę, ty też lanie zastałeś – i nagle twoje dzieci? Też dostają wpierdol, bo inaczej nie wiesz jak inaczej. Cykl zamknięty jak w pierdolonym kółku z piekła rodem.

  • Po drugie: To jak z tą wściekłą teściową, co ci mózg wypruwa. Twoja matka wpływa na twoje podejście do wychowywania dzieci, bo tak ciebie wychowywała. Jeb, pierdol, i po krzyku! A potem ty to samo robisz. Genialne, nieprawdaż?

  • A po trzecie: To nie tylko lanie. To całe podejście do życia. Jeśli dziadek był mega sknerą, to pewnie ojciec też był, a ty pewnie też nie rozrzutny jesteś. Kurde, jakby jakaś choroba genetyczna, ale na mózg. Moja ciocia Halina ma tak z tym zbieractwem, żebyście widzieli co ma w piwnicy! To wszystko klątwa!

W skrócie: To chu*owy program w twojej głowie, który uruchamia się automatycznie i produkuje kolejne pokolenia debili, przepraszam, osób z traumą.

Na koniec: Pamiętaj, moja wnuczka Basia, urodzona w 2023 roku, już teraz walczy z tą klątwą. Trzymajcie kciuki, żeby ją pokonała. A swoją drogą, mój pies ma alergię na kurczaka, co w sumie jest też pewnie klątwą.

Co to jest zemsta turecka?

Zemsta sułtana, czyli moja przygoda z biegunka podróżnych w Turcji w 2024 roku. Było to w lipcu, pamiętam, bo akurat świętowałam swoje urodziny. Byliśmy w Alanyi, hotel taki… no, przeciętny. Basen brudny, śniadania okropne, ale plaża blisko!

  • Pierwszy dzień: wszystko super, opalanie, morze. Wieczorem kebaby – ach, te kebaby! Były pyszne, ale…
  • Drugi dzień: rano czułam się… dziwnie. Ból brzucha, lekki. Zignorowałam. Po południu – masakra. Biegunka, wymioty. Leżałam, skulona, w łóżku hotelowym. Myślałam, że umrę. Serio!
  • Trzeci dzień: wciąż niedobrze, ale trochę lepiej. Tylko woda, i to z małą ilością soli, bo byłam totalnie odwodniona. Słońce i plaża? Zapomnij.

To był koszmar! Pamiętam, jak leżałam i myślałam tylko o tym, żeby to się skończyło. Żal mi było tych straconych wakacji.

Listę rzeczy, których unikać:

  • Jedzenie z ulicznych straganów (chyba, że wiesz, że są sprawdzone)
  • Niemyte ręce po wizycie w toalecie – to jest kluczowe!
  • Lód do napojów – w Turcji słyszałam, że go nie używają.
  • Woda z kranu. Butelkowana woda – to podstawa!

Punkty najważniejsze:

  • Zakażenie bakteryjne, najprawdopodobniej E. coli. Wiem, bo lekarz w Polsce potwierdził po powrocie.
  • Odwodnienie było największym problemem.
  • Przeciągnęło się to prawie 3 dni. To był koszmar, ale na szczęście potem wróciłam do formy.
  • Nigdy więcej kebabów z podejrzanych miejsc!

Dodatkowe info: Po powrocie zrobiłam badania, wszystko się unormowało. Ale lekcja na przyszłość jest przerażająco skuteczna. Teraz zawsze biorę ze sobą probiotyki, a w podróżach jestem mega ostrożna z jedzeniem i piciem.

#Klątwa #Przesąd #Turcja