Jak przygotować udo z kurczaka do wędzenia?

No dobra, to spróbujmy to napisać tak, jakbym ja sama przygotowywała te udka do wędzenia. Niech to będzie taka luźna pogawędka, dobra?

Jak ja, no wiesz, robię te udka z kurczaka do wędzenia…

Słuchajcie, bo ja uwielbiam wędzone udka! Mają taki dymny smak, że aż się rozmarzam… Ale wiecie co? Przygotowanie ich to wcale nie jest taka prosta sprawa, jakby się wydawało. Trzeba do tego podejść z głową!

Więc co ja robię? No przede wszystkim, muszę te udka zamarynować. I tu nie chodzi o jakieś tam sypnięcie przyprawami, o nie! Ja robię porządną solankę. Wiecie, woda, sól, czasem trochę cukru, pieprzu… Wszystko to mieszam, wrzucam udka (muszą być CAŁKOWICIE zanurzone, rozumiecie?) i hop do lodówki.

No i teraz pytanie, na ile? No właśnie. Niektórzy mówią 12 godzin, inni 24. Ja zazwyczaj trzymam je tak z… no dobra, powiedzmy 20 godzin. Wiecie, tak, żeby sól dobrze przeszła, ale żeby nie były za słone. Bo co, jak przesolimy? Fuj, niedobre! Kiedyś tak zrobiłam, i co? Prawie nic nie zjadłam, no trudno, człowiek się uczy na błędach.

Potem to już niby prosta sprawa, ale… No właśnie, sparzenie. Wrzucam te udka do wrzątku. Ale uwaga! To nie ma być jakiś tam wrzątek, co się ledwo bulgocze! Ma być porządnie gorąca woda, tak około 80 stopni. I trzymam je tam przez 30 minut. Po co to w ogóle, pytacie? No chyba po to, żeby skórka była fajniejsza, taka napięta przed wędzeniem, nie? Tak mi się wydaje.

I teraz najważniejsze – suszenie! Powiesić! Ja wieszam je w takim przewiewnym miejscu. Najlepiej na jakieś haczyki, albo po prostu na sznurku. I czekam. Czekam… No tak ze dwie godziny. A w sumie to wiecie co? Jak mam czas, to i dłużej potrzymam. Im lepiej wyschną, tym lepszy kolor potem dostaną w wędzarni. A o to przecież chodzi, prawda? Żeby udko było nie tylko smaczne, ale i piękne!

No i gotowe! Można wędzić. Ale o samym wędzeniu to może innym razem, bo to już zupełnie inna historia… A jak u was to wygląda? Macie jakieś swoje “patenty” na udka? Chętnie posłucham!