Ile dni po zakażeniu test?

Ile dni po zakażeniu test… ech, to pytanie wciąż mnie prześladuje. Pamiętam, jak wtedy, na początku pandemii, czułam się fatalnie, totalnie rozbita. Gorączka, kaszel, jakby mi się płuca rozpadały… A test? No właśnie. Robiłam go chyba z pięć razy, bo sama nie wiedziałam, kiedy najlepiej. Te wszystkie instrukcje, te liczby… 5-7 dni od wystąpienia objawów, mówili. Ale co to znaczy “objawy”? U mnie zaczęło się od dziwnego zmęczenia, a potem już poszło lawiną. Czy to już był ten dzień pierwszy? Albo drugi? Kto to, u licha, ma wiedzieć?

Test antygenowy, tak mi mówili, najskuteczniejszy w tych pierwszych 5-7 dniach, bo wtedy wirus szaleje. No i faktycznie, potem, jak już minął tydzień od tego… hmm… “dzień zero”, wynik był już mniej wiarygodny. Słyszałam, że czułość testu spada, ale ile? Nikt mi tego konkretnie nie powiedział. A to przecież ważne! Bo wiesz, co to znaczy, czekać na wynik testu, martwiąc się, czy zaraz nie zarażę babci? Strach, sama rozpacz.

Pamiętam koleżankę, robiła test dopiero po dziesięciu dniach, wyszło negatywne, a lekarz powiedział, że to mógł być fałszywie ujemny wynik, bo już wirus mógł być mniej aktywny. To mnie przeraża. Czyli co? Te 5-7 dni to takie… magiczne okno? Próbowałam to potem jakoś ogarnąć, ale te wszystkie informacje, raz sprzeczne, raz niejasne… masakra. Może ktoś mi to kiedyś jasno wytłumaczy, bo ja sama nadal nie do końca rozumiem. A co jeśli test zrobi się za późno? Co wtedy? To pytanie wciąż wisi mi nad głową.