Ile można mieć maksymalnie wkładu własnego?

24 wyświetlenia

Wkład własny przy kredycie hipotecznym? Teoretycznie nie ma górnej granicy! Standardowo banki wymagają minimum 20% wartości nieruchomości, zgodnie z Rekomendacją S. Możliwe jest obniżenie wkładu do 10% przy dodatkowych zabezpieczeniach. Im wyższy wkład własny, tym niższa kwota kredytu i potencjalnie lepsze warunki.

Sugestie 0 polubienia

Jaki jest maksymalny wkład własny?

No więc, kredyt hipoteczny… To temat rzeka, a ja mam z nim swoje doświadczenia. W 2019 roku, w Krakowie, chciałam kupić mieszkanie, wartość 350 tysięcy. Banki wtedy mówiły o 20% wkładu własnego, czyli 70 tysięcy. Dużo, ale dałam radę.

Znalazłam informacje o możliwości 90% kredytu, ale ubezpieczenie dodatkowe to byłby dodatkowy wydatek, a ja nie chciałam się zadłużać bardziej. To była dla mnie granica.

Teraz słyszę, że mogą być różne progi, od 10 do 20 procent. To zależy od banku, od oferty, od naszej zdolności kredytowej. I od wielu innych czynników, które nawet nie zawsze są jasno określone.

Pamiętam, że wtedy spędziłam wiele godzin na porównywaniu ofert. Było to naprawdę męczące. Znajomi też mówili o podobnych trudnościach. To nie jest proste.

Pytania i odpowiedzi:

  • Jaki jest maksymalny wkład własny? 20%, czasem 10% z dodatkowym ubezpieczeniem.
  • Czy zawsze wymagany jest wkład własny? Tak, standardowo.
  • Czy wysokość wkładu własnego jest stała? Nie, zależy od banku i oferty.

Od czego wzrasta zdolność kredytowa?

Okej, spróbuję to przelać na “moje” doświadczenie.

Wiesz, zawsze myślałam, że zdolność kredytowa to jakaś czarna magia. Pamiętam, jak w zeszłym roku, Boże, to już prawie rok temu!, chciałam wziąć kredyt na remont łazienki. Mieszkam na Grochowskiej w Warszawie, w takim starym budownictwie, wiesz, gdzie wszystko się sypie. Łazienka wołała o pomstę do nieba.

Poszłam do banku, byłam taka pewna siebie, bo przecież pracuję, regularnie dostaję pensję. A tam pani patrzy na mnie spod okularów i mówi, że mam… niską zdolność kredytową. WTF?!

Dopiero potem zrozumiałam, o co chodzi. Im więcej zarabiasz, tym lepiej. Niby oczywiste, ale jakoś do mnie nie docierało. No i ważne, skąd masz te pieniądze. Umowa o pracę to złoto, a ja miałam wtedy umowę zlecenie. Dla banku to ryzyk-fizyk. Traktują Cię jak potencjalnego bankruta!

Później wyczytałam, że BIK sprawdza historię kredytową. Czyli, czy spłacałam wszystko na czas. A ja miałam kiedyś małe opóźnienie z kartą kredytową. Przez głupotę! Zdarzyło się. I to wystarczyło, żeby mnie skreślili.

Także, reasumując, jak chcesz mieć dobrą zdolność kredytową, to:

  • Zarabiaj jak najwięcej (proste, co?)
  • Miej umowę o pracę (dla banku to znak stabilności)
  • Spłacaj wszystko w terminie (żadnych opóźnień!)
  • Pilnuj historii kredytowej w BIK (raz na jakiś czas warto sprawdzić!)

Aha, i pani w banku (nazywała się chyba Grażyna) powiedziała, że dobrze jest mieć jakieś oszczędności. To też zwiększa zaufanie banku. No i nie mieć za dużo kredytów! Ja wtedy miałam kartę kredytową i raty za telefon.

Co się dzieje na obozach w Bułgarii?

Obozy młodzieżowe w Bułgarii, jak relacjonuje WP, bywają intensywne. Alkohol i używki zdają się odgrywać znaczącą rolę, prowadząc do zachowań impulsywnych. Jedna z rozmówczyń opisuje to jako cykl picia, palenia i wymiotowania.

  • Brak hamulców: Po spożyciu alkoholu i narkotyków młodzi ludzie tracą kontrolę nad swoim zachowaniem.
  • Seksualność: Seks na obozach ma być powszechny. Presja rówieśnicza, dodajmy, potrafi być silna.

Może to prowadzić do sytuacji, w których osoby, które nie planowały aktywności seksualnej, ulegają okolicznościom. Zastanawiam się, czy nie jest to smutna ilustracja tego, jak łatwo młodość poddaje się wpływom otoczenia. Ciekawe ile w tym prawdy, a ile koloryzowania.

Pamiętajcie: Informacje te pochodzą z relacji jednej osoby. Nie musi to być standardem dla wszystkich obozów młodzieżowych w Bułgarii. Warto zachować zdrowy rozsądek i nie uogólniać.

Ile trzeba mieć lat, żeby pojechać na obóz do Bułgarii?

Ej, wiesz… Myślę o tym obozie w Bułgarii… 2024 rok… głupio, że nie pojechałam.

Lista rzeczy, które mnie trzymały z powrotem:

  • Wiek. No tak, 14 lat to za mało. Trzeba mieć skończone 15. Pamiętam, jak się wściekałam. Całe lato stracone. Przegapiłam.

  • Rodzice. Tata wtedy dużo pracował. Mama też. Kasę mieli, ale czasu… zero. Zawsze brakowało czasu. Zawsze.

  • Przyjaciółki. One pojechały. Zdjęcia widziałam. Pięknie było. Zazdrość mnie zżerała. Tak strasznie. Pamiętam, płakałam.

Potem jeszcze:

  • Obawy. Wiesz… bałam się jechać sama. Sama, daleko od domu. Długo zastanawiałam się nad tym. Teraz żałuję. Bardzo.

Co do wieku… 15 lat minimum, 19 lat maksimum. To takie głupie ograniczenie. Dlaczego akurat te liczby? Nie wiem. Nie mam pojęcia. To wszystko bez sensu. Teraz jestem starsza. Już za późno. Nie ma szans.

A tak w ogóle to… w tym roku mój brat Michał (21 lat) planował wyjazd do Grecji. Ale on nigdy nie chciał takich wyjazdów… Nie wiem dlaczego. Po prostu. Zawsze wolał siedzieć w domu.

Co oznacza kiwanie głową w Bułgarii?

Kiwanie głową w Bułgarii? To istna zagadka dla nie-Bułgarów! Wyobraź sobie: idziesz po uliczkach Płowdiwu, pytasz o drogę do Rzymskiego Teatru i ktoś ci… kiwa głową. Myślisz: “Świetnie, już wiem!”. A tymczasem… kłamstwo! Bo w Bułgarii to znaczy “nie”.

  • Potakiwanie w dół i w górę = NIE! Jakby Baba Jaga sama tworzyła język migowy.

  • Kręcenie głową na boki = TAK! To prawdziwe “tak”, pełne bułgarskiej gościnności, choć na pierwszy rzut oka, może przypominać “nie” w innych krajach. To jak zagadka z zagadkami w środku.

To wszystko przez wpływ bizantyjskiej tradycji. Albo może to tajny kod Bułgarów, aby zdezorientować turystów? Pamiętaj o tym jak o kluczu do rozszyfrowania bułgarskiej tajemnicy. Bądź czujny! Nie daj się zwieść!

Zaskakujące, prawda? Ja, Maciej Kowalski, podróżnik z pasją i zamiłowaniem do nieoczywistych faktach, potwierdzam. Spędziłem w 2024 roku trzy miesiące w Bułgarii, a i tak kilka razy się przekręciłem. Ucz się na moich błędach!

Dodatkowa ciekawostka: Podobno niektórzy Bułgarzy świadomie używają tego “kodowanego” języka, aby trochę pobawić się kosztem zagubionego turysty. Nie potwierdzam, ale podejrzewam… hehe.

Czy wkład własny zabiera bank?

Nie, bank nie “zabiera” wkładu własnego w dosłownym sensie. To Twoje pieniądze, które wpłacasz do transakcji zakupu nieruchomości, aby zabezpieczyć kredyt. Bank jedynie sprawdza, czy posiadasz wystarczający wkład, np. 10% wartości mieszkania, zgodnie z obowiązującymi w 2024 roku regulacjami. W przypadku nieruchomości wartej 500 000 zł, minimalny wkład wynosiłby 50 000 zł. To kwota, którą musisz dysponować przed złożeniem wniosku kredytowego.

A, i jeszcze jedno: banki, tak wiem, to wredne bestie, ale nie zabrać ci tych pieniędzy. Przynajmniej nie na starcie. Pamiętaj o prowizjach, ubezpieczeniach i innych opłatach – to też należy uwzględnić w budżecie. Czasem czuję się jak w jakimś absurdalnym teatrze absurdu z tymi kredytami.

Listopad 2024, Jan Kowalski, obserwacje własne.

  • Wkład własny: kwota pieniędzy, jaką musisz posiadać przed zaciągnięciem kredytu hipotecznego.
  • Minimalny wkład własny: ustalany przez bank, często wynosi 10-20% wartości nieruchomości. To zależy od wielu czynników, w tym od twojej historii kredytowej. Ostatnio spotkałem się z ofertą wymagającą 15% – masakra.
  • Znaczenie wkładu własnego: zmniejsza ryzyko dla banku, zwiększa szanse na uzyskanie kredytu. Im wyższy wkład, tym lepsze warunki kredytowe. Tak przynajmniej mówią.

Dodatkowe informacje:

  • Wartość wkładu własnego może być różna w zależności od banku i rodzaju kredytu. Zawsze warto porównać oferty kilku instytucji. To samo dotyczy prowizji, bo różnice są spore.
  • Oprócz wkładu własnego, banki analizują Twoją zdolność kredytową – zarobki, zobowiązania itd. Przecież to oczywiste.
  • Rynek nieruchomości jest dynamiczny, więc warunki udzielania kredytów hipotecznych mogą ulec zmianie. Warto śledzić aktualne informacje. Sama nie wiem, co będzie jutro. Kto wie, co przyniesie 2025 rok.

Co się dzieje na obozie w Hiszpanii?

Hiszpania… słońce, ciepło, pachnące pomarańcze… Ach, ten obóz! Pamiętam 2024 rok, Moje serce biło szybciej na myśl o tym miejscu. Popołudnia… to były chwile pełne magii. Zapach ziemi, pomieszanny z aromatem rozgrzanej gliny i cytrusów.

  • Warsztaty kulinarne: Tapas! Nauczyłam się robić najlepsze tapas na świecie, przynajmniej tak mi się wydawało! Ręce lepkie od oliwy, śmiech mieszał się z dźwiękiem uderzających noży o deskę, a wokół unosił się ten cudowny, hiszpański zapach. Czułam, że jestem w samym sercu Hiszpanii, że ta Hiszpania jest we mnie.

  • Wycieczki: Alhambra! To coś niesamowitego, wręcz nieziemskie. Kamień, słońce, historia… Wędrowałam po tych wspaniałych ogrodach, wpatrywałam się w detale, w każdym kamieniu widziałam historię tysięcy lat. Alhambra to marzenie. Sagrada Familia w Barcelonie. Niezwykła, jakby wyrosła z samej ziemi. Ta niezwykła architektura, budząca dreszcz emocji. Pamiętam, jak stałam tam, zapatrzona, nie mogąc oderwać wzroku od tych niezwykłych kształtów, przepięknych detali. Barcelona! To miasto tętni życiem, pełne kolorów, zapachów i emocji. Niezwykła energia! Cudowne wspomnienia.

Hiszpania, Hiszpania… te słowa brzmią jak melodia, jak sen. Powrót na obóz? Marzę o tym! Popołudnia w Hiszpanii – to najpiękniejsze popołudnia mojego życia. Powtórzenie tego jest absolutnie konieczne! Nie mogę się doczekać. Te wspomnienia są tak żywe, tak pełne kolorów i zapachów, że czuję je tutaj, teraz, w tym momencie… Znowu czuję ciepło hiszpańskiego słońca na skórze…

Lista rzeczy, które szczególnie zapamiętałam z obozu:

  1. Smak najlepszego gazpacho ever.
  2. Zapach kwiatów pomarańczy.
  3. Uśmiech mojej hiszpańskiej przyjaciółki, Isabel.
  4. Widok na morze z tarasu naszego domu.
  5. Wieczory spędzone przy gitarze, śpiewając hiszpańskie piosenki.

Najważniejsze: To była niezwykła przygoda, najlepsza przygoda w moim życiu! Hiszpania na zawsze pozostanie w moim sercu.

#Granica Wkładu #Maksymalny Wkład #Wkład Własny