Czy mięso wołowe jest dietetyczne?

No dobra, to spróbujmy się zastanowić, czy ta wołowina faktycznie taka dietetyczna jest, jak o niej piszą. Bo ja tak patrzę na ten kawał soczystego steka… i trochę mi trudno uwierzyć, że to może być coś dobrego na diecie. Ale z drugiej strony, zawsze słyszałam, że sportowcy ją lubią, no i niby ma dużo żelaza, a to dla nas, kobiet, ważne, nie? Szczególnie jeśli się ruszamy i pocimy – sama po intensywnym treningu czuję, że brakuje mi energii.

Niby tak piszą, że wołowina ma te “walory odżywcze”. No dobra, ale jakie dokładnie? Czy to nie jest po prostu marketing? Moja koleżanka, Ania, po porodzie miała straszną anemię i lekarz jej kazał jeść wątróbkę i właśnie wołowinę. Mówiła, że czuła się po tym duuużo lepiej. To może coś w tym jest?

Pamiętam, jak kiedyś byłam na takiej diecie wysokobiałkowej. No, nie powiem, schudłam, ale czułam się okropnie, wiecie, taka zmęczona i bez energii. Może z wołowiną to jest trochę inaczej? Może te dobre tłuszcze, czy tam kwasy, czy co tam w niej jest, dają jednak kopa? W sumie, jeśli to prawda, że ma dużo żelaza… To ma sens. Bo brak żelaza to masakra, zwłaszcza jak się ćwiczy.

I teraz tak myślę… przecież to też zależy, co konkretnie jemy. Inna będzie taka chuda polędwica, a inna tłusty rostbef. No i jak to przyrządzimy. Smażony na głębokim oleju bekon to raczej nie jest dietetyczny, nie ma co się oszukiwać! Ale taki grillowany stek z warzywami? Może jednak da się to włączyć w jakąś sensowną dietę? No nie wiem, muszę jeszcze o tym poczytać, ale tak na pierwszy rzut oka to wydaje się to bardziej skomplikowane, niż myślałam!