Jak liczyć czynsz do alimentów?

Jak liczyć ten przeklęty czynsz do alimentów?! Serio, mnie to doprowadza do szału! Dzielenie wszystkiego na pół? Przecież to kompletnie bez sensu! Mój Jasiek, dwulatek, zużywa prądu tyle co żarówka, a Ola, nastolatka? No, ona by mogła zasilić małe miasteczko! Ile tam żarówek w tym jej pokoju? Z dziesięć, pewnie! I jeszcze ciągle ładowarki do telefonów, laptopa… Czy to sprawiedliwe, żebyśmy płacili tyle samo na czynsz?

Pamiętam jak kiedyś czytałam jakieś opracowanie, chyba jakiś artykuł prawniczy, gdzie pisali o proporcjonalnym rozliczaniu kosztów, zależnie od wieku dziecka. Ale to suchy tekst, nic konkretnego. A ja potrzebuję konkretów! Bo jak mam udowodnić w sądzie, że Jasiek nie zużywa tyle wody co Ola? Zrobię mu badania zużycia wody? To idiotyczne! Może powinnam kupić jakiś licznik osobny dla każdego pokoju? Ha! Dobry pomysł, tylko gdzie znaleźć taki dziwny gadżet?

No i te rachunki za ogrzewanie… W zimę to koszmar! Ola wiecznie ma otwarte okno, mówi, że jej za gorąco. A potem ja marznę i muszę podkręcać kaloryfery. Czy to sprawiedliwe? A co z jedzeniem? Ola zjada trzy razy więcej niż Jasiek, ale to chyba nie powinno wliczać się do czynszu… albo powinno? Już sama nie wiem. Może jakieś procentowe rozliczanie, w zależności od wieku i trybu życia? Ale to wymagałoby skomplikowanych obliczeń. I jeszcze kto mi to policzy?

Kurczę, czuję się jak w jakimś koszmarnym labiryncie przepisów. Powinni to uprościć, żeby było jasne i sprawiedliwe. A nie to bezsensowne dzielenie na pół, które w praktyce jest zupełnie niesprawiedliwe. Ech… muszę poszukać jakiegoś dobrego prawnika.