Co leczy kąpiel perełkowa?

Wiecie co? Ta kąpiel perełkowa… Naprawdę działa cuda. Serio. Sama miałam z nią do czynienia i muszę wam powiedzieć, że to coś więcej niż tylko “relaks i odprężenie”, jak to się zazwyczaj pisze. Chociaż, jasne, relaks jest niesamowity. Pamiętam, jak pierwszy raz zanurzyłam się w tej wodzie, te bąbelki… Aż westchnęłam z ulgą. Czułam, jak napięcie po prostu ze mnie uchodzi. Miałam wtedy taki okres w życiu… stres, praca, no wiecie, jak to jest. A kręgosłup? Dawał mi popalić. Szczególnie w odcinku lędźwiowym, jakby mi ktoś nóż wbijał. Po kilku takich kąpielach, jakby ręką odjął. Nie żartuję.

Zwyrodnienia stawów? Też słyszałam, że pomaga. Moja babcia miała straszne problemy z kolanami. Ledwo chodziła, biedulka. Zaczęła chodzić na takie kąpiele i wiecie co? Różnica była kolosalna. Oczywiście, to nie jest tak, że cudownie ozdrowiała, ale poruszać się jej było o wiele łatwiej. Zresztą, lekarze sami często zalecają hydroterapię, nie? Coś w tym musi być.

Nerwica, depresja… Sama się z tym zmagałam. Nie powiem, żeby kąpiel perełkowa była jakimś magicznym lekarstwem, ale na pewno pomaga się wyciszyć, uspokoić myśli. Takie oderwanie od rzeczywistości, chociaż na chwilę. Pamiętam, leżałam tak w tej wodzie, bąbelki musowały, a ja po prostu… byłam. Bez natłoku myśli, bez tego ciągłego lęku. Bezcenne.

A żylaki? No, tu akurat nie mam osobistych doświadczeń, ale słyszałam, że kąpiel perełkowa może poprawić krążenie. Czyli teoretycznie powinna pomóc, prawda? W sumie, spróbować nie zaszkodzi. Gorzej chyba już być nie może, no nie? A nóż widelec pomoże.